Drodzy Czytelnicy „Rycerza Niepokalanej”!

Drodzy Czytelnicy „Rycerza Niepokalanej”!

W naszym niepokalanowskim klasztorze mieszka ostatni zakonnik naszej Prowincji, który osobiście spotkał św. Ojca Maksymiliana. O. Ignacy ma dziś 98 lat. Mimo podeszłego wieku z entuzjazmem wspomina ów przedwojenny dzień, w którym jako ministrant służył podczas uroczystości przyjęcia nowych członków do Rycerstwa Niepokalanej. Jak sam wspomina, nie miał pojęcia, kim jest ten brodaty zakonnik, który przewodniczył Liturgii. Pamięta jednak wielkie wrażenie, jakie pozostawił On po sobie. Dopiero po latach, w roku 1942, gdy o. Ignacy wstępował na nowicjat w Niepokalanowie, odkrył, że zakonnik, którego kiedyś spotkał, to Ojciec Maksymilian, założyciel Niepokalanowa, który rok wcześniej oddał swe życie za drugiego człowieka w obozie koncentracyjnym Auschwitz.
Także i ja znalazłem się przed laty w podobnej sytuacji. Oczywiście nie spotkałem św. Ojca Maksymiliana. Jego historię znałem, jako mały chłopiec, w zasadzie tylko z kazań; obraz Ojca zawsze wisiał w lewej nawie mojego kościoła parafialnego. Wiedziałem, że był to niesamowity człowiek, który nie bał się umrzeć za bliźniego. Pamiętam Mszę świętą kanonizacyjną z 1982 roku, bo była transmitowana w telewizji. Gdy wstępowałem do zakonu, postacią, która mnie zachwyciła i pociągnęła, był św. Ojciec Franciszek z Asyżu, a zatem wybrałem zakon franciszkański.
Jakież było moje zdziwienie, do którego może wstyd się przyznać, gdy już będąc na nowicjacie, odkryłem, że trafiłem do Zakonu i Prowincji, do których należał również św. Ojciec Maksymilian.
Męczenników z Peru, bł. Michała Tomaszka i bł. Zbigniewa Strzałkowskiego, których 30. rocznicę męczeństwa wspominamy w sierpniu, również nigdy nie spotkałem. Usłyszałem o nich dopiero w seminarium… chociaż?… nie: usłyszałem o nich nieco wcześniej. Gdy podjąłem decyzję o wstąpieniu do zakonu, miesiąc przed nowicjatem pojechałem na kilka dni do Jarosławia, do Babci Zosi. Gdy dowiedziała się o moich planach, to na początku bardzo się ucieszyła.
Po chwili jednak ogarnął ją jakiś smutek i swego rodzaju zaduma. „Piotruś – powiedziała – ale do franciszkanów chcesz iść? Ostatnio dwóch zabili! Zastanów się!” Nie zastanawiałem się. Po latach odkryłem, że Babcia mówiła właśnie o Michale i Zbigniewie.
Zapewne i dzisiaj żyjemy obok osób, o których kiedyś z zaskoczeniem dowiemy się, że to byli święci. Oby to zadziwienie dotknęło również osoby, które żyją wokół NAS.

Zajrzyj do nas na FB