Abyśmy trwali w postawie fiat Maryi, realizując rycerski cel, aby jak najwięcej dusz jak najściślej z Sercem Przenajświętszym Pana Jezusa – przez Niepokalaną – połączyć.
W ciągu życia wielokrotnie wyruszamy „w drogę”. Są „podróże” codzienne: do szkoły, do pracy, do pobliskiego spożywczaka… drogę znamy na pamięć. Są i te dłuższe: urlop w górach, nad morzem, za granicą… tu niezbędna jest mapa, albo raczej dobry sprzęt do nawigacji. Trasę trzeba uprzednio wyznaczyć i zdecydować, czy ma być najkrótsza, czy może nieco dłuższa, ale ciekawsza, bo wiodąca przez piękne zakątki.
Przypominam sobie czasy górskich wędrówek – mapa rozłożona na stole, żeby każdy ją dobrze widział i po dłuższych lub krótszych ustaleniach decyzja: jutro idziemy tędy! Pewne było tylko to, że wychodzimy z domu i do domu przed zmierzchem musimy wrócić. Dyskutowaliśmy jedynie „którędy” pójdziemy – jakim szlakiem, przez który szczyt i którą dolinę. A możliwości w górach jest wiele. Od dobrych planów zależało, czy będzie pięknie i bezpiecznie, czy nie narazimy się na kłopoty – mówi się bowiem, że góry nie wybaczają błędów.
„Duszą Narodu polskiego jest pielgrzymstwo polskie. A każdy Polak w pielgrzymstwie nie nazywa się tułaczem, bo tułacz jest człowiek błądzący bez celu” – napisze w Księgach pielgrzymstwa polskiego wieszcz Adam Mickiewicz. Tak, jesteśmy pielgrzymami w drodze. Jak turysta w górach – wyszliśmy z domu i do domu bezpiecznie wrócić chcemy. Wyszliśmy z domu Ojca przez nieposłuszeństwo Bogu, za podszeptem nieprzyjaciela. Wyszliśmy przez grzech popełniony, grzech odrzucenia Bożej mądrości, przeciwstawienia się Bogu, grzech egoizmu, mówiąc sobie: „będziemy jak Bóg”. Grzech i dziś popełniany, gdy świat woli, żeby Boga nie było, gdy człowiek sam decyduje, co jest dobrem, a co złem. Gdy, jak Bóg, decyduje o życiu i śmierci, wywołując wojny i uśmiercając w imię postępu starców i nienarodzone dzieci. Łatwo stać się dziś tułaczem – utracić perspektywę, żyć bez celu i bez nadziei, bez domu Ojca na horyzoncie. Św. Ojciec Maksymilian dostrzegł to niebezpieczeństwo niesione na świat przez ciemnotę bezbożnictwa. Dostrzegł to w zachowaniach ludzi Jemu współczesnych:
masonów i innych, często zakamuflowanych, wrogów katolickiego Kościoła.
Niełatwo być pielgrzymem pośród tułaczy. W ciemności i bez wyraźnych drogowskazów. Dlatego potrzeba nam perspektywy nieba. Potrzeba zjednoczenia z kochającym Bogiem, potrzeba miłosierdzia, którego „domem” jest Serce Jezusa.
Znamy zatem cel naszego pielgrzymiego życia – niebo. Ale jak je osiągnąć? Jak wybrać pewną i bezpieczną drogę? Ojciec Kolbe rozkłada przed nami mapę i zachęca: „przez Maryję”. Przez Niepokalaną! Daje nam do ręki różaniec, a przed oczy stawia cudowny znak – Medalik. Czyni z nas hufiec rycerzy, zapraszając do jedności. Mamy wszystko, co potrzebne jest do bezpiecznej wędrówki przez życie, czym możemy służyć także naszym bliźnim. Zwłaszcza tym, którzy pobłądzili. Potrzeba już tylko naszego fiat – naszego wyboru. Zgody na pielgrzymowanie po ścieżkach Bożej Woli. Przez Maryję do Serca Jezusa. Do nieba. ■