„Witaj, Matko Miłosierdzia, Matko nadziei i łaski, Maryjo”.
W IX wieku, w kręgu słynnego opactwa na Monte Cassino, pojawiło się i szybko rozpowszechniło kierowane do Maryi wezwanie „Matko Miłosierdzia”. Znajdujemy je na przykład u św. Tomasza z Akwinu († 1274), który w kontekście interwencji Maryi u Syna na weselu w Kanie Galilejskiej wyjaśnia, że „miłosierdzie polega na tym, że ktoś czyjś brak uznaje jakby za swój”. Tam Maryja wzięła niejako na siebie brak wina, który stał się kłopotliwy dla nowożeńców, i postanowiła na niego odpowiedzieć, skłaniając do działania Syna, Jezusa. Nie wiemy, na jakiej podstawie wiedziała, że może On na ten brak skutecznie odpowiedzieć, ale na pewno miała nadzieję, że może to uczynić, zarówno ze względu na nowożeńców, jak i ze względu na Nią. Do interpretacji św. Tomasza z Akwinu nawiązuje Sobór Watykański II w nauczaniu o Matce Bożej zawartym w Konstytucji Lumen gentium, ponieważ wyjaśniając Jej obecność w Kanie Galilejskiej stwierdza, że została Ona „poruszona miłosierdziem – misericordia permota” (nr 58). Rozwija się więc w Kościele coraz głębsze przekonanie, że Maryja, której Bóg okazał w najwyższym stopniu swoje miłosierdzie przez Niepokalane Poczęcie, a potem kontynuował jego okazywanie, miała w nim i ma nieustannie osobisty udział. To przekonanie wyrasta z powszechnego doświadczenia wierzących, że bierze Ona na siebie nasze wielorakie braki, aby na nie odpowiadać, jeśli zwracamy się do Niej z ufnością. Jej poruszenie miłosierdziem w Kanie Galilejskiej stale ma jakby dalszy ciąg, który chwyta chrześcijańskie doświadczenie wiary i daje o nim świadectwo.
Dlatego jakby dalszym ciągiem i rozwinięciem wezwania „Matko Miłosierdzia” jest kierowane do Niej wezwanie „Matko nadziei i łaski”. Tak czyni przytoczona antyfona ze wspomnienia Błogosławionej Maryi Dziewicy, Pośredniczki Wszystkich Łask, obchodzonego w dawnym kalendarzu kościelnym 31 sierpnia.
Branie przez Maryję na siebie naszych braków budzi nadzieję. Wzywanie Jej jako Matki nadziei jest wołaniem o Jej interwencję w naszych sprawach, potrzebach, niepokojach, czyli doznawanych brakach. Jest to wołanie o to, by – poruszona miłosierdziem – przyszła nam z konkretną pomocą. Papież Franciszek, biorąc pod uwagę sytuację duchową naszych czasów, także to wezwanie włączył do Litanii Loretańskiej. W sytuacji, w której się znajdujemy, w najwyższym stopniu potrzebujemy Bożej interwencji, dlatego zwracamy się do Maryi, prosząc o Jej wstawiennictwo i pośrednictwo. Wyraża się w tym i ożywia nasza nadzieja, że Bóg może działać w dziejach i w naszym osobistym życiu. Nie jesteśmy sami; nie zostaliśmy rzuceni w pustkę, w której bylibyśmy zdani tylko na siebie.
Jeśli zaś jest w nas cnota nadziei, to jest także otwartość na łaskę, czyli gotowość osobistego przyjęcia działania Bożego, aby ono nas kształtowało i prowadziło przez życie. Dlatego nadzieja ściśle łączy się z łaską, jak wyraża antyfona mszalna. Łaska jest najważniejszą odpowiedzią, dawaną nam przez Boga na nasze wołanie. Maryja, która jak nikt z ludzi zrodziła się z łaski Bożej, zabiega o nią dla nas i uczy nas nadawać jej pierwszeństwo w naszym życiu. Miłosierdzie, nadzieja i łaska przychodzą zatem do nas, gdy wołamy do Maryi i Ją pozdrawiamy. ■