Patron naszych czasów – Bł. Stefan Kardynał Wyszyński

Z JEGO EMINENCJĄ KSIĘDZEM KAZIMIERZEM KARDYNAŁEM NYCZEM
ABP. METROPOLITĄ WARSZAWSKIM ROZMAWIA O. PIOTR SZCZEPAŃSKI OFMCONV

O. Piotr Szczepański OFMConv: Eminencjo, Księże Kardynale, musieliśmy trochę poczekać na beatyfikację Księdza Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Ubiegłoroczny termin został przeniesiony ze względu na pandemię,
ale tym razem wszystko się udało.
Ks. Kazimierz Kardynał Nycz: Beatyfikacja Kardynała Wyszyńskiego była dostojna, godna, piękna i imponująca, mimo że ograniczona przez pandemię. Ta beatyfikacja wskazuje na to, że był Pasterzem dobrym, człowiekiem głębokiej wiary, ważnym tak dla Kościoła, jak i naszej Ojczyzny.

O. PS: Bł. Kardynał Wyszyński w swym życiu postawił na Maryję. Co to oznacza?

KS. KARD.: Kardynał był człowiekiem maryjnym. To, co zrobił dla kultu Maryi i dla mariologii, zwłaszcza podczas Soboru Watykańskiego II, gdy redagowana była Konstytucja dogmatyczna o Kościele, a w szczególności jej ósmy rozdział, odnoszący się do Matki Bożej, jest nieocenioną zasługą nowego Błogosławionego. Jego pobożność maryjna widoczna była dla wszystkich poprzez kazania, które głosił, poprzez podjętą inicjatywę peregrynacji Obrazu Jasnogórskiego, w dziesiątkach koronacji obrazów Matki Bożej, czy wreszcie poprzez Akt oddania się Maryi, najpierw ten osobisty z 8 grudnia 1953 roku, a później Akt oddania Polski w macierzyńską niewolę Maryi, Matki Kościoła, za wolność Kościoła Chrystusowego z 3 maja 1966 roku. Aż trudno sobie wyobrazić, że chętnie odwiedzał on wszelkie sanktuaria maryjne, znajdujące się w 40 dzisiejszych polskich diecezjach, a w samym Niepokalanowie był około 50 razy.

O. PS: Jaka była Jego pobożność maryjna?

KS. KARD.: Niewątpliwie była głęboko katolicka. Widział Maryję jako Tę, która prowadzi nas do Jezusa, według słów z Kany Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Pojawiały się głosy osób, którym się wydawało, jakoby uprawiał kult samoistny Maryi
i tym samym pomijał fundamentalną rolę Pana Jezusa. Ale prawda jest taka, iż on zawsze był chrystocentryczny i teocentryczny, czyli skoncentrowany na Panu Jezusie i na Bogu w Trójcy Świętej Jedynym. Gdy prowadził ludzi na Jasną Górę czy do Niepokalanowa, to zawsze prowadził ze względu na Eucharystię, ze względu na samego Jezusa. Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski, na Jasnej Górze, Papież Jan Paweł II dokonał głębokiej analizy i wykładni mariologii i kultu maryjnego, jaki miał Kardynał Wyszyński, szczególnie jeśli chodzi o myśl oddania się w niewolę Maryi. U niektórych ludzi, i trudno się dziwić, pewne wątpliwości budziło sformułowanie Kardynała Wyszyńskiego napisane w Stoczku: oddać się w niewolę Maryi. Polacy, którzy 123 lata byli w niewoli, pod zaborami, mieli złe skojarzenia z tym słowem, a tym samym ze słowami Prymasa. Dzisiaj już tego tak nie odczuwamy, jednak wówczas słowa te miały swój swoisty ciężar. Papież nadał im głęboką i piękną interpretację, opierając się na nauczaniu
św. Bernarda z Clairvaux, św. Ludwika Marii Grigniona de Montfort, św. Ojca Maksymiliana Marii Kolbego, mówiąc nie tyle o niewoli, ile o zawierzeniu. „Pozwólcie, że wszystko to tutaj zawierzę! Pozwólcie, że wszystko to zawierzę w nowy sposób! Jestem człowiekiem zawierzenia. Nauczyłem się nim być tutaj!”
Oczywiście, oddanie się w niewolę Maryi jest określeniem zupełnie prawidłowym, które dzisiaj mocno powraca do świadomości wierzących. W tym przekonaniu bł. Kardynał Wyszyński był bardzo bliski św. Ojcu Maksymilianowi.
O. PS: A św. Ojciec Kolbe był bliski Kardynałowi Wyszyńskiemu?

KS. KARD.: Niewątpliwie tak. Mówi o tym choćby częstotliwość, z jaką odwiedzał Niepokalanów, o czym wcześniej wspomniałem. Trzeba tu dodać, iż bardzo zabiegał i dużo zrobił w całym dziele beatyfikacji Świętego z Niepokalanowa. Pamiętam to wydarzenie bardzo dobrze. Pochodzę spod Oświęcimia i uczestniczyłem, już jako diakon, w uroczystościach dziękczynnych za beatyfikację. Kardynałowi Wyszyńskiemu również bardzo zależało na kanonizacji Ojca Kolbego, której jednak nie doczekał, bo zmarł rok wcześniej.