On: Czy wiesz, kim jesteś?
Ja: A cóż to za pytanie? Jasne, że wiem. Dlaczego pytasz?
On: Bo to jest bardzo ważne pytanie. Ono jest bardzo ważne również dla ciebie.
Ja: Wiem, kim jestem. Jestem człowiekiem, mężczyzną. Urodziłem się w konkretnym miejscu i czasie. Mam imię, które nadali mi rodzice, i nazwisko po tacie. Z zawodu jestem technikiem automatyki przemysłowej, z zamiłowania muzykantem, z powołania zakonnikiem i kapłanem, a z posłuszeństwa zakonnego redaktorem prawie 100-letniego czasopisma. Poza tym niezłym kierowcą, domowej roboty kucharzem, majster-klepką, który wiele nauczył się od taty… i mógłbym
tak jeszcze wyliczać przez parę minut, ale
ciągle nie rozumiem, do czego zmierzasz?
On: Powiedziałbym, że właśnie mi się przedstawiłeś. Wyliczyłeś rzeczy i funkcje, które pełnisz, które mówią, czym się zajmujesz, co potrafisz i w pewnym sensie również kim jesteś. Ale tylko w pewnym sensie. Niektóre z tych rzeczy są trwałe i niezmienne, na przykład to, że jesteś mężczyzną, to, że jesteś kapłanem. Ale redaktorem nie będziesz na wieki, na gitarze też grasz tylko od czasu do czasu. Rzeczywiście, podstawową przestrzenią, gdzie poznajesz, kim jesteś, są czyny, które jako osoba wykonujesz. Mówisz, że jesteś kucharzem, bo potrafisz coś ugotować, kierowcą,
bo umiesz jeździć samochodem. A najbardziej podoba mi się, jak mówisz ‒ majster-klepka. Wszystkie te rzeczy określają ciebie, powiedzmy, zewnętrznie, powierzchownie. Zadam więc inne pytanie. Jakim jesteś człowiekiem?
Ja: To trochę niezręczne pytanie. Mam się chwalić czy oskarżać? Bo staram się być dobrym człowiekiem, ale nie zawsze mi to wychodzi. Mam swoje dobre cechy i swoje wady. Może powinieneś zapytać innych, jak mnie widzą? Byłoby prościej.
On: Prościej? To zależy, kogo bym zapytał, nieprawdaż? Bo gdybym zapytał panią kasjerkę w sklepie, która pierwszy raz cię spotkała, powiedziałaby, że to kulturalny pan, który
z uśmiechem podziękował i jeszcze dobrego dnia życzył. Gdybym zapytał kierowcę, który upatrzył sobie wolne miejsce parkingowe i zanim tam dojechał, ty mu je zająłeś ‒ bo było wolne, powiedziałby, że to jakiś cwaniak.
Ja: Oczywiście, powinieneś więc pytać tych, którzy mnie choć trochę znają.
On: Jestem przekonany, że osobą, która bardzo dobrze cię zna, jest twoja mama. Mogłaby godzinami opowiadać o tobie. Zna twoje dobre i słabe strony, ale wiem, że nie koncentrowałaby się na tych słabych, tylko opowiadałaby, jakim dobrym jesteś synkiem. Takie są mamy. Twoje rodzeństwo też miałoby wiele do powiedzenia; znacie się przecież od lat. Wiele ze sobą przeżyliście, czasami razem coś zbroiliście, co też przekłada się na poznawanie drugiej osoby. Myślę, że wiele by o tobie opowiedzieli twoi nauczyciele, którzy cię przez lata uczyli i poznawali. Jest wiele osób, które cię w jakimś stopniu poznały i mogłyby powiedzieć, kim jesteś.
Ja: Jestem przekonany, że nierzadko byłyby
to różne opinie.
On: Naturalnie. Związane jest to przede wszystkim z dwoma rzeczami. Po pierwsze, jak to się mówi, trzeba z kimś zjeść beczkę soli, aby go dobrze poznać. Im dłużej ktoś cię zna, widzi, jak się zachowujesz, co jest dla ciebie ważne, czym się kierujesz w życiu, jakie są twoje wady i zalety, tym lepiej wie, kim jesteś. Po drugie, ważne jest nastawienie danej osoby do ciebie. Inaczej patrzy na ciebie twoja mama, bo cię kocha; inaczej pani nauczycielka, której zadaniem jest nauczyć cię ważnych rzeczy, i tyle; a inaczej ktoś, kto cię na przykład nie lubi. Aby ktoś ciebie dobrze poznał albo ty jego, potrzebne są te dwa warunki ‒ czas i miłość, albo przynajmniej życzliwość. Mimo to nierzadko okazuje się, że osoby, o których myślisz, że już je znasz, mocno cię zaskakują. Pozytywnie i negatywnie. Nierzadko wypowiadasz słowa: „Od tej strony to cię nie znałem”. Taka sytuacja mówi ci, że każdy człowiek jest wielką tajemnicą, tak dla innych, jak i dla samego siebie. Tak, również dla samego siebie! Bo przecież zdarza się, że jesteś zaskoczony samym sobą. Czasem jest to pozytywne zaskoczenie, ale najczęściej związane jest z jakąś porażką, złym wyborem, błędem, który popełniłeś. Pojawia się wtedy myśl: „Jak ja mogłem tak zrobić? Kim ja właściwie jestem?”. Właśnie wtedy okazuje się, że tak
naprawdę nie znasz samego siebie tak do końca. Stąd rodzi się potrzeba poszukiwania odpowiedzi na to ważne pytanie: „Kim jestem?”.
Ja: Rozumiem i widzę jednocześnie, że jest
to trudne zadanie.
On: Tak, jest trudne, ale do zrobienia, zaufaj. Poznawanie samego siebie jest drogą, procesem, który potrzebuje czasu, dużo czasu.
W sumie masz na to całe życie. Ponieważ to ty masz poznać samego siebie, musisz zaczynać od patrzenia na siebie. Na tej drodze poznawania najpierw powinieneś zwracać uwagę na to, o czym już mówiłeś. Skąd pochodzisz? Kim są twoi bliscy? Co potrafisz? Czym się kierujesz w życiu? Jakie masz wady i zalety? Dlaczego zrobiłeś coś tak, a nie inaczej? Aby to wszystko widzieć, musisz być uważnym, skupionym, roztropnym, pokornym, podchodzić do siebie ze swego rodzaju życzliwością. To jest pierwszy krok, albo raczej ‒ początek drogi. Jest takie powiedzenie: „Człowiek jest jak oko ‒ widzi wszystkich, ale siebie nie”. Aby oko mogło się zobaczyć (poznać), potrzebuje lustra. Dla ciebie takim lustrem są osoby, które cię otaczają, patrzą na ciebie, poznają cię
i mówią ci o tobie. Im lepiej cię znają, tym więcej widzą i tym samym ty możesz się więcej dowiedzieć o sobie.
Ja: Ale przecież ich poznanie nie musi być właściwe, prawdziwe. Może się komuś tylko wydawać, że wie, kim i jaki jestem, a w rzeczywistości nie będzie to prawda o mnie.
On: Masz rację. Tak jak ty nie znasz siebie do końca, tak samo inni nie znają ciebie. Najczęściej druga osoba poznaje cię w jakiejś małej części, na podstawie kilku wydarzeń, które nie mówią wszystkiego o tobie. Dlatego poznawanie siebie bazując na tym, co widzą inni, jest swego rodzaju ostrożnym zbieraniem danych. Musisz pamiętać, że ludzie mogą się mylić, pochopnie cię oceniać, a nawet złośliwie wypowiadać jakieś opinie. I tu potrzebna jest weryfikacja danych, pytanie samego siebie albo osób, którym ufasz, czy to lub tamto jest prawdą o tobie. Pewnym problemem na tej drodze jest twoja wiara w słowo, opinię czy ocenę, którą o sobie usłyszałeś. Jest pewna prawidłowość, którą na pewno zauważyłeś w życiu, że czasem jedno krytyczne albo złe słowo zapada tak głęboko i rani serce, że kolejnych sto dobrych słów nie jest w stanie tego zmienić. Stąd biorą się kompleksy i poczucie małej wartości, co bardzo mocno utrudnia właściwe patrzenie i poznanie samego siebie.
Ja: Nie pocieszyłeś mnie. Przecież nie ma ludzi doskonałych. Nawet osoby, które naprawdę kochają i znają mnie, czasami ranią jakimś słowem i tym samym zamazują we mnie prawdziwy obraz mnie samego. Czy w takim razie w ogóle jest możliwe, aby poznać samego siebie? A tak naprawdę, to na co mi to potrzebne?
On: To bardzo ważne pytanie. Mówiłem ci, że aby poznać samego siebie, musisz patrzeć na siebie i siebie samego słuchać. Musisz słuchać, co inni ci mówią o tobie. Musisz ciągle weryfikować to, co odkryłeś. Musisz wreszcie pamiętać o tym, że żaden człowiek nie jest w stanie o własnych siłach poznać samego siebie do końca. Gdy nie masz prawdziwego poznania samego siebie, nie będziesz potrafił kochać prawdziwie. Wiesz, że największym przykazaniem jest miłość: do Boga, do bliźniego
i do siebie samego. Poznając samego siebie, ale tak prawdziwie poznając, coraz mocniej kochasz siebie ‒ i nie jest to egoizm ani narcyzm. Po prostu kochasz. Ta miłość uzdalnia cię do tego, aby naprawdę kochać bliźniego.
Miłość ta sprawia, że jesteś w stanie kochać Boga z całego serca. Na tej drodze chodzi właśnie o miłość.
Ja: Skoro więc nie mogę o własnych siłach poznać samego siebie i tym samym nie umiem naprawdę kochać innych i siebie, kto mi pomoże, aby to zmienić?
On: Święty Papież napisał: „Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa”. To Ja jestem tą Miłością, która objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi. Tylko ze Mną odnajdziesz swoją właściwą wielkość, godność i wartość swego człowieczeństwa. Jeśli chcesz zrozumieć siebie do końca ‒ nie wedle jakichś tylko doraźnych, częściowych, czasem powierzchownych, a nawet pozornych kryteriów i miar swojej własnej istoty ‒ musisz ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, ze swoim życiem
i śmiercią, przybliżyć się do Mnie.
Ja: Nawet nie zapytałem: kim Ty jesteś?
On: JESTEM, KTÓRY JESTEM ‒ i spełniam oba warunki, o których wcześniej mówiłem. Znam cię od zawsze i kocham nad życie. ■