I znowu nadszedł miesiąc Maryi. Rozkołysały się dzwony świątyń, zadźwięczały sygnaturki kaplic, zwołując po całym świecie wiernych do figur, obrazów i kościołów
Maryi…
Wychodzą z miejskich kamienic, i spod strzech wieśniaczych tłumy, i dążą do świątyń Bożych. Idą już sił ostatkiem siwowłosi starcy, nad grobem prawie stojący, by jeszcze raz spojrzeć w oblicze ukochanej Matki.
Idą małe dzieciny o płowych czuprynach i oczętach niebieskich, jako ten modry kwiat chabru lub błękit nieba, idą, by się Bozi po-
kłonić.
Idą młodzi, zdrowi, radością promienni, by się swym szczęściem z Maryją podzielić.
Idą ubodzy, kalecy i chorzy, by swe cierpienia Jej polecić.
Idą samotni i smutkiem rozdarci, by siłę
na dalszą drogę otrzymać.
Idą dusze białe, czyste – te prawdziwe kwiaty Boże, niby lilie padolne pośród zepsucia świata tego, pięknie rozkwitające.
Idą serca skalane brudem grzechowym, w których tli się iskra nadziei, że ich ta dobra Matka nie odtrąci.
Idą dusze zakonne, co Bogu życie w ofierze oddały.
Idziemy i my, kapłani Chrystusa.
I cóż nas tu wszystkich wiedzie?
Tęsknota za sercem i to sercem Matki.
Tęsknota za ideałem – i to ideałem pełnym. Tęsknota za pomocą – i to pomocą skuteczną.
Nam w życiu tak potrzeba ciepła i światła,
a tu wszędzie ciemności i lodowate zimno. Nam tak potrzeba piękna, wielkości – a tu wszędzie przyziemność i skarłowacenie.
Potrzeba nam siły i wsparcia – a tu niezrozumienie i słabość. Szamoce się nasza dusza, ta iskra Boża, rwie się do ideału takiego, co by połączył w sobie potęgę, dobro i piękno. Ale niestety – znaleźć go nie może. Są wprawdzie istoty potężne, co swym orężem, talentem lub bogactwem budzą podziw, ale jak mało u nich dobroci czy piękna. Są inni dobrzy i piękni, ale brakuje im mocy, potęgi. A nasze serce
i umysł chciałyby dobra, potęgi i piękna razem złączonych w jednej osobie, gdyż to stanowi dopiero prawdziwy ideał.
I gdzież go znaleźć może? Tam, dokąd dziś śpieszymy. W Sercu Maryi, Matki niebieskiej. Bo matka ziemska, choć ma serce dobre, cudowną mocą poświęcenia przez Stwórcę wyposażone – to jakżeż często jest ono bezsilne wobec zdarzeń losu i jakże często fale grzechu je brudzą. Jedynie Matka Najświętsza łączy
w sobie w przepięknej harmonii dobro, potęgę i piękno, i Ona jedna może być ideałem. Jest Ona potężną – jak Rodzicielka wszechmocnego Boga, który wszechświat cały dzierży
w swej dłoni, „co przez lat tysiące co dzień
i gasi, i zapala słońce”. A jako Syn dobry, niczego nie może odmówić swej Matce, o cokolwiek Ona Go poprosi. Słusznie św. Bernard, rozważając potęgę Maryi, nazywa Ją Wszechmocą błagającą, a św. Bernardyn ze Sieny
powiada: „Co Bóg rozkazem – to Ty, Maryjo, prośbą możesz”. Słusznie lud chrześcijański modli się do Niej, że „od wieków nie słyszano, aby kto do Maryi się uciekając, miał być
od Niej opuszczony”.
W roku 1926 wyruszyła z Francji pielgrzymka narodowa do Lourdes. Wśród podróżnych znajdował się pewien sparaliżowany młodzieniec. Jechał z tą błogą nadzieją,
że otrzyma zdrowie. Kiedy przybył do Lourdes – posługacze stawiają jego wózek w orszaku chorych, którędy Jezus przechodzi, niesiony dłońmi kapłana podczas wielkiej procesji, gdzie najczęściej przywraca zdrowie.
Oto właśnie wyrusza procesja. Młodzieniec patrzy z ufnością w śnieżnobiałą Hostię. Jezus coraz bliżej – tuż koło niego… Przeszedł… a nogi jego zostały sztywne… Więc
z pewnym tragizmem unosi się i woła, zbolały: „Jezu, Ty mnie nie wysłuchałeś, powiem to Twojej Matce!”. I wtem, o dziwo! Jakaś moc wstępuje w zesztywniałe członki – paralityk czuje się zdrowym.
Ale nie tylko potęga zdobi Najświętszą Dziewicę. Jest Ona również najpiękniejszą istotą. Przede wszystkim Jej dusza była przepiękna, bo wolna nawet od cienia pierworodnego grzechu. Piękno zaś ciała było konsekwencją niepokalanej duszy. Stąd woła Kościół radośnie słowami Pisma Świętego: „Całaś piękna jest, Maryjo. I zmazy pierworodnej nie ma w Tobie!”.
Maryja jest również dobra. I tego dowodzić nie trzeba. Wie o tym dziecina, co ledwo rączki składać potrafi i szepce Zdrowaś za swego tatusia i mamę. Wie młodzian,
co w wirze życia boryka się z sobą i z losem. Wie ojciec i matka, co w skwarze dnia na chleb pracować muszą. Wie starzec o czole zmarszczonym i rozdartym sercu. Wie każdy, kogo ból przygniata i komu łzy z oczu płyną, wyciśnięte niedolą. I gdybyśmy tak przeszli świat cały i przerzucili karty historii, gdybyśmy zajrzeli do wnętrza każdego serca wiernych – to byśmy znaleźli tę silną wiarę, że Maryja jest dobra. Miliony wotów, setki miejsc cudami wsławionych są tylko częściowym tego dowodem. Zresztą, jeżeli serce każdej matki jest arcydziełem dobroci,
to cóż dopiero mówić o Matce wszystkich
ludzi i wszystkich ziemskich matek.
Nic więc dziwnego, żeśmy tak tłumnie przybyli dzisiaj przed ołtarz Maryi, wszak to nasza ukochana Matka i nasz ideał życia.
O! Przychodźmy wiernie przez cały Jej miesiąc. Patrzmy w Jej postać świetlaną, prośmy o łaski, poprawiajmy życie. Ona spoglądać będzie na nas łaskawie, modlitw wysłucha, w życiu pomoże, a kiedyś do Serca Jezusa i swego w wieczności przygarnie. ■