Podobnie jak pasterzom udającym się do Betlejem, tak i Mędrcom, którzy za przewodem gwiazdy zdążają do Nowo narodzonego Jezusa, towarzyszy „wielka radość”: „Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali” (Mt 2,10). W ich doświadczeniu duchowym odbija się pragnienie poznania Boga, które od początku tajemniczo towarzyszy całej ludzkości. Żydzi byli w szczęśliwym położeniu, ponieważ do nich Bóg przemówił
w sposób bardzo bezpośredni i osobisty, wychodząc im naprzeciw, począwszy od Abrahama. Inne narody, przeczuwając tajemnicę Boga, musiały podjąć własne, naznaczone trudem
i wysiłkiem poszukiwania, postępując przede wszystkim drogą rozumu, starającego się odpowiedzieć na najbardziej wewnętrzne, nurtujące człowieka pytania: Skąd się wziął świat? Jaki jest początek człowieka? Jaki jest jego cel? Dokąd zmierza?
Mędrcy to przedstawiciele tych narodów i ich poszukiwań duchowych. Blask gwiazdy stał się ich przewodnikiem, który bardzo wyraźnie do nich przemawia. Wprawdzie w Jerozolimie stawiają stosowne pytania o Nowo narodzonego Króla, ale wobec zawirowań
i intryg, które na dworze Heroda wywołują ich pytania, niemal z ulgą przyjmują ponowne pojawienie się ich gwiazdy przewodniej, która już wcześniej ich prowadziła.
Gwiazda zaprowadziła ich do domu, gdzie „zobaczyli Dziecię z Matką Jego”, a to, że rozpoznali w Nim Króla, wyraża ich znaczący gest: „Padli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2,11). Kosmiczny znak gwiazdy okazał się skuteczny, ponieważ doprowadził do celu ich pragnienia i prowadzone przez nich poszukiwania. Ich długa droga intelektualna i duchowa znalazła w końcu właściwe zwieńczenie, to znaczy zakończyła się wyznaniem wiary, bo taki jest sens padnięcia na twarz i oddania pokłonu Jezusowi. Dary „złota, kadzidła
i mirry” (Mt 2,11) są zewnętrznym potwierdzeniem ich wiary i wdzięczności za znak, który ich tak wyraźnie prowadził do celu.
Ewangeliczny opis pokłonu Mędrców wspomina wprawdzie Maryję, Matkę Jezusa, ale nie mówi nic konkretnego na temat Jej zachowania, Jej odczuć czy Jej reakcji. Patrząc jednak na cały kontekst opisanego wydarzenia, możemy prawomocnie mówić o ogarniającym Ją zdumieniu, a zarazem Jej radości. Przecież powszechne uznanie, z którym spotyka się Jej Syn, nie może nie wywoływać Jej wewnętrznej reakcji – reakcji Matki, która cieszy się z tego, że Synowi zostaje oddana cześć królewska i zostają Mu złożone
bogate i wymowne dary. Raduje się, że to, o czym Ona już usłyszała w czasie zwiastowania od anioła Gabriela: „Będzie On wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida”
(Łk 1,32), realizuje się na Jej oczach
i staje się udziałem innych ludzi, najpierw pasterzy, a teraz Mędrców.
W przypadku Mędrców ze Wschodu ta radość dodatkowo się pogłębia, gdyż w ich przybyciu i pokłonie ukazuje się uniwersalny sens narodzin Jezusa. Maryja, która od początku swojej misji
doświadcza uniwersalności tej misji,
również doświadcza wielkiej radości,
że ta misja konkretnie się realizuje, obejmując realnie coraz szerszy krąg ludzi. Ludzie wielcy potrafią radować się z tego, że wszyscy ludzie doświadczają jakiegoś dobra, że coś dobrego staje się udziałem wszystkich. Nie ograniczają się do radowania się tylko swoimi osobistymi, partykularnymi, ograniczonymi dobrami. Im ktoś jest większy duchowo, tym widzi więcej i szerzej. Niejednokrotnie już
w teologii Maryję nazywa się „Kobietą powszechną”, ponieważ wobec Boga swoją wiarą występuje w imieniu wszystkich ludzi, a wobec wszystkich ludzi jawi się jako „przyczyna zbawienia”, jak zauważył już św. Ireneusz z Lyonu (zm.
w 202 roku).
Pokłon Mędrców, reprezentantów wszystkich narodów pogańskich, jest potwierdzeniem, że uniwersalna misja Maryi w tajemnicy Zbawienia rzeczywiście się spełnia. Czyż to nie napełniało Jej wielką radością? Taką samą radością, jaka stała się w tym przypadku udziałem Mędrców, poszukujących Boga i Jego daru Zbawienia. ■