Ewangeliczne opowiadanie o nawiedzeniu św. Elżbiety przez Maryję mówi wprost, że radość wyraził Jan w łonie swojej matki. Elżbieta daje jednoznaczne świadectwo: „Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał
w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie” (Łk 1,44). To stwierdzenie jakoś szczególnie dostrzegamy w tym opowiadaniu, ponieważ nas mocno zaskakuje. Raduje się ten, który jeszcze się nie narodził, nie zna nikogo oprócz swej matki, która szczelnie obejmuje go sobą, chroni go jeszcze przed światem i jego oddziaływaniem. Jak dzieciątko mogło wyrazić radość, która w naszym odczuciu domaga się najczęściej jakiegoś bodźca
zewnętrznego, aby mogła się wyzwolić?
Już starożytne interpretacje wydarzenia nawiedzenia podkreślają, że źródłem radości Jana było spotkanie z przebywającym już w Łonie Maryi, oczekiwanym Mesjaszem. Skoro Jan miał być zgodnie z zapowiedziami poprzednikiem Mesjasza, od samego poczęcia był z Nim jakoś związany, to wydaje się logiczne, że Jego bliskość stała się powodem radości. Nie jest tajemnicą, że również dzieci w łonie matki są obdarzone pewną percepcją tego, co dzieje się nie tylko w samej matce, ale także w jej otoczeniu. Zapewne udzieliła mu się radość matki, która spotyka się z Maryją, właśnie przybyłą do niej pospiesznie, aby jej służyć pomocą w oczekiwaniu na narodziny dziecka. Zapewne Jan odczuł tę radość, którą okazała jego matka i wyraziła w pozdrowieniu skierowanym do Maryi, okazując zdumienie, że nawiedza ją nie tylko inna kobieta, spodziewająca się dziecka, ale sama Matka Pana – Matka Boga, a tym samym, że nawiedza ją Ta, która wierzy – bo Jej macierzyństwo ma podstawę w wierze – i której wiara staje się przyczyną zbawienia dla wszystkich.
Pojawia się jednak pytanie o radość Maryi. Ona także jest wyraźnie widoczna w kantyku Magnificat, który wyśpiewuje Bogu w odpowiedzi na pozdrowienie Elżbiety. Już w pierwszym zdaniu stwierdza z głębokim przekonaniem: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy”. Wierzący w Biblii, doświadczając prawdziwości i skuteczności swojej wiary, z której rodzi się zbawienie, na ogół odpowiada Bogu radosnym dziękczynieniem, będącym także Jego uwielbieniem. Jakby podnosi głowę do nieba, aby z radością zwrócić się do Tego, który wszedł w jego życie, który go dotknął swoją łaską, który niejako
podał mu rękę, aby go prowadzić bezpiecznie pośród zamętu świata.
Być może dopiero w tym momencie Maryja zdała sobie sprawę z tego, co stało się w Nazarecie podczas zwiastowania, iż Syn Boży w ciele
jest w Niej, że cieleśnie zamieszkał w Niej Ten, którego zdecydowała się przyjąć, gdy w pełni wiary odpowiedziała odważnie i zdecydowanie Bogu: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1,38). Spiesząc się do Elżbiety, być może Maryja nie zdawała sobie z tego
w pełni sprawy, być może była pod wrażeniem swojej gotowości do służby, ale teraz w pełni odkrywa, że będzie Matką. Kobiety potrafią między sobą komunikować swoje macierzyństwo, wyrażając zachwyt dla tego, co Bóg w nich dokonuje, czyniąc je wyjątkowymi uczestniczkami swojego dzieła stworzenia. Być może w spojrzeniu na Elżbietę w stanie błogosławionym zdała sobie sprawę, że to jest także Jej przeznaczenie.
W spotkaniu Maryi z Elżbietą dochodzi jednak do głosu przede wszystkim tajemnica Zbawienia, które weszło w decydującą fazę urzeczywistniania go przez Boga. Maryja coraz lepiej zdaje sobie sprawę, że nosi w sobie Jezusa – Tego, który będzie źródłem zbawienia dla wszystkich, tego zbawienia, które niesie z sobą powszechną radość, której udziela ludziom sam Bóg, dokonując ostatecznego skierowania ich do Siebie i do udziału w Swoim życiu. W kantyku Magnificat Maryja profetycznie widzi i wyznaje, co będzie efektem działania Bożego w świecie i w Niej osobiście. Krótko mówiąc, dokona się uświęcająca przemiana relacji człowieka z Bogiem i relacji ludzi między sobą. Wobec takich faktów nie można się nie zdumieć, a tym samym także nie próbować radośnie wyrazić wielkości tego, co dzieje się dzięki przychylności Boga, dzięki Jego łasce. Rodzi się więc nowy świat, przenikany obecnością Boga i Jego działania, które nie odwróci się już od człowieka. Pojawia się motyw radości dla wszystkich. ■