Ja: W jednym z amerykańskich filmów o wyprawach krzyżowych reżyser umieścił scenę pasowania głównego bohatera na rycerza i składania przezeń przysięgi. Na jej koniec padają słowa: „To twa przysięga”, a nowo pasowany rycerz wraz z insygniami (tu pierścień) otrzymuje cios w twarz z komentarzem: „A to, żebyś jej nie zapomniał.
Powstań, rycerzu!”.
Rycerz: Oj, niedobrze! Nie dosyć, że pozostajesz w fikcji, to dodatkowo ją wzmacniasz ideologicznymi przedstawieniami i przesłaniami, które często wypaczają obraz rycerza niezwykłego. Nasz rycerz nie jest z tej bajki. Jednak skoro podjąłeś ten temat, to warto zwrócić uwagę, że pasowanie prawie zawsze musi zaboleć.
Ja: Nie chcę się usprawiedliwiać, ale tego uczy nas historia. Rytuał rycerski przewidywał, że młodzieniec, mający zostać rycerzem, po wręczeniu mu ostróg i pasa (stąd „pasowanie”) otrzymywał z rąk innego starszego rycerza (najczęściej swego protektora lub pasującego) bolesne uderzenie rękojeścią miecza lub ręką w kark (dlatego zwane też akoladą) lub w policzek (z łac. alapa). Stąd bierze się przecież symboliczne uderzenie trzy razy płazem miecza po barkach składającego przysięgę. Często było ono tak silne, że przewracało adepta. Był to prawdopodobnie jedyny cios, jaki mógł otrzymać rycerz i nie oddać go. Niektórzy sądzą, że była to próba wytrwałości, aby pamiętał, że przyszłe życie rycerza to nie przelewki. Inni sugerują konieczność utrwalenia w pamięci młodego rycerza samej ceremonii. Wreszcie nie brak takich, którzy dostrzegają przesłanie religijne
– istnieje XIII-wieczne francuskie świadectwo, w którym biskup, uderzając młodego rycerza, nakazywał mu odrzucenie pokus diabelskich, czujność i wierność Chrystusowi. Czyż uderzenie w policzek nie wtargnęło także do tradycyjnego rytuału bierzmowania, czyniąc z chrześcijan rycerzy Chrystusowych i stając się niejako potwierdzeniem, swoistą pieczęcią pod dokonanym aktem?
Rycerz: Nie było jednego ustalonego ceremoniału, zmieniał się on w zależności od kraju i czasu. Jednak kładziono nacisk, aby akt pasowania, jak też wypowiedziana obietnica i zobowiązania, wyryły się w sercu i pamięci rycerza na całe życie. Samo uderzenie jest opisywane w wielu legendach jako bolesne
i powalające (nawet do utraty przytomności). Jednak z czasem stawało się (zwłaszcza gdy odbywało się podczas Liturgii kościelnej) lekkie lub nawet symboliczne.
Dobrze jednak zauważyć,
że istotnym było nabycie
od samego początku
przekonania o tym,
jak łatwo być zaskoczonym,
jak nie jest się przygotowanym
do bycia w pełni rycerzem,
a wreszcie, że nie można
ufać sobie.