Ja: Razu pewnego ulubiony wieszcz – przeczuwając chyba i we mnie „rozlany profil błędnego kawalera” – zaśpiewał piosnkę o rycerzu, z którego dziejów wielu się uczyło bohaterstwa, gorącości i zapału…
Rycerz: …choć liczni jego potomni i nam współcześni wielce się naigrawają, że on i my „tacy mali”.
Ja: „Bo gawiedź śmiać się będzie wielolica, / Niewarta ostróg z la Manczy szlachcica!”… „A my – kawalery błędne, / Bez giermków, z wstęgą na piersi czerwoną, / Przez mokre lasy, przez lasy żołędne / Ciągniemy przędzę z dala zaczepioną…” (Cyprian K. Norwid, Epos-nasza).
Rycerz: Hola, hola, błędny rycerzu! Uważaj, abyśmy nie pobłądzili na, choć przyozdobionym chwałą, lecz powierzchownym i wyimaginowanym, polu walki ze smokami własnych idei i uczuć, niezrealizowanych pragnień i niespełnionych miłości, albo co gorsza nie popadli w pułapkę wysławiania donkiszoterii.
Ja: Jak łatwo jest ulec romantycznemu upojeniu (nawet na twardej i mozolnej drodze odnowy), „po paradyzie latając w promieniach / Z Beatryksami swymi – rozkochani…” (j.w.).
Rycerz: Mimo że oddaliliśmy się od naszego tematu, to jednak rzeczony Poeta pozwala dostrzec kilka zasadniczych i poszukiwanych cech „rycerza nie z tej bajki”: niezłomność i hart ducha, wierność, determinację w działaniu, wiarę w sens zamierzeń podjętych na miarę naszych możliwości. A co jest najważniejsze: heroiczne wcielanie w czyn prawdy, a nie budowanie rzeczywistości na iluzji, oszustwie i hipokryzji. Nieraz w życiu potykasz się przecież z owym „stadem smoków”, „psotnymi gnomami” czy innym „szarym wężem z żółtą wypustką”, w szaty które (nie tylko metaforycznie) przyobleka się „ojciec kłamstwa”. Stąd wymowna puenta, dedykowana wszystkim bohaterom dnia codziennego poszukującym prawdy: „[…] – prawda jedynie wystarczy / Nam, co za prawdą gonim, Don Kichotom, / Przeciwko smokom, jadom, kulom, grotom!…” (j.w.).
Ja: Często wyobrażam sobie, że nasz „stary przyjaciel” „rozlał swój profil” także na naszego szalonego bohatera – niezwykłego Rycerza Maksymiliana. Czy i On nie kruszył odważnie kopii w walce o szczęście dla każdego? Czy nie przez to spotykał się z sarkastycznym spojrzeniem tych, co za „szczęsnych i ogromnych, i czystych” uchodzili? Czy do Jego uszu nie docierał prześmiewczy szept: „głupi czy zwariowany Maksio!”?
Rycerz: Bardziej niż profil, serce w Nim jest odbite – szaleńczo bohaterskie serce, które nie bało się gonić za szczęściem i prawdą. Za tym szczęściem, które obwieścił w pierwszym numerze „Rycerza Niepokalanej” [1 (1922) 4-5],
i za tą prawdą, którą opiewał w dniach najgłębszego jej podeptania w ostatnim swoim „Rycerzu” [19/20 (1941) 6-8].
Ja: Wyczytałem w dodatku do tegorocznego styczniowego numeru „Rycerza Niepokalanej” o celu dla owego oręża (a może i każdego rycerza Niepokalanej): „nie tylko pogłębić i umocnić wiarę, wskazać prawdziwą ascezę i zapoznać wiernych z mistyką chrześcijańską, ale także w myśl zasad Milicji Niepokalanej starać się o nawrócenie akatolików” (Pisma, 895). A pragnąc, by miało ono ton „zawsze przyjazny dla wszystkich bez względu na różnice wiary i narodowości”, dopowiedział, zespalając szczęście z prawdą: „Miłość, której uczył Chrystus – jego charakterem. I właśnie z tej miłości ku zbłąkanym, a przecież szukającym szczęścia duszom, postara się on piętnować fałsz, wyświetlać prawdę i wskazywać prawdziwą drogę do szczęścia” (tamże).
Rycerz: Życzył sobie, aby Niepokalana poprzez to apostolskie narzędzie walki doprowadziła wszystkie dusze „do prawdy i szczęścia na tej ziemi i na wieki w niebie” (tamże). A będąc Jej powolnym, sam – na wzór Jezusa – prawdę i szczęście zaszczepiał, gdzie tylko się znalazł, i przykładem pociągał do Dobroci niestworzonej (por. Pisma, 906). Definitywnie potwierdził to swoim ostatnim artykułem i przypieczętował najwyższym aktem oddania w KL Auschwitz, kiedy szczęście
i prawda miały być wykreślone z serca i myśli człowieka.