Pragnienie szczęścia towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów.
Człowiek szuka szczęścia i czasami je znajduje.
Spoglądając w przeszłość starożytną, można rozróżnić trzy podstawowe wymiary ludzkiego szczęścia, które były owocem refleksji filozoficznej przedchrześcijańskich myślicieli. Dla Arystotelesa szczęście kryło się w życiu zgodnym z naturą. Jak dla ryby szczęściem jest przebywanie w wodzie, a dla ptaka szybowanie w powietrznych przestworzach, tak dla człowieka, którego naturą jest rozumność, szczęściem jest wiedza i organizacja polityczna. Stąd Arystoteles prawdziwego szczęścia człowieka upatrywał w dążeniu do wiedzy. Człowiek bowiem jako homo sapiens prawdziwe szczęście znajduje w umiłowaniu mądrości, toteż filozofowie byli najszczęśliwszymi ludźmi.
Patrząc na ten model szczęścia, łatwo dostrzec, że w naszych czasach pragnienie wiedzy, a często również związanego z nią stosownego tytułu naukowego i rosnącego prestiżu w oczach innych, jest rzeczywistym szczęściem i dążeniem wielu osób.
Drugi model szczęścia, wynikający z rozumności człowieka, pochodził ze zdolności do organizowania się w określoną społeczność, na czele której stała jakaś organizacja polityczna, ujmująca całą społeczność w określone zasady funkcjonowania. A zatem bycie mężem stanu, kimś stojącym na czele, posiadającym władzę nad innymi, było przedmiotem szczęścia. Pęd do władzy pomimo upływającego czasu wciąż towarzyszy człowiekowi. Bycie kimś w hierarchii społecznej państwa czy na szczeblu lokalnym, bycie u władzy, nawet mniejszych jednostek administracyjnych czy organizacji, jest pragnieniem wielu. Człowiek zarządzający czuje się kimś, ma władzę i osoby, którymi może zarządzać i o nich decydować.
Czy jednak te dwa modele szczęścia są w stanie dać człowiekowi szczęście trwałe? Czas, który w pojęciu wielu jest wrogiem człowieka, w pewnym momencie odbiera człowiekowi całe jego szczęście, przekreślając śmiercią jego doczesne życie. Pozostaje mgliste wspomnienie dla potomnych o profesorze czy mężu stanu, które z czasem blaknie, nawet gdy zostanie wyryte na granitowej płycie wieńczącej nagrobek. Spróbujmy zatem poszukać szczęścia gdzie indziej.
Zupełnie inny model szczęścia zostawił nurt filozoficzny zwany od swego założyciela – Epikura – epikureizmem. Miarą szczęścia człowieka jest miara przyjemności. Sięgajmy zatem po szczęście płynące z wielorakich przyjemności. Syćmy nasze ciało szczęściem używania drugiego ciała, by we wspólnym użyciu siebie nasycić niegasnące żądze. Używajmy rozkoszy podniebienia, sycąc się przyjemnością spożywania wyszukanych pokarmów i napojów w specjalnych miejscach. Dla takiego sybaryty (sybarytyzm – kult jedzenia) nie stanowi przyjemności zwykłe zapchanie żołądka czymś smacznym, lecz ważne jest, gdzie się jada (klasa restauracji), na czym się jada (przynajmniej porcelana), w jakim towarzystwie i w końcu za ile, by móc zaimponować innym kwotą uiszczoną za wykwintny lunch w restauracji kategorii lux z ambasadorem. Sięgajmy po przyjemność płynącą z nasycenia wzroku obrazami, dotykając różnych miejsc pięknych, wspaniałych dzieł sztuki, wszelakiego piękna i uroku, dziwów natury i kształtów. Trzeba zbierać silne wrażenia, by przechowywać je w swojej pamięci. Lecz i tu czas wyciera te wszystkie wrażenia i po latach człowiek już nie bardzo kojarzy, czy Dama z łasiczką to była Izabela Czartoryska z Krakowa, czy może romantyczna blondynka
na plaży w Rio de Janeiro. A czyż zapach, subtelny szelest i przyjemność ściskania w ręku wielu banknotów nie jest szczęściem złodzieja, który umknął przed policyjnym pościgiem i w leśnej głuszy rozkoszuje się swoją zdobyczą?
Jakby na przekór poprzednim wizjom szczęścia, stoicy proponowali oderwanie się od wszelkich doznań. Odseparowanie się od wrażeń jest jedynym źródłem prawdziwego szczęścia i wewnętrznego pokoju. Człowiek uciszony, całkowicie zanurzony w apathei – to człowiek prawdziwie szczęśliwy. Buddyzm rozwinął ową miarę szczęścia i doprowadził ją aż do rozpłynięcia się w nirwanie, która stanowi kres wszelkiego bólu i cierpienia.
Jak widać z naszych dotychczasowych analiz, wrogiem ludzkiego szczęścia jest czas. Człowiekowi wydaje się, że posiadł zdolność percepcji czasu. Tymczasem idąc za myślą św. Augustyna, trzeba wyraźnie powiedzieć, że czas wymyka się naszemu oglądowi. Spójrz na zegarek, jak płyną sekundy. Każda z nich zbudowana jest z milisekund, a te można podzielić na jeszcze mniejsze cząstki. A zatem to, co było przyszłością, nagle staje się teraźniejszością, by natychmiast odejść do przeszłości. W tym mikroczasie już się postarzałeś. Znów jakiś wirus pięć razy przeszedł proces mutacji. Ziemia zmieniła swój kształt. Nie widzisz tego, ale z perspektywy czasu w lustrze dostrzegasz posuwający się proces własnej degradacji. Siwe włosy, twarz poorana zmarszczkami i opony jak u TIR-a na brzuchu. Stajesz przed zwierciadłem i jak co ranka pytasz: „Kto jest najpiękniejszy”.
A lustro pewnego dnia odpowie: „Przesuń się, bo muszę się rozejrzeć”. Młodość została w przeszłości, a wraz z nią przeminęło szczęście i piękno. Co zostało?
Gdy nadeszła pełnia czasu, w historię ludzkości wszedł Jezus Chrystus, głosząc obietnicę szczęścia bez miary. Szczęścia, które nie umiera wraz z ciałem, ale trwa na wieki. Tym szczęściem jest On sam. Kto za Nim idzie, nie umrze na wieki i odnajdzie szczęście. A zatem jeśli okruchy czasu przepływają ci przez palce, oddaj je Władcy czasu. Tylko On ma moc zatrzymać czas i podarować człowiekowi wieczność. Każda chwila z Nim: czy jecie, czy pijecie, czy śpicie, czy pracujecie, czy cokolwiek czynicie, czyńcie to na Jego chwałę. Czas dla Jezusa jest zatrzymaniem przy sobie szczęścia, które nie odejdzie, lecz będzie wieczne wraz z Nim w domu Ojca. Czas to miłość Boga:
Me życie jest cieniem,
me życie jest chwilką,
Co ciągle ucieka i ginie.
By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko,
Ten dzień dzisiejszy jedynie!…
O jutro się modlić nie jestem ja w stanie,
Choć nie wiem, jak życie popłynie;
Dziś strzeż mnie, dziś broń mnie,
dziś tylko, o Panie,
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.
Gdy myślę o jutrze,
przejmuje mnie trwoga,
Tak smutno na łez tej dolinie;
Lecz próby ja pragnę i cierpieć dla Boga
Przez dzień ten dzisiejszy jedynie.
Przy Sercu Twym blisko
nie smucę się znojem,
Ni walką, ni trudem – to minie;
Ach, weź mnie, o Jezu,
i w Sercu skryj Twoim
Na dzień ten dzisiejszy jedynie.
Ach, skończy się wkrótce
to moje wygnanie,
Wiecznego blask zalśni mi słońca;
I śpiewać Ci będę na wieki, o Panie,
To „dzisiaj” bez kresu i końca.
św. Teresa od Dzieciątka Jezus,
Moja pieśń na dzień dzisiejszy ■