Co zrobić, żeby zobaczyć nadchodzące dobro?

„Cześć, żebraki!” – takimi słowami witała nas, franciszkanów konwentualnych, łażących trasą Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymki Metropolitalnej w Grupie Brą­zowej (znają Państwo tych rzezimieszków, oj, znają; redagują oni i piszą do „Rycerza”…),
s. Matylda ze służby medycznej, wykwalifikowana nastawiaczka kości i stawów. Czy tak pokracznie wyglądaliśmy, czy też s. Matylda znakomicie zna historię średniowiecznych ruchów religijnych i wie, że Franciszek z Asyżu wśród żebraków krążył? – nie wiadomo. Zasłużyliśmy na przydomek „żebraki” i już.
Ale nie jest to wcale takie dalekie od prawdy… W dzisiejszej Ewangelii pojawiają się bowiem Błogosławieństwa, ale tylko cztery, bo w wersji Łukaszowej. Pierwsze z nich donosi, że błogosławieni są ubodzy, bo do nich należy królestwo Boże. Tertulian, starożytny pisarz chrześcijański (Przeciwko Marcjonowi, 4.14), pisze, że słowo „ubodzy” z dzisiejszej Ewangelii należy przetłumaczyć jako „żebracy”, bo o to właśnie tu chodzi. Można by zatem przeczytać to Błogosławieństwo
i tak: „Błogosławieni żebracy, błogosławieni, którzy żebrzą, bo do nich należy królestwo niebieskie…”.
Jest tu zatem o tych wszystkich, którzy uznają, że są żebrakami: że niczego nie mają, że wszystko, co mają, jest prezentem, że są w potrzebie, że nie mają tego, czego im potrzeba.
Pierwsze czytanie z dzisiejszej Liturgii daje nam dodatkowy klucz do zrozumienia Ewangelii. Mówi, że tylko ci, którzy ufają Panu, którzy na Nim opierają swoje życie, są w stanie dostrzec nadchodzące dobro!
Uznanie, że jestem żebrakiem, że potrzebuję Jego łaski – otwiera oczy. Widzę Jego błogosławieństwo wszędzie. Wszystko to, co wokół mnie – jest prezentem. W takim kontekście „Cześć, żebraki!” równa się „Cześć, szczęściarze!” ☺