Niby te dzisiejsze teksty mówią o nawróceniu, o miłosierdziu, ale tyle w nich o jedzeniu, że można mieć wątpliwości, jaki jest główny temat dzisiejszych czytań.
I Czytanie mówi o ostatnim zbiorze manny, lud celebruje Paschę już w Ziemi Obiecanej i od teraz będzie jadł nie pokarm z nieba, ale płody ziemi. Pamiętamy, że narzekał na tę mannę, oj, narzekał… Ale to dzięki niej wędrował przez pustynię. Psalm też mówi o jedzeniu, zaprasza bowiem do tego, aby skosztować… – jak dobry jest Pan! A Ewangelia zaczyna się od tego, że Jezus je z grzesznikami. I gdy na to jedzenie z grzesznikami obruszają się faryzeusze, Jezus opowiada przypowieść. O jedzeniu!
Oto syn marnotrawny. Nie ma ochoty jeść w domu, chce jeść po swojemu i idzie w świat. Nie wychodzi mu ten pomysł do końca, bo zaczyna cierpieć głód, ale nikt mu nie chce dać nawet tego, co świnia nie zeżre… Marzy zatem o chlebie, który jedzą najemnicy w domu ojca, i chce wrócić, po to, aby stać się najemnikiem i móc jeść chleb. Gdy przychodzi do domu, jedną z pierwszych rzeczy, które słyszy, to ta, że trzeba zabić utuczone cielę. Jego nawrócenie ma zatem smak cielęciny
i zapach grillowanego mięsa.
O tuczonym cielęciu będzie jeszcze dwa razy w dzisiejszej Ewangelii. Starszemu synowi cała ta zabawa w pieczenie cielęciny tak się nie będzie podobała, że wygarnie ojcu to, co o nim myśli: „Nigdy nie dałeś mi koziołka, żeby grilla z kumplami zrobić!
A teraz wraca ten łajdak, któren się wszetecznie wszem i wobec chędożył, i każesz piec wołowinę!”.
Ot, opowieść o naszym życiu. Nie smakuje nam czasami nasze życie, nasze relacje, nasza historia, nasze dni. Chcemy jeść co innego, mamy apetyt na dziwne rzeczy. Inne, wyszukane, egzotyczne. I idziemy w świat, zaczynamy konsumować bez umiaru, ale potem zaczynamy przymierać głodem. I chcemy z powrotem do domu, do naszego świata, który nagle odkrywamy piękny. A po przyjściu do domu odkrywamy, że jest on jeszcze piękniejszy, bo można urządzić święto. Oto jedna z historii. Ta o marnotrawnym synu.
Druga z historii to ta o synu starszym. To historia o tych, którzy nie mają odwagi pójść w świat. A zatem pozostaje im siedzieć w domu i narzekać… Okazuje się jednak, że można było cały czas świętować, wystarczyło pogadać z ojcem…
Nawrócenie smakuje befsztykami z cielęciny (wersja wegańska przewiduje grillowane bakłażany?). Jest nadzieja dla grzeszników – mogą wrócić. Jest nadzieja i dla tych, którzy posępnym wzrokiem patrzą na tych, co wrócili, tak jakby zazdrościli im tego, że poszli w świat i spróbowali innych potraw. (Ale uwaga – ich zazdrość często zbudowana jest przez pokusę, która przykrywa ogonem tę część opowieści, w której mowa o głodzie. Za głupotę grzechu płaci się głodem). ■
Czy nawrócenie ma zapach grillowanej cielęciny?
