Św. Piotr na dystansie dwóch wersetów wygrywa Mistrzostwa Świata w konkurencji na najszybszą utratę pozycji w rankingu zaufania społecznego i prestiżu. Najpierw uznaje w Chrystusie Mesjasza i za to zbiera pochwały (por. Mt 16,17-19); chwilę potem objawia się jako ktoś, kto kompletnie nie rozumie Jezusowego pomysłu na realizację zapowiedzi o Mesjaszu i zbiera za to burę.
Te dwie postawy Piotra opisują każdego z nas. Z jednej strony jest w nas coś, co chciałoby, żeby było zawsze z górki, z wiatrem i po
asfalcie. Z drugiej strony jest w nas coś, co chciałoby uniknąć wszystkich chwil, gdy w życiu jest pod górkę, pod wiatr i po wertepach.
Ale w życiu jest tych drugich sytuacji znacznie więcej. I mamy do wyboru: albo uciekać od takich sytuacji, czy też brać je na siebie ze zniechęceniem, z przekonaniem, że znowu coś nam spadło na głowę; albo potraktować tego typu zdarzenia jako wyzwania, jako zadanie do rozwiązania.
Jezus zachęca,
by wziąć swój krzyż.
Świadomie, dobrowolnie, wziąć całkowitą odpowiedzialność
za podjęcie się próby
rozwiązania problemów,
jakie przed nami wyrastają.
To wcale nie oznacza
spokojnego życia, słodyczy
i radości. Często oznacza
to smutek, zaniepokojenie,
nieprzespane noce,
strach i utratę sił.
Potrzeba pokory, aby wziąć na siebie krzyż, gdyż wziąć odpowiedzialność za jakiś problem znaczy wystawić się na krytykę.
Alternatywą jest niewzięcie krzyża, niepodjęcie się próby rozwiązania danego problemu. Ale jeśli nie chcesz pobrudzić sobie rąk problemami, trudnymi sprawami, bo mogłaby ucierpieć na tym twoja reputacja,
to prawdopodobnie oznacza to też, że stracisz życie, stracisz okazję do zmienienia świata na troszkę lepszy.