21. Październik 01

Królowo różańca świętego – módl się za nami

Na początku XIII wieku były ciężkie czasy dla Kościoła.
Papież Innocenty III często noce spędzał bezsennie, szukając ratunku.

Bolało go, że Ziemia Święta, po której kiedyś stąpał Zbawiciel, zostaje w rękach pogan, że moralność stacza się w niziny, że poszczególne miasta i państwa żyją w niezgodzie, a w północnych Włoszech i południowej Francji szerzy się coraz bardziej herezja albigensów, tym niebezpieczniejsza, że występuje z hasłami reformy Kościoła, a w rzeczywistości głosi okrutne błędy, bluźniąc samej Matce Naj­świętszej – odrywając coraz więcej dusz od Kościoła Chrystusowego. Papież tym smuci się. Polecił jednemu z gorliwych kapłanów o imieniu Dominik, by ze współbraćmi nowego zakonu głosił prawdy Boże, a zwalczał błędy. Dominik usłuchał Ojca Świętego. Podjął się tej pracy z całym zapałem, ale jej wyniki są bardzo nikłe. Udaje się więc po pomoc do Matki Najświętszej. Kiedy raz do Niej modlił się gorąco w 1208 roku, to ukazała mu się Matka Boża otoczona gronem aniołów i zaleciła, aby odmawiał i szerzył nabożeństwo 150 Zdrowaś Maryjo, połączonych
w 15 tajemnic, przypominających radosne, bolesne i chwalebne sceny z życia Chrystusa i Maryi.
Dominik chwycił się tego sposobu; mo­dlił się i innych zachęcał, by odmawiali 150 Zdrowaś Maryjo według sposobu, jaki podała Matka Najświętsza, a który potem nazwano Różańcem. Pochodzi on od słowa „róża”, bo jak różami wieńczy się obraz Maryi, tak tu zdrowaśkami oplata się Jej dobroć. I jak gałązka róży składa się z liści, cierni i pięknych kwiatów, tak tajemnice Różańca uwite są ze scen radosnych, bolesnych i chwalebnych.
Skutek tego nabożeństwa był nadzwyczajny. Całe tysiące odstępców wracały do Kościoła katolickiego. Sam św. Dominik osobiście nawrócił ponad 100 000 zatwardziałych grzeszników i błędnowierców.
Różaniec to najpiękniejsza modlitwa. Składa się bowiem z modlitwy Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, one mają swój początek z nieba. Jest niezwykle miły Matce Najświętszej. Sama o tym mówiła do bł. Alana de Rupe, zmarłego około 1460 roku. Przeszedł on prawie całą Francję, Niemcy, Belgię, Holandię, a wszędzie opowiadał ważność i skuteczność Różańca. Wycierpiał też wiele z tego powodu. Ale im więcej napotykał doświadczeń, tym większymi łaskami darzyła go Najświętsza Dziewica. Pocieszała, dodawała sił, a często sama nawiedzała. Podczas tych słodkich spotkań mówiła m.in.: „Ile razy mnie przez Różaniec pozdrowisz, tyle razy mnie, Dziewicę, na Królową koronujesz”. „Po Ofierze Mszy świętej Różaniec jest dla mnie najprzyjemniejszy”. „Kto mi poleca duszę przez Różaniec, nie zginie na wieki. Nabożeństwo Różańca jest oznaką dobrego życia i przeznaczenia do niebieskiej chwały. Pragnę, by ci, którzy odmawiają Różaniec, otrzymali w życiu
i przy śmierci oświecenie, pełnię łaski i wolność od najazdów szatańskich”. Oto najlepsze orędzie o Różańcu, bo to orędzie samej Matki Najświętszej.
Różaniec to piękna modlitwa ze względu na swą treść. Sędziwy misjonarz, o. Conway, będąc raz w pewnym zamożnym angielskim domu, zauważył, że pani domu nosi na szyi różaniec prostej roboty. Zapytał więc o jego historię, sądząc słusznie, iż musi on stanowić jakąś rodzinną pamiątkę.
– Proszę ojca – odpowiedziała gospodyni – nasza rodzina należała kiedyś do najzagorzalszych protestantów. Wychowano nas w przekonaniu, że katolicy to ludzie ciemni, zabobonni, odmawiają na przykład taką naiwną modlitwę, jak Różaniec. Skoro dorosłam, starałam się z mężem, aby żaden katolik nie dostał się do naszej służby ani nie miał styczności z naszymi dziećmi. Ale pewnego razu jedna ze służących, cała wzburzona, przyniosła mi różaniec znaleziony u bramy wschodniej i zaznaczyła, że na pewno musiała go zgubić stara, biedna Irlandka, która przynosi codziennie jarzyny na sprzedaż. Akurat tego dnia mieliśmy gości. Pokazałam im różaniec. Posypały się drwiny z naiwnych praktyk katolików. Wreszcie umówiliśmy się, że jutro zbierzemy się znowu i sprowadzimy ową Irlandkę, co zgubiła różaniec, aby ubawić się jej kosztem. Nazajutrz sprowadzono staruszkę do salonów. Weszła niepewnie.
– Nie gniewaj się – rzekłam – że cię wezwałam, ale chciałam ci oddać waszego katolickiego bożka – i pokazałam jej różaniec.
– O, pani, znalazł się mój różaniec! Niech pani Bóg stokrotnie wynagrodzi! – wołała
z radością. – Bóg zapłać, pani…
To powiedziawszy, zbierała się do wyjścia.
– Zaczekaj, proszę – rzekłam. – Czy ty naprawdę odmawiasz ten Różaniec? Czy cię nie nudzi owa modlitwa?
– Ja wiem – odpowiedziała Irlandka –
że państwo się ze mnie naśmiewają. Ja czytać nie umiem, ale o. Mahonay, który nauczył mnie odmawiać Różaniec, wytłumaczył mi także jego znaczenie. Oto, czego mnie uczy Różaniec: widzicie krzyżyk, moi państwo? Kiedy na niego patrzę, to myślę o Chrystusie umarłym dla mnie na Kalwarii. Całuję Jego Rany i mówię: „Zachowaj mnie, Panie Jezu, abym kiedykolwiek miała Cię obrazić”. Ten największy paciorek na przedzie i trzy mniejsze uczą mnie, że jest jeden Bóg, ale w Trzech Osobach. Każdy dziesiątek przypomina mi, że mam zachować dziesięć przykazań Bożych, a pięć tajemnic mi mówi, że Kościół dodał jeszcze pięć kościelnych przykazań. Różaniec składa się z 15 tajemnic wyjętych z życia Chrystusa i Matki Bożej, podzielonych na części: radosną, bolesną i chwalebną. Otóż, kiedy chodzę po świecie i uczciwie zarobię na chleb powszedni, to sobie odmawiam tajemnice radosne. Kiedy znów nadejdzie przykry dzień, nawiedzą mnie cierpienia, tak że i do garnka nie ma co włożyć, to sobie mówię tajemnice bolesne. A kiedy znów mężnie znoszę strapienia i radość zawładnie sercem, to powtarzam sobie tajemnice chwalebne
i dlatego Różaniec jest moim nieodłącznym towarzyszem.
– Tyle powiedziała nam stara Irlandka. Od tej pory – kończy pani domu – sumienie nie dawało mi spokoju. Prosiłam Irlandkę, aby mi ofiarowała swój różaniec, a ja kupię jej inny. Po chwili wahania zgodziła się.
Ja zaś ukradkiem przed mężem go odmawiałam. Maryja mnie nie zawiodła. Wkrótce nawróciłam się. Przyjęłam wiarę katolicką. W krótkim czasie uczynił to także mój mąż i siedmioro dzieci ku mojej niezmiernej radości. Teraz już ojciec rozumie, dlaczego tak cenię ten różaniec…
I my nie rozstawajmy się z różańcem. Niech i dla nas będzie on nieodłącznym towarzyszem. Przesuwajmy jego ziarenka osobiście lub w gronie rodziny, wielbiąc Maryję, prosząc Ją o różne łaski, a jeżeli za życia będziemy Ją wieńczyć zdrowaśkami Różańca, to Ona kiedyś uwieńczy nas w niebie koroną chwały wiecznej. ■

Zajrzyj do nas na FB