Zanim wylądował helikopter

CZĘŚĆ I

Była sobota, 18 czerwca 1983 roku. Koniec wiosny, lato za progiem.
Na szkolnym boisku piłki nożnej Niższego Seminarium Duchownego w Niepokalanowie, zamienionym na lądowisko, wylądował helikopter Mi-8 z Janem Pawłem II, jego świtą i ochroną. Powitały Go: osobistości rządowe i kościelne, wiwaty wiernych, trąby orkiestry, pochylone sztandary, szpaler braci strażaków w srebrzystych hełmach, franciszkanin z bochnem chleba, baranek od rolników z Poznańskiego i falujący od wiatru śmigieł łan wykoszonej pszenicy. Rozpoczęła się jedyna w historii Niepokalanowa uroczystość.

Papież „z dalekiego kraju”, jak określił Polskę, przybył do polskiego klasztoru, aby podziękować Bogu za osobę Świętego z Niepokalanowa, który oddał życie za bliźniego. Wypełnił dosłownie słowa Jezusa Chrystusa: „Nie ma większej miłości…”. Zaproszenie do tej wizyty władze zakonu Ojców Franciszkanów złożyły tuż po kanonizacji Ojca Maksymiliana Kolbego, czyli w październiku 1982 roku. Droga
do Niepokalanowa okazała się bardzo trudna. Sic itur ad astra. Przez trudy do gwiazd.
Program pobytu Ojca Świętego w Niepokalanowie przewidywał sześć godzin: 9.30-15.30 i obejmował: modlitwę w celi św. Ojca Maksymiliana, spotkanie z duchowieństwem w bazylice, uroczystą celebrę przy ołtarzu polowym, obiad w refektarzu klasztornym razem z zakonnikami i zaproszonymi gośćmi, odpoczynek w specjalnie przygotowanym apartamencie oraz pożegnanie przed odlotem do Częstochowy.
W Niepokalanowie był: zapowiedziany, oczekiwany, opisany, sfotografowany, sfilmowany, wyśpiewany i do dziś wspominany, choć 40 lat minęło… O drugiej pielgrzymce
Jana Pawła II do Polski naród usłyszał już oficjalnie z komunikatu TV wieczorem 23 marca 1983 roku, a następnego dnia PAP oświadczyła, że Henryk Jabłoński, przewodniczący Rady Państwa, w imieniu władz PRL i swoim, w porozumieniu z Episkopatem Polski zaprosił Jana Pawła II do ponownego odwiedzenia Polski, i że Dostojny Gość odwiedzi: Warszawę, Teresin, Częstochowę, Poznań, Wrocław, Górę Św. Anny, Piekary Śląskie i Kraków. Niepokalanów był ukryty pod Teresinem. W dniu przylotu, to jest 16 czerwca, na polecenie Episkopatu w polskich kościołach przez dziesięć minut biły wszystkie dzwony. Klasztor o pielgrzymce do Niepokalanowa wiedział już wcześniej. W kwietniowym numerze „Rycerza” podano informację o czerwcowej wizycie Ojca Świętego w Ojczyźnie. „Wszyscy pragniemy tej wizyty – napisał redaktor – i wiążemy z nią poważne nadzieje… Oczywiście to nie nadzieje polityczne czy ekonomiczne… Wizyta Ojca Świętego ma charakter duszpasterski… Przyjeżdża On jako zastępca Chrystusa Pana, jako najwyższy Pasterz i Głowa Kościoła, jako Ojciec do swoich dzieci. Do nas, Polaków, przyjeżdża jako
Rodak, Syn polskiej ziemi”.
Wcześniejszej informacji wymagały przygotowania niektórych obiektów, jak dróg dojazdowych na terenie klasztoru, o długości 222 metrów, wylanych asfaltem na szerokości 5 m i grubości 20 cm. Także urządzenie apartamentu papieskiego na piętrze wyremontowanego domu wymagało zachodu i pracy. Od czasu wizyty dom ten nazywa się Domem Jana Pawła II.
Pierwsza narada organizatorów w osobach o. wikariusza Prowincji Klemensa Śliwińskiego i o. gwardiana Niepokalanowa Janusza Głazowskiego u wojewody w Skierniewicach odbyła się 14 marca. Tydzień przed uroczystością zmarł o. prowincjał Stanisław Frejlich. Jego funkcje w przygotowaniu przejął więc wikariusz Prowincji o. Klemens. W sumie odbyło się 21 roboczych i urzędowych spotkań.
Zanim wylądował helikopter, w klasztorze działo się tak dużo, że nie sposób wszystko opisać. W jego zagrodzie zaczęły się przygotowania do świętego koncertu z udziałem Głowy Kościoła w roli głównej. Uwerturę przygotował klasztor. To było wielkie i trudne zadanie. Do jego wykonania klasztor przede wszystkim musiał liczyć na własne siły. Stan liczebny klasztoru w tym czasie to: 26 kapłanów, 174 braci zakonnych, 11 nowicjuszy, 25 postulantów i 80 uczniów Niższego Seminarium Duchownego. Przełożonym był o. Janusz Głazowski (lat 63), człowiek surowy, niezwykle pracowity i kontaktowy. Dzięki tym cechom charakteru prace szły pomyślnie i w bardzo szybkim tempie. Wielką pomoc stanowili wierni z parafii i liczny wolontariat. Czynnościom przygotowawczym sprzyjały doświadczenia z pierwszej, sprzed czterech lat, pielgrzymki papieskiej do Polski. Szczegóły wizyty musiały być uzgadniane:
ze Stolicą Apostolską, Episkopatem Polski, Zarządem Zakonu, władzami reżymu Polski Ludowej – nieprzychylnego, a nawet wrogiego działaniom Kościoła. Trwał stan wojenny, w podziemiu działała prześladowana „Solidarność”, władze komunistyczne z wizyty Papieża usiłowały coś ugrać dla siebie. Całą operację prowadzono z użyciem sił: Milicji Obywatelskiej (MO), Służby Bezpieczeństwa (SB), Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO), Biura Ochrony Rządu (BOR), Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO) i Straży Pożarnej (OSP). W sumie tysiące ludzi wyszkolonych i przygotowanych na różne scenariusze. Część była mundurowych, więcej bez oznakowania. Mamy niepotwierdzony przekaz, że w tej operacji brał udział kpt. Grzegorz Piotrowski, późniejszy morderca ks. Jerzego Popiełuszki.
Wszystkie przygotowania sprawdzały wyznaczone komisje. O jednej z nich wspomina br. Czesław Adamiak, pielęgniarz klasztorny. Specjalna Komisja do Spraw Opieki Zdrowotnej, składająca się z czterech osób: dr. Chmielewskiego ze Skierniewic, dr. Kazimierza Grzybowskiego i Franciszka Pasiaka z Sochaczewa oraz urzędnika państwowego – sprawdziła miejsca namiotów dla służby zdrowia, stosowną ilość przenośnych szaletów, kładki nad Teresinką, klasztorny gabinet zdrowia i jego zasoby, bazylikę, apartament papieski, kuchnię i refektarz. Br. Czesław Adamiak oprowadzał Komisję po tych miejscach, chociaż panowie mieli bardzo dokładne plany klasztornych obiektów. W refektarzu dr Pasiak zwrócił się z propozycją do br. Czesława: „Niech brat postara się dla mnie o habit, abym mógł zjeść obiad z Ojcem Świętym”. Słyszał to towarzyszący urzędnik i zareagował: „Czy pan to mówi serio, czy żartem?”. Jest przysłowie: „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”…
Dużo wcześniej, bo 6 maja, trasę dojazdową i miejsce na ołtarz obejrzeli urzędnicy wspólnej komisji państwowej, której przewodniczył wiceminister Stefan Staszewski, i watykańskiej pod kierunkiem prałata Roberta Tucciego, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo Papieża.
W dniu 19 maja przybyli ze Skierniewic: wojewoda Kazimierz Jan Borczyk i dyrektor Urzędu do Spraw Wyznań Leon Wiśniewski. Wyjechali zadowoleni z prac przygotowawczych. Od 26 maja nad wszystkimi przygotowaniami non stop miały nadzór służby Biura Ochrony Rządu, które wzrastały liczebnie, im bliżej było wizyty. Na dziesięć dni przed wizytą dla inspekcji przygotowań przyleciał helikopterem bardzo rano minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak.
Równie liczne były służby kościelne, około 1500 osób, z widocznymi oznakami tożsamości. Częściowo były już przeszkolone przed pierwszą pielgrzymką, dlatego działały bardzo sprawnie. Osoby poruszające się po terenie klasztoru musiały mieć widoczne oznaki w formie plakietki z fo­tografią.
Wokół ogrodzenia klasztornego ustawiono 36 posterunków MO. Na terenie klasztoru – dziewięć, w tym jeden na wieży kościelnej. Wejście pielgrzymów było możliwe tylko przez kontrolowane bramki, nazwane rękawami wpustowymi. Tu razem działały służby rządowe i kościelne. Wejścia rozpoczęły się o godz. 4.10. Do sektorów co kilkanaście osób wchodził ubowiec bez oznakowania. Pod pozorem zachowania bezpieczeństwa Głowy Państwa Watykańskiego władze różnego stopnia stawiały dokuczliwe warunki tej wizyty. Z rozporządzenia władz, aby orszak papieski nie wychodził na ulicę, trzeba było wykuć w betonowym ogrodzeniu przejście z klasztoru do bazyliki. Wymuszone przejście dziś nazywamy Bramą Papieską.
W uroczystej celebracji Mszy świętej jest przewidziana procesja z darami. Wzięło w niej udział kilkanaście par. Franciszkanie z Niepokalanowa ofiarowali Ojcu Świętemu pektorał, to jest ozdobny krzyż z łańcuchem, wykonany przez klasztornego złotnika, br. Mariana Jarzębskiego. W procesji uczestniczył też Franciszek Gajowniczek z obrazem św. Ojca Maksymiliana. Dzieci po Pierwszej Komunii świętej wręczyły Papieżowi piernik w kształcie serca, siostry zakonne kwiaty w porcelanowym wazonie, franciszkanie – odlew globu ziemskiego z napisem: „Do Boga przez Niepokalaną” oraz stułę czerwonego koloru. Grupa w strojach łowickich ofiarowała szaty liturgiczne, rolnicy – gobelin przedstawiający Matkę Bożą Częstochowską, oraz sztandar, pracownicy Zakładów Przemysłu Tekstylnego – 100 par skarpet.
Służby rządowe bardzo szczegółowo badały przygotowane do procesji ofiarniczej dary. Wycofano te, które kojarzyły się z działalnością „Solidarności”. Likwidowano także transparenty, proporczyki i oznaczenia solidarnościowe. SB zabroniła zapowiadania celebry proboszczowi o. Władysławowi Matejce, chociaż z pozycji hierarchicznej należało to do jego obowiązków. Jaka przyczyna? „Swą postawą nie gwarantował właściwego przebiegu uroczystości” – jak zapisano w protokole.
Zastąpili go wikariusze: o. Zbigniew Rzezak i o. Anzelm Grabowski. Prawdziwa przyczyna tej ingerencji to odmowa Proboszcza odczytania przygotowanych przez władze apeli.
Inny spiker, o. Lucjan Ubysz, z nastawni PKP zapowiadał kierunki i czas odjazdu dodatkowych pociągów. Zarząd PKP skutecznie włączył się w prace przygotowawcze. Przedłużono peron w kierunku Sochaczewa, dano dodatkowe oświetlenie, poprawiono chod­niki i usprawniono dojścia do klasztoru. Do stacji Szymanów, dziś Teresin Niepokalanów, przybyło na uroczystości osiem pociągów: dwa z Łodzi, dwa ze Skierniewic, po jednym z Radomia, Konina, Aleksandrowa Kujawskiego i Warszawy. Ogółem tymi pociągami przybyło około 16 000 pątników. Na wyznaczonych parkingach znajdowało się ponad 600 autokarów, około 5 000 samochodów prywatnych. Liczby urzędowych aut w sprawozdaniu nie podano. Przybyło 18 zorganizowanych i zgłoszonych pielgrzymek pieszych. W kilku interweniowała milicja, zabierając niesione transparenty, czapki ze znaczkami „Solidarności”. Zapisy urzędowe wspominają tylko te, gdzie interweniowała milicja. Kilka osób aresztowano za posiadanie druków i znaków solidarnościowych. Do wiadomości podano jedynie ich imiona.
Plan całej operacji zatwierdził 6 lu­tego 1983 roku Aleksander Grodecki, naczelnik Komendy Wojewódzkiej MO w Skiernie­wicach – a nadano jej kryptonim „Zorza”. Nie wiemy, kto go nadał i dlaczego taki. Sama nazwa jest nacechowana pozytywnie, a nawet uroczo i proroczo. Zorza jest zapowiedzią wschodu słońca, światła rzeczy, zdarzeń i umysłu, tak bardzo potrzebnego ówczesnemu społeczeństwu…
Gmina Teresin bardzo przychylnie i aktywnie włączyła się w przygotowania do papieskiej wizyty. Pokaźna jej część należała
do niepokalanowskiej parafii. A poza tym cały zaszczyt papieskich odwiedzin na nią spadał, gdyż komunikaty skrzętnie pomijały Niepokalanów, wymieniając Teresin jako miejsce spotkania z Papieżem. Poczta w Teresinie zadbała o filatelistyczną galanterię
ze znaczkami i okolicznościowym stemplem. Pokaźny przydział tych jednostek udostępnio­no klasztorowi. ■