Objawienia Niepokalanej w Gietrzwałdzie
Kulturkampf – antykatolicyzm i germanizacja
Matka Boża ukazywała się w Gietrzwałdzie w 1877 r. Był to czas walki z polskością oraz z Kościołem katolickim na terenie państwa pruskiego. W pierwszych 20 latach po Wiośnie Ludów (1848/1849) katolicyzm w państwach niemieckich przeżywał prawdziwy renesans, zarówno w wymiarze ściśle religijnym, jak i społecznym. Niezwykle wymowne pod tym względem dane pochodziły z największego państwa niemieckiego – Prus. Na terenie całej monarchii Hohenzollernów w roku 1855 pracowało niewiele ponad 700 katolickich zakonników i zakonnic. W 1869 r. liczba ta wzrosła do niemal 6 tys., by w 1872 r. sięgnąć prawie 9 tys.
Po 1848 r. odradzało się katolickie życie religijne w tych regionach Niemiec, w których zamarło od czasu oświecenia i fali sekularyzacji związanej z likwidacją wielu katolickich instytucji (świeckich i duchownych) po rozwiązaniu Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego (1806 r.). Po Wiośnie Ludów odradzały się np. pielgrzymki do miejsc, które od kilkudziesięciu lat nie przyciągały pątników, i wydawało się, że nigdy już te pielgrzymie szlaki się nie odrodzą. W drugiej połowie XIX w. katolicyzm w krajach niemieckich odradzał się również w wymiarze społecznym, czego wyrazem był rozwój po 1848 r. sieci katolickich stowarzyszeń zawodowych (rzemieślniczych i robotniczych). Poprzez organizowanie w latach 50. XIX w. pierwszych katolickich stowarzyszeń kobiecych, Kościół był w awangardzie społecznej aktywizacji kobiet.
…i komu to przeszkadzało?
To zjawisko katolickiego renesansu było obserwowane z niepokojem przez rozmaite środowiska niemieckiego liberalizmu, szukającego z powodzeniem sojuszników w walce z „katolickim zagrożeniem” w pewnych odłamach niemieckiego (głównie pruskiego) protestantyzmu. W prasie liberalnej w piątej i szóstej dekadzie XIX w. alarmowano, że odradzający się nad Renem i Łabą katolicyzm stanowi śmiertelne zagrożenie dla „niemieckiej kultury” i „niemieckiej tożsamości”, ponieważ – jak twierdzono w tych samych mediach – katolicyzm oznacza „zacofanie” i „wysługiwanie się Rzymowi”. Konstruowany w ten sposób przekaz propagandowy miał na celu wytworzenie i utrwalenie następującego ciągu skojarzeń: katolicyzm to „ciało obce” w Niemczech, a niemieckość w wymiarze politycznym i kulturowym to protestantyzm, nowoczesność to „duch Wittenbergi”, cywilizacyjne zapóźnienie to „duch Rzymu”.
Jak wskazują historycy zajmujący się badaniem tego liberalnego antykatolicyzmu w krajach niemieckich po Wiośnie Ludów, amplituda ataków na Kościół i katolików była tak wielka, że można mówić wprost o „paranoi i histerii” (M.B. Gross). Najlepszym dowodem była prawdziwa eksplozja po 1848 r. publikacji wymierzonych w Towarzystwo Jezusowe, utrzymanych w tonie z gruntu histerycznym, widzącym wszędzie „jezuicki spisek”. Można więc powiedzieć, patrząc na dzieje niemieckiego katolicyzmu po Wiośnie Ludów, że uderzenie, które nastąpiło w Kościół katolicki po powstaniu zjednoczonej „krwią i żelazem” przez Prusy Rzeszy Niemieckiej (1871), było potwierdzeniem diagnozy, którą postawił kiedyś bł. Stefan kard. Wyszyński. Prymas Tysiąclecia, odnosząc się do sloganu XIX-wiecznych liberałów: „Wolny Kościół w wolnym państwie”, zauważył, iż „już na przełomie XIX w. dostrzeżono, że tak zwana absolutna wolność Kościoła w państwie za bardzo Kościołowi pomaga w jego rozwoju. Dlatego też wymyślono co innego, a mianowicie tak zwany rozdział Kościoła od państwa” (Warszawa, 25 stycznia 1976 r.).
Kulturkampf – część większej całości
Antykatolicka „wojna o kulturę” (Kulturkampf) w Rzeszy Niemieckiej po 1871 r. była fragmentem ogólnoeuropejskiego zjawiska odgórnie – za sprawą władz państwowych – narzucanej laicyzacji. Posługiwano się przy tym hasłem – sięgającego czasów rewolucji francuskiej – „rozdziału Kościoła od państwa”. W rzeczywistości jednak nie chodziło o żaden „rozdział”, tylko o próbę podporządkowania Kościoła państwu rządzonemu przez siły z gruntu wrogie wobec katolicyzmu; katolicyzmu rozumianego jako religia oraz jako pewna wizja szeroko rozumianej kultury. W przypadku Niemiec zdominowanych przez Prusy te siły to był sojusz ugrupowań liberalnych, dominujących w pruskim (Landtag) i niemieckim parlamencie (Reichstag) z prusko-niemiecką elitą polityczną (bez wyjątku protestancką), której najwybitniejszym przedstawicielem był Otto von Bismarck – kanclerz Rzeszy i premier Prus w jednej osobie. Ten sojusz stał za serią antykatolickich ustaw uchwalanych w latach 70. XIX w. w tych ciałach parlamentarnych przez liberalną większość, a przedkładanych przez rząd „żelaznego kanclerza”.
Obowiązywał wzorzec spotykany we wszystkich innych europejskich Kulturkampfach po 1848 r.: najpierw wypchnięcie Kościoła ze sfery edukacji (laicyzacja szkolnictwa), likwidacja bujnie rozwijającego się życia zakonnego (w 1874 r. w Prusach skasowano większość zakonów), ingerencja państwa w wewnętrzne sprawy Kościoła, takie jak formacja seminaryjna (na mocy uchwalonych w 1873 r. w Prusach tzw. praw majowych próbowano narzucić wymóg zdania egzaminu państwowego jako warunek „zezwolenia na pracę” dla nowo wyświęcanych księży), wreszcie laicyzacja obyczajowości (częścią Kulturkampfowego ustawodawstwa w Niemczech było wprowadzenie w 1874 r. małżeństw cywilnych i rozwodów). Wszystko to odbywało się w atmosferze znanej już wcześniej antykatolickiej histerii. Jej wyrazem było uchwalone w 1872 r. przez Reichstag tzw. prawo o jezuitach, zakazujące działalności w Niemczech (aż do 1917 r.) Towarzystwa Jezusowego. Towarzyszyło temu nasilenie innych wątków antykatolickiej propagandy, głoszących, że katolicy są „zacofani”, a do kościołów chodzą przeważnie „stare kobiety”.
Matka Boża mówi w zakazanym języku!
Na ziemiach zaboru pruskiego Kulturkampf był również kolejną odsłoną polityki germanizacyjnej. Bismarck podzielał diagnozę sformułowaną już w 1856 r. przez kierownictwo pruskiej administracji w Wielkopolsce, że „każde wzmocnienie Kościoła katolickiego (…) jest w każdym przypadku z jednoczesną korzyścią dla sprawy polskiej narodowości”. A skoro – jak pisał przyszły kanclerz w 1861 r. w jednym z listów – w Polaków „należało tak bić, by ich ochota do życia odeszła”, uderzenie w Kościół katolicki w Rzeszy było równoznaczne z uderzeniem w najtrwalsze oparcie dla polskości. W ten sposób Bismarck chciał jak najszybciej doprowadzić do integracji poprzez germanizację „mówiących po polsku Prusaków”, jak określał on Polaków żyjących w zaborze pruskim. Wydarzeniem pokazującym wyraźnie intencję władz w Berlinie, by uderzając w Kościół, jednocześnie uderzyć w polskość, było aresztowanie w 1874 r. (do 1876 r.)
arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego Mieczysława Halki-Ledóchowskiego, który to z dnia na dzień dla Polaków we wszystkich trzech zaborach stał się bohaterem narodowym, symbolem niezłomnego trwania przy tym, co polskie i katolickie.
W latach Kulturkampfu przyspiesza germanizacja również na innych polach. Zniemczane są nazwy polskich miejscowości. W 1876 r. zadekretowano, że język niemiecki ma powszechnie obowiązywać we wszystkich organach administracji pruskiej, w sądownictwie, w samorządach, a nawet w komunikacji. Rok później w Gietrzwałdzie Matka Boża przemówi do polskich dzieci w języku oficjalnie zakazanym w państwie Bismarcka. Fala nienawiści i pogardy, która w niemieckiej prasie liberalnej wylała się po 1877 r. na objawienia gietrzwałdzkie i na rzesze pątników zdążających do Gietrzwałdu ze wszystkich ziem polskich, łudząco przypominała paranoję i histerię antykatolickiej propagandy w Niemczech po roku 1848… ■
