cd.
9. Jezus śpi
Pewnego razu Teresa zapisała w swej autobiografii, że podczas dorocznych rekolekcji doświadczyła całkowitej posuchy duchowej. Żadnej duchowej podniety, żadnej pociechy, żadnej odpowiedzi od Jezusa – choć swe wołanie wielokrotnie podejmowała. Nic – Jezus zasnął w łódce jej życia i pewnie obudzi się dopiero w wieczności. Jednak to doświadczenie przywiodło małą Świętą do innej refleksji, którą po części wyraża w kolejnej strofie swego poematu:
„Ach żyć miłością, gdy śpisz w łódce mojej,
To znaleźć pokój wśród szalonej burzy,
Bym Go zbudziła, Pan mój się nie boi —
On wie, że czekam końca mej podróży.
Wiara niebawem rozedrze zasłony
Dzień jeden tylko… oddycham ufnością…
Miłość tchnie w żagiel — mknę w wieczności strony…
Żyjąc miłością!”.
Jezus po uciszeniu burzy na jeziorze, wyrzuca swoim uczniom brak wiary. Dla Teresy, choć sytuacja jest podobna do położenia uczniów, jednak jej podejście jest zgoła inne. Jak sama mówi: w duszach kontemplacyjnych Jezus poszukuje miejsca odpoczynku, gdzie mógłby złożyć głowę, gdy jest zmęczony poszukiwaniem dusz zagubionych. Teresa niczego bardziej nie pragnie niż dać Boskiemu Nauczycielowi bezpieczny azyl w swoim sercu, gdzie będzie mógł odpocząć. Zdaje ona sobie doskonale sprawę, że śpiący Jezus w łodzi jej życia oczekuje od niej całkowitego zaufania wiary. Obecność Jezusa na pokładzie już jest gwarantem bezpieczeństwa łodzi, która popychana wiatrem miłości zmierza – mimo nawałnic i burz – do swego portu. Jezus wciąż śpi, ale to w żaden sposób nie wpływa na bezpieczeństwo łodzi. Nie ma zatem potrzeby Go budzić: „Niech śpi. Niech chociaż w jednym sercu znajdzie odpocznienie”. Teresa z utęsknieniem wypatruje portu – celu swej żeglugi, w którym zasłona wiary zostanie całkowicie rozdarta. Wtedy objawi się cała pełnia: wiara stanie się objawieniem, nadzieja spełnieniem się rzeczywistości tak długo oczekiwanej i pozostanie tylko narastająca aż do nieskończoności miłość.
Człowiek tak bardzo lubi użalać się nad swoim życiem. Po części może to być mu wybaczone. Prawdziwym jednak dramatem jest żalenie się na swój los osób konsekrowanych, które właśnie winny być ostojami wiary, nadziei i miłości. W nich właśnie Jezus szuka domu, gdzie mógłby znaleźć wytchnienie. W nich osoby świeckie szukają zobiektywizowanej odpowiedzi na najbardziej nurtujące ich pytanie: jak żyć, by zostać zbawionym. Osoby konsekrowane zagubione w odmętach tego świata nie są w stanie dać czegokolwiek ani Jezusowi ani skołatanym duszom na co dzień żyjącym w świecie. Trzeba zatem – wpatrując się w przykład Świętej z Lisieux – odrzucić zabieganie o sprawy tego świata, by wejść na poziom meta – spojrzenia, modlitwy i bycia z Jezusem. Poziom ponadprzeciętny, gdyż tylko on pozwala człowiekowi widzieć więcej, dalej i szerzej. Nie budźmy za każdym razem Jezusa w łodzi naszego życia, gdy tylko coś zagrozi, ale z zaufaniem płyńmy z Nim do portu wieczności, wierząc, że z Nim nic nam stać się nie może.
10. Mój Kościół
Wszyscy kapłani to… Kościól to… Mniej więcj tego rodzaju obiegowe hasła dominują we współczesnym społeczeństwie. Tymczasem nasza Święta podejmuje się modlitwy i ofiary za kapłanów – misjonarzy, z którymi od czasu do czasu prowadzi duchową korespondencję. Z jej listów przebija głębokie przekonanie, iż trudności i niedomagania, jakich doznają jej podopieczni w swej pracy misyjnej, są wynikiemjej niedostatecznego zaangażowania, nieporadności, ospałości i małych ofiar. Teresa – jak już wcześniej zostało powiedziane – chce być miłością w sercu Kościoła. Ona czuje się w mocy sakramentu chrztu częścią Mistycznego Ciała Chrystusa, którym jest Kościół. Kościół jeden (choć tak bardzo podzielony), święty (choć składający się z grzesznych członków: kapłanów i świeckich), powszechny (katolicki-dążący do objęcia swym zasięgiem całego świata) i apostolski (zbudowany na fundamencie apostołów), którego Głową jest Chrystus Jezus.
„Ach żyć miłością — to Mistrza i Pana
Błagać, by wzniecał płomienne zapały
W duszy wybranej i świętej kapłana,
By stał się czysty jak serafin biały.
Za Kościół święty wciąż modlić się z wiarą,
Jako za matką, błagać Cię z ufnością,
Za jego święte sprawy być ofiarą —
To żyć miłością!”.
Święte kapłaństwo zaczyna się w świętych rodzinach. Święte rodziny są tam, gdzie dom jest małym Kościołem, w którym obowiązują i są respektowane przkazania Boże. Rodzina przeniknięta Kościołem nie choruje na dewocję, lecz bierze odpowiedzialność za przyszłe losy Kościoła, a przez to przyszłe losy społeczeństwa. W rodzinie Teresy nie prowadzono życia zakonnego, lecz życie wiary. Właśnie z takiej rodziny Bóg wyprowaził świętą, która zrozumiała, że jej powołaniem jest ofiarowanie siebie za świętość Kościoła i święte życie kapłanów.
11. Więcej niż miłość
Może jeszcze za człowieka sprawiedliwego zgodziłby się ktoś ponieść ofiarę. Ale za człowieka niesprawiedliwego, niegodziwego, bluźniacego, złorzeczącego i niewdzięcznego – w żadnym wypadku. Najlepiej niech każdy dźwiga własne winy i za nie cierpi. Dlaczego mam ponosić cierpienia za nie własne winy? Czy ja jestem Chrystusem?
„Ach żyć miłością — to Twarz Twoją świętą
Obmywać łzami i skruchą ocierać,
Słysząc, jak bluźnią miłość niepojętą,
Z bólu i żalu na poły umierać
I Twoje święte Imię błogosławić
I za bluźnierców błagać z żarliwością
Wierząc, że możesz i chcesz ich zbawić,
To żyć miłością!”.
Najwiekszy niepokój człowieka wzbudza ów dylemat, który Teresa ukazuje w kategoriach wiary i przekonania, że Chrystus nie tylko może zbawić każdego grzesznika, jaki jest pod słońcem. Nie tylko może, ale także chce. Teresa staje pośrodku dwóch rzeczywistości: po jednej stronie grzesznik, który nawet o niej nie wie, z drugiej zaś strony Chrystus, którego ona kocha szaloną miłością. Właśnie ze względu na tę szaloną miłość chce jak Weronika własnym cierpieniem ocierać rany zadane Chrystusowi przez tamtego grzesznika, Wynagradzać i odpokutowywać za tamtego – oto jej filozofia życia. Powie ktoś: „Miłość sprowadzona aż do absurdu”.. A może właśnie w tym tkwi pełnia rozumienia miłości chrześcijańskiej? Dziś -bardziej niż kiedy kollwiek – potrzebujemy osób, które na własnym ciele będą dopełniały braki udręk Chrystusowej męki i w ten sposób stawały się pośrednikami w zażegnywaniu zła w świecie. Teresa miłuje grzeszników –bynajmniej nie dlatego, że grzeszą, ale dlatego, że są biedni i najbardziej potrzebvują Bożego miłosierdzia. Miłością zaś szaleńczą kocha Jezusa, któremu chce wynagrodzić – spłacić dług tamtych – za zło wyrządzone Bogu-Miłości przez ten świat.
Zostaw komentarz