W cierpieniu człowiek jest bezradny i bezbronny.
Znacznie łatwiej jest cierpieć, gdy cierpienie zaczyna się dziś,
a jutro się skończy. O wiele trudniejsze jest cierpienie długotrwałe.
Wtedy naprawdę jest ciężko. Takiego właśnie cierpienia doświadczyłem.
Jestem franciszkaninem. Jako misjonarz, posługiwałem w Tanzanii, gdzie uległem poważnemu wypadkowi samochodowemu. Uszkodziłem dolny odcinek kręgosłupa. Przeszedłem pięć operacji oraz kilka innych zabiegów. Ból nie ustępował, zainstalowano mi więc stymulator przeciwbólowy. Wciąż jednak bardzo cierpiałem i musiałem przyjmować środki przeciwbólowe.
Wkrótce pojawiły się problemy również z sercem. W jednym z warszawskich szpitali przeszedłem, trwającą prawie sześć i pół godziny, operację. Pamiętam, że było mi wtedy bardzo zimno. W ciszy wołałem: „Boże, jest mi strasznie zimno i nie daję rady. Nie proszę, byś zabrał ból, ale spraw, by było mi ciepło. W przeciwnym razie – nie wytrzymam”. Po chwili zrobiło mi się bardzo ciepło, nawet gorąco.
Jeden z lekarzy zaczął rozmawiać ze mną na temat cierpienia. Stwierdził, że jemu, w tym aspekcie, bliższa jest myśl buddyjska niż chrześcijańska. Mimo to chętnie słuchał, co miałem do powiedzenia. A mówiłem, że to
Jezus ukrzyżowany i zmartwychwstały daje siłę, nadaje sens naszemu życiu i cierpieniu. Cierpienie to, złączone z Jego cierpieniem, ma olbrzymią moc. Słuchał mnie uważnie,
a kiedy operacja skończyła się, wyraził wdzięczność za spotkanie kapłana, który dał świadectwo tak żywej wiary. Odpowiedziałem, że to zasługa Pana Jezusa.
Nawrócenie chorego
Kiedyś, gdy złamałem nogę, leżał obok mnie w szpitalu młody chłopak. Pod wpływem alkoholu skoczył do basenu. Złamał kręgosłup. Był to człowiek pogubiony. Do tego – niegrzeczny wobec pielęgniarek. Źle się wypowiadał też o swojej matce i całej rodzinie. Podszedłem raz do niego, z otrzymanym wcześniej obrazem Jezusa, namalowanym przez mojego współbrata, o. Wiesława Maja. Postawiłem ten obraz na jego łóżku i powiedziałem:
– Jesteś teraz bardzo podobny do Niego. Pan Jezus kocha cię, słucha i prosi, byś przyjął Jego miłość. Nie pozwól się prowadzić złym emocjom. Nie bądź taki agresywny i wulgarny wobec mamy.
I o dziwo, słysząc te słowa, wzruszył się. Nazajutrz zaproponowałem mu spowiedź. Skorzystał, rozgrzeszyłem go. Po roku spotkałem mamę tego chłopaka. Powiedziała,
że zmarł, ale odszedł pojednany z Bogiem.
Od pobytu w szpitalu bardzo się zmienił…
– Stało się tak – mówiła do mnie – ponieważ Ojciec modlił się za niego w ciszy i nie strofował go, kiedy on urągał Bogu.
Modlitwa za chorych
Proszę wierzących, aby modlili się za ludzi cierpiących na duszy i ciele, a szczególnie za tych, którzy albo z własnej winy, albo z żadnej winy nie potrafią wierzyć w Boga
i cierpienie jest dla nich górą nie do pokonania. Warto pozwolić im wyrzucić z siebie złe emocje: gniew i złość. Modlić się w ciszy za taką osobę i prosić, by Duch Święty wypełnił ją, pocieszył, pouczył, przytulił i ukrył
w Ranach Chrystusa. Nie wypytywać o to, jak się czuje, co ją boli, ale zwyczajnie przy niej być. Osoba chora, gdy zechce, opowie o swoim cierpieniu. Nie należy narzucać jej swojej obecności, ale być delikatnym i pomocnym. Ważne też, by nie dać odczuć cierpiącemu,
że jest dla kogoś ciężarem.
Bóg przez cierpienie nauczył mnie i wciąż uczy bardzo wiele. Czasem trudno było mi się modlić, jednak w bólu, nie dając rady, wołałem chociaż: „Ojcze nasz” albo „Bądź wola Twoja” lub „Jezu ukrzyżowany, pomóż mi”, „Jezu, Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zgładź moje grzechy, przyjdź mi z pomocą, pomóż mi być cierpliwym wobec siebie, pomóż mi nie zgorzknieć i nie załamać się”…
Jeżeli nie byłem w stanie się modlić, chwytałem różaniec, który trzymałem pod poduszką, albo powtarzałem: „Maryjo, Mamo, ratuj mnie, pomóż mi, poślij aniołów, żeby mi pomogli”. Nigdy jednak nie powiedziałem Bogu, że już nie chcę. Pomaga mi także modlitwa: „Któryś za nas cierpiał Rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami”.
Bóg daje siłę cierpiącemu
Myślę, że ludzie, którzy nie wierzą w Boga, cierpią jeszcze więcej. Człowiek wierzący cierpi i modli się, zwraca się do Boga ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, korzysta ze spowiedzi, przyjmuje Eucharystię, która jest realną obecnością Chrystusa. Wtedy jest łatwiej. Ma się więcej siły duchowej. Dla ludzi, którzy nie wierzą, cierpienie jest pytaniem bez odpowiedzi… Nie dziwię się, że wielu z nich wpada w depresję, załamuje się, albo nawet odbiera sobie życie. Będąc daleko od Źródła, nie znajdują siły duchowej, przez co wszystko, co ich spotyka, wydaje się bez sensu.
Kiedyś, operujący mnie, lekarz zapytał przed zabiegiem, czy się nie boję.
– Nie – odpowiedziałem. – Ja się obudzę, panie doktorze. Obudzę się tutaj …albo tam.
Gdziekolwiek się obudzę – będzie ze mną Jezus,
a gdy ze mną jest Pan Jezus, to wszystko pójdzie ku dobremu.
Przez cierpienie wzrastam w wierze.
Jednak trzeba być bardzo cierpliwym wobec siebie. Bóg chce, żebyśmy stawali w prawdzie i ofiarowali Mu wszystko z wielką prostotą. Trzeba prosić Pana Boga, aby pomógł nam dobrze wykorzystać cierpienia. Niech Niepokalana – Ta, która umie współcierpieć, przychodzi nam z pomocą. ■
Zostaw komentarz