Ave Maria, czyli synteza wiary i rozumu
uczelnia Ave Maria na Florydzie / wikimedia commons / shutterstock

Ave Maria, czyli synteza wiary i rozumu

Podróżując po Ameryce, wiele razy spotykałem się z rodzicami, którzy bali się posyłać swoje dzieci na studia wyższe. Uniwersytety w USA, a zwłaszcza wydziały humanistyczne, przestały być bowiem miejscami, gdzie poszukuje się prawdy, a stały się ośrodkami promowania lewicowych ideologii. W efekcie często dochodziło do sytuacji, że młodzi ludzie, wywodzący się ze środowisk chrześcijańskich, przebywając kilka lat w takim otoczeniu, tracili wiarę, stając się nawet wrogami Kościoła i Pana Boga. Ostatnio spotkałem jednak w Detroit przedsiębiorcę, którego córka, dość obojętna religijnie, stała się gorliwą katoliczką podczas studiów, a swą przemianę zawdzięczała wyższej uczelni. Uniwersytetem, na którym się uczyła, była uczelnia Ave Maria na Florydzie.

Tak się składa, że w 2004 r., przebywając w Ann Arbor w stanie Michigan, miałem okazję rozmawiać z fundatorem tej instytucji, amerykańskim miliarderem, byłym właścicielem sieci Domino’s Pizza, Tomem Monaghanem. Opowiadał mi wówczas, że planuje założenie takiej właśnie uczelni. Zapytałem go, czy nie myśli o dofinansowaniu któregoś z istniejących już uniwersytetów katolickich w USA, zamiast zakładać nowy. Odpowiedział, że obecne placówki funkcjonują według starego paradygmatu, którego nie da się zreformować ani zmienić, dlatego konieczne jest stworzenie nowej instytucji od samych podstaw, nadając jej nie tylko nauko­wy, lecz także ewangelizacyjny charakter. Monaghan rozpoczął więc w 2005 r. budowę miasta na pustkowiu niedaleko Naples na Florydzie. Na początku kazał wznieść w samym centrum kościół, a dopiero potem wokół niego budynki uczelni i kampus uniwersytecki. Zatrudnił tam kadrę akademicką, która gwarantowała nie tylko wysoki poziom nauczania, lecz także wierność Magisterium Kościoła i przekaz wiary własnym życiem.

Celem uczelni, według oficjalnych deklaracji jej władz, miało być „oddawanie chwały Bogu” i kształcenie „następnego pokolenia świętych”. Integralny rozwój człowieka wymaga bowiem dbania zarówno o jego rozum, jak i wiarę. Ten ideał zaczął przyciągać ludzi z całej Ameryki. Z czasem wokół świątyni i uniwersytetu powstały budynki mieszkalne, punkty usługowe, szkoły. Dziś mieszka tam około 7 tys. osób, a wciąż sprowadzają się następni. Sercem miasta jest kaplica wieczystej adoracji, w której przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, ludzie modlą się przed Najświętszym Sakramentem. To „opcja Benedykta” w praktyce. ■