Camino Levante dzień 20
Cadalso de los Vidrios → Cebreros (22 km) 30k
Wyruszyliśmy z naszego miłego albergue około siódmej rano. Niebo było jeszcze pełne gwiazd, a powietrze chłodne i przejrzyste. W oddali migotały światła pociągu Sterlina, sunącego przez ciemność niczym błyszczący smok przecinający noc. Szliśmy w ciszy, oświetlając sobie drogę latarkami – długi, asfaltowy odcinek, który zdawał się nie mieć końca. Gdy wreszcie zeszliśmy z asfaltu, zaczęły się góry i podejścia. Kamienie chrzęściły pod stopami, a po bokach ciągnęły się zielone pastwiska, na których pasły się krowy.
Po chwili spotkaliśmy pasterza z niewielkim stadem owiec – zatrzymał się, uśmiechnął i pozdrowił nas krótkim „¡Buen Camino!”. Takie chwile mają w sobie prostą radość drogi – jakby sam Bóg mówił: idź dalej, jesteś na dobrej ścieżce. Po drodze minęliśmy Toros de Guisando – cztery kamienne byki, które od wieków strzegą tego miejsca. To tutaj w 1468 roku podpisano traktat między królem Henrykiem IV a Izabelą Katolicką. Kamień i historia, cisza i majestat – jakby czas się zatrzymał, a wiatr szeptał dawne słowa pojednania.
Ostatnie pięć kilometrów okazało się bardziej męczące niż wcześniejsze szesnaście. Słońce zaczęło grzać, droga pięła się w górę, a każdy zakręt obiecywał wioskę, która było już widać ale ciągle wydawała się daleka. Ale w końcu — Cebreros. Na wejściu przywitała mnie stara picota, świadek dawnych czasów, jak znak, że tu kończy się kolejny rozdział drogi. Mój towarzysz postanowił iść dalej jeszcze piętnaście kilometrów. Ja jednak zatrzymałem się tutaj. Bo czasem prawdziwa mądrość pielgrzyma polega nie na tym, by iść dalej, ale by wiedzieć, kiedy odpocząć.
Zostaw komentarz
Musisz być zalogowany by dodawać komentarze.