Camino Levante dzień 5
Przejazd z Xativa do Higueruela
Czasem lepiej odpuścić, by móc iść dalej. Po rozważeniu wszystkich „za i przeciw” pozwoliłem sobie przejechać kawałek pociągiem, by moje camino nie skończyło się zbyt wcześnie. Walencja okazała się silniejsza ode mnie – i nauczyła mnie pokory. Za oknem zobaczyłem jednak, że każdy krok, nawet ten na kołach, jest krokiem pielgrzyma. Niewielki dystans, a świat się zmienia: z krainy cytrusów wszedłem w ziemię oliwek i winogron. Jakby życie mówiło: „oto nowy smak, oto nowy etap”. Pomarańcze, które dojrzewały w słońcu Walencji, symbolizują świeżość początku. Oliwki – mądrość i cierpliwość. A winogrona – radość wspólnoty i obietnicę wina, które cieszy serce.
Granica jest niewidzialna, a jednak wyraźna: zostawiłem za sobą Walencję, a przede mną otworzyła się La Mancha – kraina Don Kichota, wiatraków i niekończących się pól. Zatrzymałem się w Higueruela – małym miasteczku na wzgórzu, które wita mnie ciszą i prostotą. Od jutra zaczynam od nowa. Camino Levante prowadzi mnie teraz wprost w serce La Manchy. A ja ufam, że tak jak cytrusy, oliwki i winogrona dojrzewają w swoim czasie, tak i pielgrzym dojrzewa na drodze – krok po kroku, dzień po dniu.