Życie ideałem MI jest łatwiejsze, gdy trwa się we wspólnocie.
Osoba wierząca ma wtedy obok siebie innych, którzy, podobnie jak ona, przeżywają swoją relację z Panem Bogiem i wzajemnie umacniają się w wierze. Jedną z takich grup jest Wspólnota MI działająca przy parafii pw. św. Maksymiliana w Częstochowie.
Początkowo wyjazd do Częstochowy budził lekkie obawy. Choć osobistych spotkań z rycerzami (MI) było niemało, a Niepokalanów i św. Ojciec Kolbe byli ze mną od czasów młodości, jednak to miało być pierwszym, bezpośrednim kontaktem z parafialną Wspólnotą Rycerstwa Niepokalanej. Obawę szybko zastąpiła nadzieja na dodatkową wartość, płynącą z bardziej obiektywnej, bo pozbawionej wstępnej oceny, rozmowy. Potrzeba takich spotkań, życzliwego oglądu z zewnątrz, możliwości dawania świadectwa i dzielenia się doświadczeniem.
Znalazłem kościół z korony
Częstochowska parafia pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego to owoc beatyfikacji Męczennika z Auschwitz. W jej centrum jest świątynia, która przyjęła do siebie przybyłą z placu św. Piotra postać Ojca Maksymiliana w brązowym odlewie. „Wokół tej spiżowej postaci Ojca Kolbego rósł nasz kościół, a On wędrował po nim z miejsca na miejsce. Bo nic cenniejszego wówczas nie mieliśmy” – wspomina ks. kanonik Gabriel Maciejewski, proboszcz parafii. Dziś św. Maksymilian stoi przy wejściu i wita wchodzących, co widać po wyświeconej od uścisków Jego dłoni.
Jak Proboszcz uczył się Maksymiliana
Św. Ojciec Kolbe początkowo stał się wyzwaniem nie tylko dla parafian, ale i dla Proboszcza, który czytał i odkrywał Ojca Kolbego, aby na koniec, jak sam wspomniał, „przejrzeć na oczy, jak wielka jest to postać i jak mało Polacy o niej wiedzą, jak jej nie doceniają. To, jak żył, działał, jakim wzorem dla innych się stawał. Naznaczony do najświętszych rzeczy. I stał się Świętym”.
Był wzorem dla św. Jana Pawła II. Niejednokrotnie Ojca Kolbego wspominał. Uczył się od Niego nie tylko samej pracy, ale i wytrwałości, aby „wszystko robić z radością, dla chwały Pana i Niepokalanej”.
Często do dobrych rzeczy wystarczy jeden człowiek. W częstochowskiej parafii był nim Henryk Wójcik, brat rodzony franciszkanina, Sługi Bożego br. Innocentego. Przyszedł do Proboszcza, obiecał pomoc, uzyskał zgodę i tak się rozpoczęło Rycerstwo. Pan Henryk inicjował spotkania, formację. Później były również misje parafialne. I „Rycerz
Niepokalanej”. Było to niemal 30 lat temu, ale trwa do dziś. Wzorem Ojca Kolbego częstochowscy rycerze nigdy księdzu Proboszczowi nie mówią: „Nie. Potem. Później”…
Drogi parafian do Rycerstwa były różne i nie zawsze od razu proste. Pierwsze fascynacje i chęci rozbijały się o prozę życia, dom, obowiązki, dzieci. Grażyna Zaremba, która dziś przewodzi Rycerstwu, wspomina postać w parafii ciągle żywą – śp. ks. Krzysztofa Jeziorowskiego, rozmiłowanego w Ojcu Maksymilianie, „Szaleńca” wielkiej pogody ducha, niesamowicie zaangażowanego w działanie ku Bogu. To ks. Krzysztof wielu do Rycerstwa przywiódł. Wyznaczał systematykę spotkań, modlitwę, organizował pielgrzymki do Niepokalanowa. Torował drogę i mówił – „Dacie radę”. Wielu na to wezwanie odpowiadało – „Maryjo, chcę tak działać”. I tak działają – we wspólnocie i modlitwie.
Odpowiadają krótko, po rycersku: „Byliśmy przyzwoicie uformowani w domach, parafii Maksymiliana, w której żyliśmy życiem Świętego. Dołączyliśmy i trwamy do dzisiaj”. „Ja, dodatkowo, jako chorąży przy naszym sztandarze” – dodaje uśmiechnięty Tadeusz Grosfeld.
Formacja i ewangelizacja
Statut Rycerstwa mówi o szerzeniu przez Niepokalaną królestwa Najświętszego Serca Jezusowego, czyniąc to przez nawracanie grzeszników, odstępców od wiary i tych, co Chrystusa nie znają. Stosując terminologię wojskową, celem operacyjnym powinna być jak najszersza ewangelizacja, wszelkimi dostępnymi środkami, godnymi ich stosowania dla założonego celu. W pierwsze soboty miesiąca modlą się o nawrócenia. Raz w miesiącu, dodatkowo, pod wpływem zachęty Jadwigi Cerzniewskiej, prezesa diecezjalnej struktury MI, zainicjowana jest Msza święta o nawrócenie grzeszników przez wstawiennictwo Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Są Różańce z Jasnej Góry do katedry, z zaproszeniem dla wszystkich parafii częstochowskich, ze specjalnie przygotowanymi rozważaniami. Są dni skupienia, adoracje.
Obudzić Rycerstwo
Wiele lat temu, na zakończenie Zjazdu Rycerstwa w Niepokalanowie o. Stanisław Piętka mówił: „Dwa miliony rycerzy śpi! MI to nie historia, to praca u podstaw świata. Pracuj jak dobry żołnierz, niech prawda popłynie i zatrzyma rozlewający się fałsz. Czy już jest czas? Tak. Czasy złe nadeszły. Pora wstać, rycerzu! Pora stać się walecznym!”. To profetyczne słowa, nie dające nawet pola do dyskusji, a na pewno wymagające refleksji i planu działania.
„Częstochowska parafialna Wspólnota Rycerstwa Niepokalanej jest wspólnotą widoczną. Nie jest sama dla siebie. Non stop daje świadectwo, jest widoczna w codziennym życiu, jest z ludźmi” – mówi ks. Adrian Fertacz, jej opiekun i duszpasterz. Ale ze wspólnoty czerpią też kapłani. To jedno z najważniejszych zadań dla duchownych – nie spać w kapłaństwie, mobilizować się do pracy i służby. Wzajemne ubogacanie się jest koniecznym warunkiem trwania i rozwoju każdej wspólnoty. Codzienne, systematyczne, może niepozorne, ale – działanie.
Ojciec Kolbe nie wymyślił i nie powołał Rycerstwa Niepokalanej, bo miał taką wizję. Zrobił to po konkretnym wydarzeniu, gdy będąc w Rzymie, był świadkiem marszu masonerii świętującej 200 lat istnienia. Pod wpływem tego wydarzenia Ojciec Kolbe powołał dzieło, które miało być powszechne i zrozumiałe, praktyczne i efektywne w działaniu. Nade wszystko – Boże.
Niezbędna jest dziś wymiana myśli i nowej mobilizacji. Być może cykliczna audycja o Rycerstwie w diecezjalnym radiu, może dalej i szerzej…? A może znakiem do pilnego odczytania jest Gietrzwałd?
Potrzeba młodych
Rycerstwu potrzeba nowych. I młodych. Młodzież nie jest zła. Odeszła od Boga, bo może nie miała szansy Go poznać. Nie ma wartości, bo może nikt jej tych wartości nie przekazał. A bez nowego pokolenia zrobić nic się nie da. Pytanie: jak ich odzyskać?
W biznesie mówi się, że sukces to porażka plus wnioski. Warto o tym pamiętać, bo inne działanie to przejaw naiwności lub braku wiedzy. Chciejmy, jako katolicy, odnosić sukcesy. To, co wokół nas się dzieje: walka z Bogiem, prawdą, wartościami – to nie „memy” internetowe, ale realna wojna. Wojna o wszystko. Przeszło 100 lat temu tak to właśnie odczytał Ojciec Kolbe, zakładając Rycerstwo Niepokalanej. Zdawał sobie sprawę, że wierzący naród jest mocniejszy, jest bardziej odporny na zagrożenia nastawione na niszczenie człowieka, rodziny, wspólnoty.
Wiara jest budulcem, który daje siłę, wytrwałość, energię do działania. Potrzebujemy wiary i duszpasterzy zdeterminowanych w pełnieniu swej misji. Pan Bóg nie daje nam zadań niemożliwych do realizacji – chciejmy je tylko odczytać, przyjąć i realizować. Nikt za nas tego nie zrobi!
Zostaw komentarz