Ostrobramskie kantaty

Ostrobramskie kantaty

Ostrobramskie kantaty

Inskrypcje w kamieniu – Stanisław Moniuszko (1819- 1872)

Zimna, listopadowa noc już od kilku godzin spowijała Wilno. Pojedyncze latarnie uliczne tylko w niewielkim stopniu rozpraszały mrok na mieście. Na pustym placu przed kościołem św. Jana samotny mężczyzna poszukiwał dorożki, która odwiozłaby go do domu.
– Dziękuję, panie Henryku – uśmiechnął się do nadjeżdżającego woźnicy, który pomógł mu wsiąść. – Dziś pojedziemy trochę dłuższą drogą. Chciałbym przed powrotem do domu wstąpić jeszcze do Ostrej Bramy.
Woźnica strzelił z bata i dorożka ruszyła znaną im trasą. Moniuszko otulił się futrem przed nieprzyjemnym wiatrem i przycisnął mocniej do siebie teczkę z cennymi kompozycjami, aby nie zgubić ich w ciemnościach nocy.

Zamiłowanie do muzyki, jakie wyniósł z rodzinnego domu, przerodziło się u niego w prawdziwą artystyczną pasję. Bardzo wiele dały mu trzyletnie studia w Berlinie, gdzie uczył się technik kompozytorskich, dyrygowania i prowadzenia chórów. Po przyjeździe w 1840 r. do Wilna, Moniuszko otrzymał posadę organisty w uniwersyteckim kościele św. Jana. Organy, jedne z najwspanialszych w mieście, rozbrzmiewały odtąd coraz to nowymi utworami. Niebawem kompozytor ożenił się i zamieszkał przy ulicy Niemieckiej, skąd do pracy miał naprawdę niedaleko. Aby utrzymać powiększającą się rodzinę, dorabiał udzielaniem prywatnych lekcji muzyki fortepianowej.

Niespodziewany list, jaki otrzymał od Tomasza Zana, postawił przed nim nowe wyzwanie. Moniuszko miał skomponować „porządny akompaniament (…) do litanji, śpiewanych w Ostrej Bramie”. Akompaniament? Owszem, kompozytor wielokrotnie słuchał tych śpiewów ludności Wilna podczas okolicznościowych nabożeństw. Nie myślał jednak wcześniej, aby ubrać to w muzyczną szatę, tworząc kantaty na chór czy orkiestrę. Problem stanowiły też niewielkie rozmiary kaplicy ostrobramskiej, co poważnie ograniczało liczbę ewentualnych wykonawców. Moniuszko nie chciał jednak wycofywać się ze złożonej obietnicy. Pod jego ręką skromne początkowo melodie rozrastały się, dochodziły nowe motywy i elementy muzyczne. W efekcie kompozytor przygotował już dwie kantaty, a od niedawna pracował przy powstaniu trzeciej.

Dorożka szarpnęła mocno i zatrzymała się.
– Dojechaliśmy do Ostrej Bramy – wytrąciły go z zamyślenia słowa woźnicy. – Ale tutaj niebawem też zamykają.
– Nie zajmie mi to dużo czasu – odparł Moniuszko, jakby tłumacząc się.
Po skrzypiących, drewnianych schodach dotarł na górę do kaplicy. Wewnątrz panował półmrok, rozświetlony jedynie kołyszącymi się płomykami kilku świec. Ich blask odbijał się i migotał na srebrnych wotach, zawieszonych wokół obrazu przez wdzięcznych pielgrzymów. W kącie pomieszczenia klęczały dwie kobiety i modliły się szeptem.

W życiu mieszkańców Wilna i okolic Ostra Brama pełniła szczególną rolę. Jeden Bóg wiedział, ile próśb tu zaniesiono, ile wydarzeń – religijnych i świeckich – miało miejsce w tych murach. Modlono się tutaj zarówno podczas powstań narodowych, klęsk żywiołowych, świętując jubileusze, jak też w zwykłych, codziennych potrzebach.
Dla Moniuszki kaplica miała jeszcze akcent osobisty. Niegdyś zaręczył się tutaj z Aleksandrą Müllerówną – od kilkunastu lat jego ukochaną żoną. Później powierzał Matce Bożej Ostrobramskiej swoją radość z narodzin dzieci, a z drugiej strony – obawy, gdy jego liczna rodzina przeżywała problemy finansowe.

Dziś też miał pewien kłopot, choć zupełnie innego rodzaju.
Prawdą było, że kompozytor czuł się dumny z pisania kantat ostrobramskich. Pozostawało pytanie, czy prowadzony przez niego amatorski chór z orkiestrą będzie w stanie wykonać poprawnie całość utworu. Członkowie grupy mieli wprawdzie dużo zapału do pracy, niestety ich zdolności muzyczne były zaledwie przeciętne. O zatrudnieniu zawodowych artystów nie było co marzyć. Zbyt dużo by kosztowali, poza tym sam Moniuszko uważał, że śpiewający dla Madonny powinny kierować się sercem, a nie wypełnionym trzosem. Dostosowywał więc swoje kompozycje do możliwości wykonawców i liczył, że godziny ćwiczeń i prób muzycznych pozwolą usunąć nie-dociągnięcia.

W święto Ostrobramskiej, które wypadało w przyszłym tygodniu, amatorska grupa miała po raz pierwszy wykonać jego dwie gotowe kantaty. Moniuszko obawiał się trochę tego występu. Wiedział, że niektórzy krytycy potrafili być złośliwi – umieli wytykać popełnione błędy, a jednocześnie nie doceniać włożonej pracy.
– To dla Ciebie te kompozycje – wyszeptał przy obrazie, ofiarując Madonnie zbliżający się występ. Ostrobramska skłoniła głowę jakby chciała go pocieszyć, że dla Niej bardziej od wartości artystycznych liczy się to, co płynie z głębi serca. Zamontowany u Jej stóp srebrny półksiężyc wznosił swoje oświetlone rogi jak człowiek ręce do ufnej modlitwy.

* * * * * * *

Nie sprawdziły się, na szczęście, obawy Moniuszki odnośnie premierowego występu amatorskiego zespołu. Oczywiście, wprawne ucho kompozytora wychwyciło pojedyncze fałsze i brak zgrania w przypadku niektórych, bardziej rozbudowanych partii muzycznych. Mógł jednak szczerze pochwalić ludzi za nieźle przygotowany występ podczas nabożeństwa.
– Mistrzu, przez ostatnie tygodnie ćwiczyliśmy dodatkowo prawie każdego wieczoru – pochwalił się przy wyjściu jeden z wykonawców, na co dzień nauczyciel muzyki w szkole powszechnej. To on pod nieobecność Moniuszki kierował grupą, organizował próby i informował o dokonanych postępach. Kompozytor uścisnął go z wdzięcznością.

– Nie było wam za ciasno? – zapytał z troską. – Tylu wykonawców w niewielkiej kaplicy…
– Jakoś udało się nam pomieścić – odpowiedział nauczyciel. – I mam nadzieję, że nie zawiedliśmy tych wszystkich, którzy przybyli na dzisiejsze nieszpory.
Moniuszko wyjrzał przez arkadowe okno kaplicy. Cała przylegająca do Ostrej Bramy ulica wypełniona była ludźmi, a morze zapalonych świec ciągnęło się daleko w stronę rynku. Na dworze robiło się coraz zimniej, jednak zgromadzeni nie chcieli jeszcze odchodzić, jak gdyby coś zachęcało ich do chwili refleksji przed udaniem się w drogę powrotną do domu.

Wychodząc z kaplicy, Moniuszko natknął się na znajomego kanonika z pobliskiej parafii. Starszy człowiek nie krył wzruszenia.
– Słuchałem całego występu wraz z ludźmi na zewnątrz. Sprawił nam pan wyjątkowo piękny podarunek – pogratulował kompozytorowi. – Czy możemy liczyć, że powstanie dalszy ciąg? Te kantaty naprawdę przemawiają do serca!
– W zeszłym miesiącu zacząłem pisać trzecią kantatę – wyjaśnił Moniuszko. – Kto wie, może powstanie też czwarta?

W miarę, jak gaszono światła w kaplicy, wielki napis ścienny „Matko Miłosierdzia, pod Twoją obronę uciekamy się” powoli niknął w mroku. Kompozytor obejrzał się raz jeszcze. Mimo zmęczenia odczuwał w sercu niezmierną radość, że jego muzyczny wkład – dwie napisane kantaty – dopomógł ludziom głębiej przeżyć dzisiejsze nabożeństwo w Ostrej Bramie. Nie wątpił też, że Madonna, przed której obrazem wspólnie się modlili, nadal będzie czuwać nad nimi i przynosić ludziom pociechę w kolejnych mrocznych latach narodowej niewoli.

Aneks historyczny

* Stanisław Moniuszko (1819-1872), po odbyciu wyższych studiów muzycznych w Berlinie, przez 18 lat mieszkał i działał w Wilnie, w dużym stopniu przyczyniając się do ożywienia tamtejszego środowiska muzycznego. Pracując jako organista w kościele św. Jana, zorganizował jednocześnie amatorski zespół chóralny i orkiestrę. W okresie wileńskim skomponował też pierwszą, dwuaktową wersję opery „Halka”. Jej późniejszą (czteroaktową) wersję, jak też kolejną operę – „Straszny dwór”, napisał już w Warszawie.

* Litanie ostrobramskie Moniuszki – to cztery utwory religijne, powstałe w latach 1843-55. Zostały napisane na chór mieszany z towarzyszeniem orkiestry. W ścisłym sensie nie stanowią one kompozycji liturgicznych, lecz nawiązują stylem do motywów kantyczek ludowych. Zostały przewidziane do wykonywania w wileńskiej Ostrej Bramie, zwłaszcza podczas listopadowych modlitw ku czci Matki Bożej Miłosierdzia. Sam obraz ostrobramski był „świadkiem” wielu wydarzeń historycznych (powstania narodowe, lokalne jubileusze, klęski żywiołowe, itp.).

Zostaw komentarz