Maj dla Polaków zawsze był i chyba pozostanie miesiącem szczególnym. Jak kronika – gromadzi wydarzenia z historii. Raz w oprawie gorzkiej refleksji, zawsze jako wzorzec genu Narodu, który od Mieszkowego chrztu wiarę przyjął w depozyt, by ją chronić i jej strzec. Po wielokroć już Opatrzność właśnie w onym „Maryjnym” miesiącu w sposób szczególny dawała znaki, nierzadko wsparcie, właśnie dlatego, że Polacy na pełną współpracę
z Bogiem wyrazili zgodę.
Zapewne za życia wielu z nas wydarzyły się niektóre z tych znaków. Byliśmy świadkami cudownego ocalenia, w rocznicę objawień fatimskich, Jana Pawła II przed „aktem terroru szaleńca”, a świata dobra przed światem zła, Kościoła przed antykościołem.
Dwa tygodnie później Polską wstrząsnęła śmierć Wielkiego Prymasa Tysiąclecia, bł. Stefana kard. Wyszyńskiego. Naród stracił swojego duchowego przywódcę i rozszalały się demony. Restrykcje, aresztowania, pacyfikacje przez ZOMO wiernych wychodzących z nabożeństw. Patrole milicyjne nieustannie wypatrujące spisków. Tak „wypatrzono” 12 maja świętujących na Starówce maturzystów, wśród nich Grzesia Przemyka. Kilka dni później warszawscy licealiści odprowadzali go na Powązki w niemym kondukcie, prowadzonym przez bł. ks. Jerzego Popiełuszkę.
Znaki wiodły zawsze do 3 maja, do dwóch fundamentów: Boga i Ojczyzny. Pierwszym była rocznica uchwalenia Konstytucji, która, zaplanowana dla ratowania Polski, stała się ideowym testamentem kolejnych pokoleń. Jest najważniejszym i do dziś aktualnym symbolem idei państwa. Jest też przestrogą, że budowanie własnego komfortu nie może odbywać się kosztem budowy władzy zdolnej do obrony państwa na zewnątrz.
Drugim, późniejszym w dacie, fundamentem jest ustanowienie Najświętszej Maryi Panny Królową Polski i główną Patronką kraju. Jej święto zostało ustanowione w 1920 roku, w przededniu Cudu nad Wisłą, kiedy to Maryja ocaliła naród oddany w Jej macierzyńską opiekę. Było wypełnieniem lwowskich ślubów króla Jana Kazimierza, podziękowaniem za odzyskanie niepodległości i ponowną prośbą do Niepokalanej o pomoc przed nowym, bolszewickim potopem.
Tysiąc lat temu „na Chrystusa my poszli werbunek”… – cytując za Słowackim. Odczytujmy naszą przeszłość z perspektywy historii, ale nade wszystko z perspektywy Bożej Opatrzności. Polska to nie skansen. Musimy odczytywać znaki, które daje nam Pan Bóg dziś, w maju A.D. 2025, aby wypełnić Jego wolę. Z przestrogą, by – parafrazując Mickiewicza – „zwycięzców (nie) zwyciężył w końcu sen, brat śmierci”. ■

Zostaw komentarz