cd.
7. Moc w kruchości
Bóg uczynił człowieka nie wiele mniejszym od aniołów – nie wiele, ale jednak mniejszym. Anioł bowiem – choć także jest stworzeniem Boga – jest czystym duchem, człowiek zaś został otoczony ciałem, które po grzechu pierworodnym podlega zniszczalności. Człowiek zatem doświadcza kruchości i zniszczalności swego istnienia. W mocy odkupieńczej męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, człowiek mimo swej kruchości dostąpił niebywałej łaski – został zaproszony do udziału w chwale Jezusa Chrystusa – swego Mistrza i Pana. Przez wiarę w Jezusa człowiek wchodzi w przestrzeń nieba, która w mocy sakramentu chrztu zostaje w nim zasiana, kiełkuje i rośnie. W Jezusie Chrystusie chrześcijanin nosi w sobie naczynie świętości, która w nim ma dojrzewać aż do swej pełni i osiągnięcia spełnienia po śmierci.
Tę prawdę Teresa wyraża w kolejnej strofie swego poematu:
„Ach żyć miłością — to w naczyniu kruchym
Trzymać ukryty skarb nieba całego,
Ja nie anielskim jestem przecież duchem —
Żyję w powłoce ciała śmiertelnego,
Ty widzisz, Panie, upadam co chwila,
Lecz Ty się moją nie zrażasz słabością,
Twa dłoń mię dźwiga, twarz ku mnie się schyla,
Żyję miłością!”.
Teresa czuje się mała, ale właśnie jej małość stała się jej potężną bronią. Wielokrotnie w swej autobiografii podkreślała swą niezdolność do podążania śladami swych wielkich poprzedników duchowości karmelitańskiej. W tym czasie – jak sama pisze – we Francji w wielu zamożnych domach zaczęły pojawiać się windy. Właśnie takiej windy, która zawiozłaby ją wprost w ramiona niebieskiego Ojca, pragnie mała Święta. Jednak – jak podkreśla – by zmieścić się w takiej windzie, musi stać się mała. W jej głowie rodzi się idea małej drogi – duchowości, którą niemal każdy kojarzy z Tereską od Dzieciątka Jezus.
Czym jednak jest mała droga, zarówno w swej warstwie teoretycznej, jak i praktycznej? Spójrzmy na kilka wypowiedzi z przeprowadzonej ankiety: „«Ojcze, jeśli odpowiedź ma odzwierciedlać stan mojej aktualnej wiedzy, bez doczytywania, to kojarzy mi się ze św. Tereską. Mała droga, czyli droga prostoty, pokory, odnajdywania dobra w drobnych, codziennych sprawach. Bez wielkich projektów i planów. O ile kojarzę, św. Tereska pisała o drobnych uczynkach miłości typu odwieszenie czyjegoś płaszcza. Wydaje mi się, że zasadniczo o to chodzi» (Bartłomiej, osoba świecka, l. 40). «Moim zdaniem mała droga to robienie rzeczy małych dla Boga (chyba tak robiła mała Tereska). To ofiarowywanie tego, co robimy (modlitwy, prace, sprawy, które załatwiamy, uśmiech, który komuś posyłamy) i tego, co nas spotyka (codzienne krzyże). Myślę, że mała droga to też dziecięce zawierzenie i ufność, że zbawiamy się w codzienności i że nie trzeba niczego więcej poza dobrym jej przeżywaniem i ofiarowaniem Bogu z miłością i wdzięcznością» (Małgorzata, osoba świecka, l. 58)”. (J. Szyran, Mała droga Wielkiej Świętej). Już widzimy, że „mała droga” to Tereska, która w swoim życiu kierowała się prostymi środkami do osiągania wielkich celów. Spójrzmy na kolejne wypowiedzi: „«Zdarza się nieraz, że dane słowo niemal instynktownie kojarzę z konkretną osobą. Dzieje się tak w przypadku tych osób, które miały niebagatelny wpływ na daną rzeczywistość lub jej rozumienie. I tak słysząc słowo miłosierdzie, myślę o św. Faustynie Kowalskiej, Żelazowa Wola –Fryderyk Chopin, polon –Maria Skłodowksa-Curie, Nie inaczej jest w przypadku małej drogi. Słysząc ten termin, od razu przychodzi mi na myśl osoba św. Teresy od Dzieciątka Jezus. To przecież ona tak znacząco wpłynęła na rozumienie tego pojęcia. Mam świadomość, że niniejsza wypowiedź ma odwoływać się do osobistych doświadczeń. Nie byłbym jednak sobą, gdybym na początku nie przytoczył napotkanego przeze mnie ostatnio wyjaśnienia, że według wspomnianej św. Teresy mała droga to całkowite zaufanie i zdanie się na Boga-Ojca. Muszę przyznać, że jej rozumienie jest mi bliskie. Zatrzymajmy się jednak na chwilę przy samej nazwie mała droga. Chciałbym bowiem zwrócić uwagę na następujący fakt: praktycznie każda droga dokądś prowadzi. Warto zatem, tak przynajmniej sądzę, zadać sobie pytanie: dokąd zaprowadzi mnie mała droga? I choć tak postawione pytanie może wydawać się komuś bezzasadne, bo przecież wiadomo, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, to jednak mała droga jest inna, prowadzi dużo dalej. Krocząc po niej wiernie, będę mógł osiągnąć cel mojego życia – świętość, czyli wieczne przebywanie z Bogiem. Warto więc ufać Bogu w każdej chwili swego życia, w każdej sytuacji, zwłaszcza w tej najtrudniejszej (świadom jestem, że tego typu rzeczy łatwo napisać, trudniej niestety wykonać…). Skoro jest to mała droga, zdaje się, że warto podążać tą drogą doskonałości chrześcijańskiej małymi krokami. Oznacza to, bym skoncentrował się na spełnianiu dobrych uczynków w codzienności. Nie każdy może być na przykład wielkim ewangelizatorem, którego będą słuchały tłumy, czy wybitnym teologiem, na którego będą się powoływać wielcy profesorowie, ale każdy może ewangelizować przykładem swojego codziennego życia. Każdy może powiedzieć bratu czy siostrze dobre słowo, pomodlić się, pomóc w potrzebie czy chociażby się uśmiechnąć, a przez to uczynić czyjś dzień lepszym. Przypominają mi się w tym kontekście słowa Chrystusa z Ewangelii według św. Łukasza: Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny (Łk 16,10). Ta myśl, a także życie i świętość św. Teresy zdają się potwierdzać sens i wartość kroczenia małą drogą» (Adam OFMConv, osoba konsekrowana, l. 29). «Jaki człowiek- taka droga. Pewien brat zwrócił się do abba Sisoesa, mówiąc: Widzę, że pamięć o Bogu trwa we mnie stale. Odpowiedział mu starzec: Nie to jest wielkie, że myśl twoja trwa przy Bogu; ale wielką rzeczą jest widzieć, że się jest niższym od wszelkiego stworzenia. Bo to właśnie, oraz fizyczna asceza, wprowadza na ścieżkę pokory. W myśl tego mała droga, to postawa duszy, która ustępuje wszystkim w drodze do Boga i sama nie dostrzega, iż przez taką postawę staje bezpośrednio przed Jego obliczem». (Karl OFMConv, kapłan, osoba konsekrowana, l. 37). «Bezgraniczne, pełne zaufania, wbrew ludzkiemu rozumowaniu rzucenie się w ramiona Pana naszego Jezusa Chrystusa. jak dziecko, które biegnie do mamy wiedząc, że tam znajdzie bezpieczną przystań, tak dla mnie jest pełne oddanie mojego życia w ręce Jezusa Chrystusa» (Aneta, osoba świecka, l. 45)” (Tamże).
W duchowości Świętej z Lisieux wszystko jest proste – małe rzeczy wykonywane z wielką miłością do Jezusa, a ze względu na Niego, także do bliźnich. W tym właśnie tkwi cała istota małej drogi: jest ona dla nieporadnych patałachów, którzy bardzo kochają Jezusa.
8. Pod sztandarem Jezusa
„Będę miłością w sercu Kościoła” – to największe odkrycie małej Świętej. Nie wszyscy bowiem mogą być apostołami, ewangelizatorami, prorokami, nie wszyscy są obdarzeni spektakularnymi darami. Kościół – jak uczy Paweł – to ciało, a zatem ciało, które składa się z wielu członków, których Głową jest Chrystus, musi także mieć serce. A zatem Teresa zapragnęła być miłością w samym centrum Kościoła – w jego sercu.
„Ach żyć miłością — to płynąć wytrwale
Z hasłem miłości na rozpiętej żagli,
Wesele, pokój siejąc wokół stale.
Sterniku Boski! Twa miłość mnie nagli!
Ciebie samego w duszach bliźnich widzę
Miłość mi gwiazdą i serca radością,
Hasła mojego się nie wstydzę,
«Żyję miłością»!”.
Teresa jest przekonana, że życie jest podobne do drogi morskiej, Człowiek płynie w swej łodzi do bezpiecznej przystani, gdzie jego łódź zakotwiczy już na zawsze. Zawijając po drodze do różnych portów, mała Żeglarka, pragnie wszędzie zostawiać orędzie wesela i pokoju. Święta bowiem jest przekonana, że mając u steru łodzi swego życia Jezusa, nie ma najmniejszego powodu do niepokoju: Gdy Bóg z nami – kto przeciwko nam? Stając przy Jezusie, kto może odłączyć nas od Jego miłości? Ani głód ani nagość, ani miecz, ani prześladowanie. Wszystko można w tym, który umacnia człowieka i za zgodą człowieka nieustannie pozostaje w łodzi jego życia. Teresa żyje pod sztandarem miłości Jezusa. Właśnie to doświadczenie miłości daje jej siły do znoszenia tak wielu przeciwności i nieprzyjemnych doznań. Życie bowiem młodziutkiej karmelitanki bynajmniej nie było usłane samymi różami. Teresa podjęła się opieki nad pewną starszą siostrą, która była powszechnie znana ze swego gderliwego charakteru. Kilka razy dziennie Teresa miała obowiązek zaprowadzić ją do zakonnego chóru i pomóc jej wejść do ławki, a po zakończonych modlitwach zaprowadzić ją do refektarza. Dla Tereski owe przejścia były niezwykłą próbą cierpliwości i wyrozumiałości: „Jak mnie siostra trzyma – wołała podopieczna – Zaraz upadnę”. „jaka siostra jest niezdara – gderała – Trzymaj mnie lepiej”. Te i tym podobne słowa po wielokroć stawały się udziałem małej Świętej, która znosiła je z weselem i pokojem serca. Po doprowadzeniu podopiecznej do klasztornego refektarza, Teresa musiała posadzić ją przy stole, zawinąć jej szerokie rękawy habitu i wtedy dopiero była wolna. Święta jednak widząc z jaką nieporadnością owa siostra swymi pokrzywionymi palcami drobi chleb, zawsze dodawała jej jeszcze tę usługę. Teresa w swoich zapiskach autobiograficznych – jak widać z powyższych analiz – bynajmniej nie pisała o jakiejś teorii miłości, lecz ukazywała praktykę jej doświadczania w przeciwnościach.
cdn.
Zostaw komentarz