Represje wobec księdza – aborcja w tle
22 kwietnia br. został zatrzymany ks. Grzegorz, kapłan archidiecezji przemyskiej. Jego sprawa odbiła się szerokim echem zarówno w mediach katolickich, jak i wśród obrońców praw obywatelskich.
Sytuacja ma związek z listem wysłanym za pośrednictwem poczty elektronicznej przez kapłana do lekarki, Gizeli Jagielskiej, która uśmierciła nienarodzonego Felusia zastrzykiem chlorku potasu w serce. Dziecko było już w 9. miesiącu życia. Ponadto dr Gizela Jagielska znana jest z poglądów proaborcyjnych i kontrowersyjnych wypowiedzi publicznych.
Prokuratura, uznając treść maila za potencjalnie przestępczą, podjęła wobec duchownego wyjątkowo surowe środki – w tym: zatrzymanie, przeszukanie mieszkania i doprowadzenie na przesłuchanie. Czy jednak działanie organów ścigania było proporcjonalne, zgodne z prawem i konieczne? A może doszło tu do klasycznego nadużycia uprawnień?
Ks. Grzegorz, znany z jednoznacznego zaangażowania w obronę życia nienarodzonych, miał – według doniesień medialnych – wysłać maila do dr Jagielskiej, zawierającego emocjonalną treść. Sam duchowny twierdzi, że jego intencją było moralne napomnienie, a nie zastraszenie czy grożenie komukolwiek. Mimo to, po złożeniu zawiadomienia przez lekarkę, prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie rzekomego „nękania” (Art. 190a §1 Kodeksu karnego) lub ewentualnych „gróźb” (Art. 190 §1 tegoż kodeksu).
Zatrzymanie ks. Grzegorza
Wkrótce potem doszło do zatrzymania tegoż kapłana w mieszkaniu jego rodziców, przeszło 500 km od jego miejsca zamieszkania. Jak donoszą obrońcy, działania służb przypominały raczej interwencję wobec przestępcy zagrażającego bezpieczeństwu publicznemu niż przesłuchanie w sprawie o charakterze prewencyjno-oceniającym. Dokonano spektakularnego przeszukania, zarekwirowano sprzęt elektroniczny, a samego Księdza wieziono wiele godzin na przesłuchanie w kajdankach.
Sprawa rodzi poważne pytania o zasadę proporcjonalności, która – zgodnie z Konstytucją RP (Art. 31 ust. 3) – obowiązuje wszystkie organy państwa. Czy zatrzymanie Księdza, który nigdzie się nie ukrywał, poza tym – dobrowolnie zgłaszał gotowość do współpracy, było środkiem koniecznym? Czy zastosowanie przymusu fizycznego i publiczne upokorzenie nie było działaniem przekraczającym granice rozsądku?
Czy zatrzymanie było konieczne?
Trudno nie zgodzić się z adwokatami Księdza, którzy wskazują, że prokuratura mogła wezwać go na przesłuchanie w trybie zwykłym. Zatrzymanie powinno być bowiem środkiem ostatecznym, stosowanym w przypadkach zagrożenia matactwem, ucieczką lub utrudnianiem postępowania. Tymczasem ks. Grzegorz, osoba znana z miejsca zamieszkania i gotowości do stawiennictwa, nie stwarzał sytuacji (ani nawet wrażenia), które uzasadniałyby stosowanie najbardziej radykalnych, przymusowych środków.
Zgodnie z Art. 244 §1 Kodeksu postępowania karnego, zatrzymania osoby można dokonać, jeżeli istnieje uzasadnione przypuszczenie popełnienia przestępstwa oraz zachodzi obawa ucieczki, ukrywania się lub zatarcia śladów przestępstwa. Zatrzymanie musi też być proporcjonalne do charakteru czynu. Przeprowadzone zatrzymanie ks. Grzegorza – publiczne upokorzenie, przeszukanie plebanii i wykorzystanie środków przymusu fizycznego – mogą naruszać zasadę minimalizacji represji, która to zasada została zapisana w treści Art. 5 §1 Kodeksu postępowania karnego.
Z kolei polski Trybunał Konstytucyjny podkreślił, że „wszelka ingerencja w wolność osobistą musi spełniać wymóg konieczności i proporcjonalności w demokratycznym państwie prawnym”. Również Europejski Trybunał Praw Człowieka wskazuje, że zatrzymanie osoby musi być „ściśle powiązane z potrzebą zabezpieczenia postępowania” – a nie stanowić formy szykany (sprawa McKay przeciwko Wielkiej Brytanii).
Nie można dać się zastraszyć
Obrońcy ks. Grzegorza sugerują, że zastosowane narzędzia prawne miały charakter bardziej represyjny niż procesowy. W ich opinii, celem działań mogło być zastraszenie środowisk konserwatywnych i katolickich, które publicznie krytykują działalność proaborcyjnych aktywistów. Oznaczałoby to instrumentalizację aparatu ścigania dla realizacji ideologicznej agendy – zjawisko niepokojące w każdym państwie prawa. Wypada też zaznaczyć, że w literaturze prawniczej i orzecznictwie przyjmuje się, że nadużycie środków przymusu (np. zatrzymania) w celu represyjnym, bez istnienia rzeczywistych podstaw faktycznych, może nawet wypełniać znamiona tego przestępstwa.
Warto zauważyć, że w innych znanych sprawach dotyczących gróźb internetowych czy nękania – zwłaszcza gdy dotyczyły one osób o poglądach konserwatywnych – organy ścigania często reagowały z dużą rezerwą. Tymczasem wobec katolickiego duchownego zastosowano środki, które w opinii wielu obserwatorów noszą znamiona pokazowego działania, być może motywowanego politycznie.
Przemyska Kuria Metropolitalna wydała krótkie oświadczenie, apelując o szacunek dla godności osoby zatrzymanej oraz przypominając o konstytucyjnych zasadach domniemania niewinności i równości wobec prawa.
W sprawę zaangażowały się również organizacje społeczne, w tym Ordo Iuris oraz Fundacja Życie i Rodzina, domagając się niezależnego zbadania zasadności działań prokuratury i policji.
„Mowa nienawiści” jako pretekst
Sprawa ta – choć jednostkowa – staje się symbolem szerszego zjawiska. Coraz częściej obserwujemy w Polsce próby uciszania głosów katolików pod pretekstem „mowy nienawiści”, nawet gdy nie mają one cech przestępstwa. Nadużycia środków przymusu państwowego wobec duchownych, nauczycieli czy działaczy społecznych to nie tylko naruszenie praw jednostki – to także poważne zagrożenie dla demokracji i wolności słowa.
Przypadek ks. Grzegorza ukazuje potrzebę rygorystycznego stosowania zasady legalizmu i proporcjonalności w działaniach organów ścigania. Stosowanie zatrzymania jako środka procesowego w sprawach o potencjalnie znikomej szkodliwości społecznej, dotyczących wypowiedzi religijno-moralnych, musi być szczególnie uzasadnione i ostrożne.
W przeciwnym razie grozi nam zatarcie granicy między państwem prawa a państwem represji, gdzie środki karne stają się narzędziem ideologicznej kontroli. Tymczasem – jak przypomniał Sąd Najwyższy – „represja karna nie może służyć do tłumienia wolności wypowiedzi”. ■
Zostaw komentarz