Św. Franciszek z Asyżu: życie i duchowość

Św. Franciszek z Asyżu: życie i duchowość
Stygmaty św. Franciszka z Asyżu

Św. Franciszek z Asyżu: życie i duchowość

Prezentujemy drugą część tryptyku poświęconego pneumatologii św. Serafina z Sarowa (LV 2018) i św. Franciszka z Asyżu. Ci dwaj przedstawiciele Kościoła prawosławnego i katolickiego w swoim życiu „zdobywali Ducha Świętego”, stąd też ostatnia, trzecia część, ukaże próbę porównania tych dwóch Świętych i ukazania wspólnych cech rysu ich duchowości.

1. Życie św. Franciszka z Asyżu

Św. Franciszek ciągle fascynuje wielu. Już za życia Świętego zastanawiano się, dlaczego cały świat poszedł za nim?.

1.1. Narodziny i młodość

Św. Franciszek urodził się w Asyżu, w rodzinie kupieckiej między 1181 a 1182 r. Dla średniowiecznych hagiografów był to fakt bez znaczenia. Aczkolwiek nie brak całej serii opowiadań związanych z narodzeniem św. Franciszka.

Franciszek przyszedł na świat jako pierworodny syn Piotra Bernardone i jego francuskiego pochodzenia żony, Piki, w czasie, gdy jego ojciec podróżował w interesach do Francji. Na imię dano mu Jan, jednakże po powrocie Piotra Bernardone, zmieniono je na Franciszek.

Niewiele wiemy o dzieciństwie i wykształceniu Franciszka. Istnieją natomiast różne wnioski wyciągane na podstawie jego pism. Niektórzy zauważają, że jego znajomość Biblii zdaje się wypływać z uważnego uczestnictwa w życiu liturgicznym Kościoła – a zatem pochodzi z okresu po nawróceniu. Bardziej jednak przekonuje jego osobisty, żywy kontakt z Biblią. Umiał dobrze korzystać z Biblii, co widać w jego „Pieśni słonecznej”czy w łacińskich dziełkach. Natomiast jego znajomość francuskiego nie była znajomością szkolną, lecz praktyczną – połączona ze światem interesów i rozrywki. Franciszek kochał przede wszystkim pieśni, z których bardzo wiele było w języku francuskim. Pośrednikiem w tej jego predylekcji językowej do francuskiego był z pewnością ojciec, który chciał swemu pierworodnemu synowi dać podstawy kultury, pozwalające mu szybko towarzyszyć ojcu w interesach.

Franciszek zatem, zgodnie z ojcowskimi planami, przeznaczony był do handlu. W przyszłości miał przejąć ster wielkiego rodzinnego „przedsiębiorstwa” kupieckiego. W „Relacji Trzech Towarzyszy” Franciszek przedstawiony jest jako aktywny i zręczny współpracownik ojca, jako ukształtowany już kupiec. To pomaga zrozumieć, że nawrócenie Franciszka to nie czyn dokonany przez młodzieńca z głową pełną marzeń, którego nagle ogarnia miłość do Pani Ubóstwo. W średniowieczu znacznie wcześniej osiągało się dojrzałość do życia politycznego, wojskowego czy handlowego. Człowiek w wieku 20 lat był uważany za w pełni ukształtowanego człowieka. Takim też był Franciszek, który w ojcowskim sklepie sprzedawał i działał w pełni samodzielnie, dbając o dobro rodziny.

„Relacja Trzech Towarzyszy” mówi, że syn dorównywał ojcu zdolnościami handlowymi, był jednak od niego weselszy i wspaniałomyślniejszy. Nosił on bardzo drogie szaty, droższe niż mógł sobie na to pozwolić, starając się nadać swej elegancji charakter indywidualny. Rodzice często go ganili za to, że zachowywał się nie jak ich syn, lecz jakiegoś wielkiego księcia. Byli jednak bogaci i „gorąco go kochali, znosili to wszystko, nie karząc go za takie wybryki”.

Tomasz z Celano wyraża się bardziej dobitnie. Pisze o młodzieńcu bezprzykładnie zepsutym i w dodatku psującym innych swoimi pieniędzmi i urokiem osobistym, źle wychowanym przez rodzinę, która ponosi winę za jego moralnie naganne postępowanie.

Pomimo wszystko, jak wyraża się „Relacja Trzech Towarzyszy”,„był z natury szlachetny w postępowaniu i wyrażaniu się”. Łacińskie curialis, a włoskie cortese wyrażają jego dworski styl życia. Owa „dworskość” wykluczała wszelkie zachowania naznaczone wulgarnością plebejską, stawiając wymóg delikatności i wytworności.

1.2. Nawrócenie i życie według Ewangelii

Nawrócenie (conversio) Franciszka to nie „teatr” zagubionego w marzeniach młodzieńca, ale złożony i pełen cierpienia proces ewolucji w pełni dojrzałego mężczyzny.

O tym fundamentalnym i przełomowym wydarzeniu mówi sam św. Franciszek w „Testamencie”: „Mnie, bratu Franciszkowi, Pan dał tak rozpocząć życie pokuty: gdy byłem w grzechach, widok trędowatych wydawał mi się bardzo przykry. I Pan sam wprowadził mnie między nich i okazywałem im miłosierdzie. I kiedy odchodziłem od nich, to, co wydawało mi się gorzkie, zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i potem nie czekając długo, porzuciłem świat”.

Czas poprzedzający nawrócenie św. Franciszek nazywa grzesznym – napisał: „byłem w grzechach”. Tymi słowami potępia całe swoje życie od dzieciństwa po dorosłość, by przez to wskazać na wolę Bożej Opatrzności, w której się odnajduje i z którą się identyfikuje. W grzechach i pokucie tkwi znak działania Boga. To On popycha Franciszka do podjęcia decyzji o zmianie trybu życia i rozpoczęciu pokuty.

Moment samego nawrócenia, równie ważny, jak sam fakt konwersji, i spowodowane przezeń odejście od wyznawanych wartości, następuje podczas pielęgnowania z miłosierdziem i pełnym troski współczuciem chorych na trąd.

W trakcie tego spotkania miłość zastąpiła poprzednio odczuwaną odrazę, co – jak podkreśla sam Święty – miało decydujące znaczenie. Oznacza to, że centralny moment nawrócenia Franciszka nie był pierwotnie związany z ideałem absolutnego ubóstwa, lecz z głęboko ludzkim zrozumieniem powszechnego wśród ludzi cierpienia duszy i ciała. W tej decydującej chwili nastąpiło przejście od jednej do drugiej kondycji ludzkiej. Franciszek przystał na życie na marginesie społecznym, pośród wykluczonych i porzuconych przez wszystkich ze względu na wstręt i odrazę, jaką budzili. „Fakt, że ci wyrzuceni poza nawias społeczeństwa najczęściej żyli w ubóstwie, stanowił dodatkowy i nieunikniony czynnik, ale z pewnością bieda nie przesądziła o nawróceniu przyszłego świętego”.

Oprócz próżności i pustki wynikających z bogactw i rozrywek, są jeszcze inne faktory, które przyczyniały się do powolnej przemiany Franciszka. Było to jego doświadczenie nienawiści między ludźmi, jak również żądzy władzy, o które Bóg skruszy ostatecznie jego pragnienie sławy rycerskiej. Asyż był wówczas miejscem niespokojnym z powodu sporów między maiores a minores, tj. pomiędzy szlachtą i ludem, a także z powodu konfliktu z Perugią. Franciszek, mając około 20 lat, wziął udział w walce pod Collestrada w 1202 r. i dostał się do niewoli. Był więziony w Perugii przez ponad rok.

Musiał głęboko przeżyć wybuch nienawiści, nieprzyjaznych uczuć i zemsty, do których czuł wewnętrzną odrazę. To właśnie wtedy ujawniło się jego umiłowanie pokoju, którego fascynacji uległ w późniejszym czasie, uznając go za najwyższą wartość i zapowiedź chrześcijańskiego braterstwa między ludźmi, niezależnie od ich pochodzenia i sytuacji ekonomicznej.

Tymczasem Franciszek szykuje się do następnej wyprawy wojennej, do Apulii. Jesteśmy ok. 1205 r., św. Franciszek ma 23 lata. Nurtuje go jednak sen o „wspaniałym pałacu urodziwej panny młodej, pełnego błyszczących tarcz i innej broni rycerskiej”. Wyruszywszy  w drogę, w niewielkiej odległości od Asyżu, w okolicy Spoleto źle się poczuł i we śnie dostał nakaz od Boga powrotu do domu, do swego przeznaczenia.

Zdawałoby się, że powrócił do swojego normalnego – dworskiego życia, lecz jego liczni przyjaciele zauważyli, że coraz bardziej popada w wewnętrzny kryzys. Również jego matka zauważa zachodzące zmiany.

Pewnego razu, pod nieobecność ojca, przygotował w domu wielką ilość chlebów do rozdania biednym. Innym razem, nie mając już nic innego do ofiarowania, zdjął własną koszulę Udaje się z pielgrzymką do Rzymu, do św. Piotra. Tu składa hojną ofiarę dla Księcia Apostołów, a następnie zamienia ubranie z ubogim i żebrze o jałmużnę po francusku.

Do tego okresu należy także pomoc, jakiej udzielał kapłanom na ich potrzeby. Nikt nie potrafił udzielić mu rady, która uspokoiłaby jego serce. Dopiero podczas modlitwy – jak opowiada „Relacja” – doznał z Bożej inspiracji olśnienia, że powinien odwrócić wyznawane przez siebie ideały. „Franciszku – miał mu powiedzieć wewnętrzny głos – trzeba, abyś to wszystko, co kochałeś i pragnąłeś posiadać według ciała, uznał za godne wzgardy i nienawiści, jeżeli chcesz znać moją wolę. Gdy później zaczniesz czynić to, co wydawało ci się ongiś miłe i słodkie, będzie to dla ciebie nie do zniesienia i przykre, w tym zaś, do czego odczuwałeś wstręt, znajdziesz wielką słodycz i rozkosz bez miary”.

Niedługo potem, jadąc konno, w okolicy Asyżu, spotkał trędowatego. Źródła zgodnie podają, że trędowaci wzbudzali we Franciszku, podobnie, jak w jemu współczesnym, wstręt. „Relacja Trzech Towarzyszy” i Tomasz z Celano uściślają, że Franciszek nie tylko czuł odrazę na sam ich widok, ale także od wydzielanego przez nich fatoru robiło mu się tak słabo, że musiał zatykać nos. Tym razem jednak, „zadając sobie gwałt”, zsiadł z konia, wręczył choremu jałmużnę i pocałował go w rękę. Otrzymawszy zaś od niego pocałunek pokoju, wsiadł ponownie na konia i odjechał. Po kilku dniach wziął dużo pieniędzy i udał się do leprozorium, by zawieźć im wsparcie finansowe i ucałować ich w dłonie. To jest właśnie decydujący moment jego nawrócenia; w tym zarówno „Relacja Trzech Towarzyszy”, jak i Tomasz z Celano, są zgodni.

Tym, którzy go żartobliwie pytali, czy się ożeni, odpowiadał, że zamierza poślubić najpiękniejszą, najbogatszą i najszlachetniejszą ze wszystkich panien.

Pierwszym doświadczeniem Franciszka jako pokutnika było odosobnienie w grocie, gdzie modlił się, przebywając często w towarzystwie przyjaciela. W tym stanie wewnętrznego niepokoju duchowego miało miejsce zdarzenie, po raz pierwszy naprawdę mistyczne – rozmowa z krucyfiksem z kościoła św. Damiana. Franciszek krążył wokół swego rodzinnego miasta, a kiedy znalazł się w pobliżu kościółka św. Damiana, wstąpił do niego na modlitwę. Wówczas krucyfiks, który się tam znajdował, przemówił do niego: „Franciszku, czyż nie widzisz, że ten dom mój chyli się ku upadkowi? Idź więc i napraw mi go!”. Święty zrozumiał te słowa dosłownie, gdyż budynek kościoła rzeczywiście znajdował się w ruinie. Wychodząc ze świątyni, spotkał księdza, który się opiekował tym miejscem i wręczył mu pieniądze, ażeby ten trzymał przed krucyfiksem zapaloną lampkę, obiecując dać więcej, jeśli taka będzie potrzeba. Jest to początek drugiego etapu przemiany Franciszka, który uzupełnia i pogłębia doświadczenie nawrócenia o kolejne wydarzenia na duchowym szlaku.

Instynktowny wybór pozostawienia świata i prowadzenia życia na marginesie, podobnie jak trędowaci, znajduje swe uzasadnienie właśnie w spotkaniu z krucyfiksem. „Relacja” mówi, że „odczuł w swojej duszy, że to naprawdę ukrzyżowany Chrystus przemówił do niego”. Jego nawrócenie skupiło się zatem na krzyżu Chrystusa. To w Nim Franciszek poczuł prawdziwą i głęboką przyczynę swojego wyboru: ból Chrystusa wyjaśniał, oświetlał, uzasadniał wszystkie cierpienia ludzi. Ci jednak odprawiając, nawet największą pokutę, nie będą nigdy w stanie pojąć w pełni wartości cierpienia krzyża. Jego nawrócenie wpisywało się w obraz Chrystusa cierpiącego, przechodząc od czynu indywidualnego, jednostkowego, prywatnego, można rzec, do momentu wspólnotowego.

Krucyfiks z kościółka św. Damiana postawił przed oczami Franciszka mękę Chrystusa jako wartość ponadludzką, jako jedyną siłę, zdolną nadać sens ludzkiemu cierpieniu i skłonić człowieka do pójścia Jego drogą, do poszukiwania Go i przyjęcia w dobrowolnym akcie.

Wydarzenie w san Damiano wpłynęło na rychłą decyzję rekonstrukcji kościoła. Franciszek wziął ze sklepu ojca różnokolorowe materiały, nie mogąc ich jednak sprzedawać pod okiem ojca, zawiózł je do Foligno, a uzyskane ze sprzedaży pieniądze, przekazał od razu księdzu – opiekunowi zrujnowanego kościoła. Ten jednak ich nie przyjął, przewidując, że w ten sposób narazi się ojcu Franciszka. Mimo wszystko Franciszek zostawił je w kościele.

Rozgniewany Piotr Bernardone, nie dbając o formalności, postawił syna przed radą miejską. Jednakże w przypadku Franciszka radni nie chcieli podjąć się sądu, lecz odesłali go do biskupa. „Od kiedy przystąpił do służby Bożej, nie podlega już naszej władzy”. Franciszek stawił się posłusznie na proces w obliczu biskupa. Następnie ten wezwał go do oddania ojcu wszystkich pieniędzy, które znajdowały się jeszcze w jego posiadaniu. Uczynił to bezzwłocznie, oddając nie tylko pieniądze, ale i ubranie, które na sobie nosił. Stojąc nagi w obecności ojca, biskupa i licznie zgromadzonego ludu, powiedział: „Słuchajcie mnie wszyscy i rozumiejcie. Aż dotąd nazywałem Piotra Bernardone moim ojcem. Ponieważ jednak zdecydowałem się służyć Bogu, oddaję mu pieniądze, z powodu których był rozgniewany, a także wszystkie szaty, które otrzymałem od niego. Chcę odtąd mówić: «Ojcze nasz, który jesteś w niebie», a nie «Ojcze, Piotrze Bernardone»”. Ojciec wziął więc swoją własność i odszedł. Biskup zaś okrył Franciszka swoim płaszczem, służąc mu od tej chwili pomocą i radą.

Ten gest miał bez wątpienia swoje znaczenie prawne i społeczne, wyrażał również głębokie znaczenie kościelne i duchowe. Nagość była jedną z form upokorzenia, przewidzianą kanonicznie dla pokuty publicznej: zdejmując szaty, w których tyle razy śpiewał, tańczył, żartował i uczestniczył wraz z towarzyszami w światowym życiu, Franciszek odrzucał w całości przeszłość i stawiał jasno przed sobą zadanie pokuty. Ta z kolei, ze względu na nagość i przez nagość, przyjmowała najbardziej surową formę sequela Christi – naśladowania Chrystusa. Pójścia za Jego przykładem zgodnie ze starożytną i surową tradycją nudus nudum Christum sequi – to słowo rozkazu, raz ukute przez św. Hieronima, wracało regularnie poprzez wszystkie wieki średniowiecza jako najbardziej rygorystyczna i najwyższa forma ascezy.

1.2.1. W poszukiwaniu Chrystusa

Św. Franciszek stanął przed koniecznością wcielenia własnego wyboru w życie, w sposób konkretny i zdecydowany.

Proponowano mu, aby przyjął święcenia kapłańskie i został księdzem. Inną propozycją było obranie życia monastycznego w którymś z istniejących wówczas zakonów. Jednak żadna z tych propozycji nie odpowiadała pragnieniom jego serca. Świat świecki był zbyt wzburzony i rozchwiany, a życie zakonne i kapłańskie bardzo zróżnicowane i pozostawiało wiele do życzenia. Franciszek nie chciał być ani księdzem, ani mnichem, nie chciał także polemizować z hierarchią kościelną. Pragnął w ciszy i pokojowo uniknąć wszelkiego pomieszania z heretyckimi ruchami religijnymi, za które łatwo można było uznać jego zgromadzenie.Franciszek czuł szacunek do kapłanów, nie tylko dlatego, że wybrał postawę wyobcowanego pokutnika, ale przede wszystkim, ponieważ ksiądz mógł dokonywać konsekracji chleba dla przeistoczenia w Ciało Chrystusa. „I Pan dał mi w kościołach taką wiarę, że tak po prostu modliłem się i mówiłem: «Wielbimy Cię, Panie Jezu Chryste, [tu] i we wszystkich kościołach Twoich, które są na całym świecie i błogosławimy Tobie, że przez święty krzyż Twój odkupiłeś świat». Potem dał mi Pan i daje tak wielkie zaufanie do kapłanów, którzy żyją według zasad świętego Kościoła Rzymskiego ze względu na ich godność kapłańską, że chociaż prześladowaliby mnie, chcę się do nich zwracać. I chociaż miałbym tak wielką mądrość, jak Salomon, a spotkałbym bardzo biednych kapłanów tego świata, nie chcę wbrew ich woli nauczać w parafiach, w których oni przebywają. I tych, i wszystkich innych chcę się bać, kochać i szanować jako moich panów. I nie chcę dopatrywać się w nich grzechu, ponieważ rozpoznaję w nich Syna Bożego i są moimi panami. I postępuję tak, ponieważ na tym świecie nie widzę niczego wzrokiem cielesnym z Najwyższego Syna Bożego, tylko Jego Najświętsze Ciało i Najświętszą Krew, które oni przyjmują i oni tylko innym udzielają. I pragnę, aby te najświętsze tajemnice były ponad wszystko czczone, uwielbiane i umieszczane w godnych miejscach. Gdzie tylko znajdę w miejscach nieodpowiednich napisane najświętsze imiona i słowa Jego, pragnę je zbierać i proszę, aby je zbierano i składano w odpowiednim miejscu. I wszystkich teologów, i tych, którzy nam podają najświętsze słowa Boże, powinniśmy szanować i czcić jako tych, którzy dają nam ducha i życie”.

Na razie Franciszek trzymał się mocno tego, co mu powiedział krucyfiks z kościółka św. Damiana. Powrócił do tej małej świątyni i rozpoczął jej naprawę. Ubrał się w strój eremity: zgrzebne sukno przepasane rzemieniem, na stopy nałożył prymitywne sandały, a do ręki wziął kij. Jego pustelnią bez wątpienia był kościół św. Damiana, ale okazał się on eremem sui generis, gdyż aby zebrać środki potrzebne na remont tego przybytku Pana, Franciszek zmuszony był powrócić do miasta i krążyć wśród ludzi w celu znalezienia kamieni na budowę. Ta odbudowa zajęła mu prawie 2 lata.

1.2.2. Odkrycie Ewangelii

Było to po ukończeniu remontu kościoła św. Damiana, kiedy św. Franciszek uczestniczył we Mszy świętej, olśniły go słowa Ewangelii wg św. Mateusza: „Nie bierzcie na drogę ani złota, ani srebra, ani torby, ani ubrań, ani laski, nie miejcie sandałów na nogach ani dwóch tunik” (Mt 10, 9-10). Wówczas zrozumiał, że to właśnie jest jego droga. Stąd wynikały dwie konsekwencje. Uzyskał potwierdzenie i wskazówkę, co do znaczenia i duchowych celów swojego wyboru, które od tej pory można nazwać ewangelicznymi. Droga ta z czasem skręcała coraz bardziej w stronę ubóstwa, nie tracąc przy tym nic z pierwotnej decyzji o wejściu pomiędzy odrzuconych. Ponadto przed oczami Franciszka zarysował się nowy cel: głoszenie innym tego, co sam otrzymał i osiągnął – misja kaznodziejska. Gdy usłyszał powyższy fragment Ewangelii, porzucił strój pustelniczy, przywdziewając jeszcze uboższe odzienie: tunikę z szorstkiego sukna i w miejsce rzemienia powróz. Odtąd nie posługiwał się też ani laską, ani workiem, ani torbą i nie nosił także obuwia „Pod wpływem działania Bożego stał się zwiastunem ewangelicznej doskonałości i zaczął po prostu publicznie głosić pokutę” A ci, którzy go słuchali, byli zaskoczeni mocą jego słów.

1.2.3. Przybycie towarzyszy

Odkąd Franciszek zaczął publicznie przemawiać z wielką siłą ducha, sytuacja uległa zasadniczej zmianie – niektórzy z jego słuchaczy postanowili pójść za jego przykładem. Jako pierwszy zgłosił się wysoki rangą dostojnik asyski, bogacz i możny – Bernard z Quintavalle. Franciszek nigdy nie zapomniał o tym, który jako pierwszy za nim poszedł, i najbardziej go umiłował, wyznaczając go po swojej śmierci na swego przykładnego kontynuatora w życiu Zakonu Braci Mniejszych.

Następnym, który przyłączy do Franciszka był Piotr z Cattanio, który był księdzem. W ten sposób wokół Świętego powstała fraternitas – bractwo.

O tym okresie formowania się wspólnoty braterskiej św. Franciszek powiedział w „Testamencie”: „I gdy Pan zlecił mi troskę o braci, nikt mi nie wskazywał, co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej [secundum formam sancti Evangelii]. I ja kazałem to spisać w niewielu prostych słowach, i Ojciec święty potwierdził mi”.

Zgodnie z „RelacjąTrzech Towarzyszy” św. Franciszek, Bernard i Piotr udali się do kościoła św. Mikołaja, aby przez otwarcie Ewangelii (sortes apostolorum) Bóg im wskazał, co mają czynić: „Ponieważ byli ludźmi prostymi, (…) prosili pobożnie Pana, aby ukazał im swoją wolę na pierwszej stronie, na którą natrafią, otworzywszy księgę”. Po zakończeniu modlitwy św. Franciszek, wziąwszy zamkniętą księgę, otworzył ją, klęcząc u stopni ołtarza. Tuż po otwarciu natrafił na taką radę Pana: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj wszystko co masz, rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie” (Mt 19,21). Po tym odkryciu, błogosławiony Franciszek ucieszył się bardzo i podziękował Bogu. A ponieważ szczerze czcił Trójcę Świętą, chciał oprzeć się na potrójnym świadectwie. Otworzył więc księgę po raz drugi i trzeci. Za drugim razem znalazł zdanie: „Nie bierzcie ze sobą nic na drogę” (Łk 9,3); a za trzecim: „Kto chce iść za mną, musi się zaprzeć samego siebie” (Mt 16,24). Po tym potrójnym potwierdzeniu, Franciszek zwrócił się do dwóch towarzyszy, mówiąc, że w tych fragmentach Ewangelii kryje się ich reguła i zasady, których mieli przestrzegać, zarówno oni, jak i ci, którzy zechcą się do nich przyłączyć.

Przez światło Ewangelii Chrystus daje się poznać Franciszkowi jako ubogi – nie miał, gdzie przyłożyć głowy. Dlatego Franciszek wybiera całkowite ubóstwo (nie jak w zakonach mniszych, gdzie obowiązywało tylko ubóstwo osobiste – proprium, ale nie wspólnotowe – comune).

Chwilowo cała trójka – Franciszek, Bernard i Piotr – nie mieli gdzie się podziać i zamieszkali w chatce w pobliżu opuszczonego kościółka pod wezwaniem NMP Anielskiej, znanej w dokumentach także jako NMP z Porcjunkuli. Tutaj przybywali kolejni bracia – Idzi i ks. Sylwester z kościoła św. Damiana.

Życie Franciszka i jego towarzyszy nie było jednak łatwe – byli tacy, którzy ich podziwiali, ale znacznie więcej osób znieważało ich, nazywając ich szaleńcami i szydząc z nich. Ich zachowanie wywierało jednak wrażenie, począwszy od pozdrowienia, z jakim zwracali się do napotkanych przechodniów: „Niech Pan obdarzy cię pokojem!”.

Rozdzieliwszy się na trzy pary, rozeszli się w inne części Italii, aby głosić nawrócenie i pokutę (Franciszek i Idzi udali się do Marchii Ankońskiej). Niedługo po powrocie z tej podróży, podczas spotkania z bp. Gwidonem, zmartwionym, że nic nie chcieli posiadać, zwłaszcza gdy dołączyli do nich kolejni asyżanie – Sabatino, Marco i Jan z Capella, Święty odpowiedział, że gdyby posiadali dobra, musieliby także mieć broń, aby je chronić i strzec. Stąd wypływałyby konflikty i spory, stając na drodze do miłości Boga i bliźniego.

Co jakiś czas bracia wyruszali ad gentes, aby napominać i zachęcać. Ostre i wnikliwe uwagi, jakie Franciszek przekazał towarzyszom przed drugą misją, nabierają tym większego znaczenia, że próbują znaleźć sposób na otwarcie szczeliny, przez którą można by się przedostać do zewnętrznego i często wrogiego świata, w którym jednak za wszelką cenę należało działać. Solidarność i miłość braterska pomiędzy towarzyszami stanowiły silny związek jedności pośród przeróżnych trudności. W 1209 r. wspólnota liczyła wraz ze św. Franciszkiem 12 braci. Początkowo najchętniej zatrzymywali się w Rivotorto i Porcjunkuli.

1.3. Życie minoryckie

Młoda wspólnota minorycka – Braci Mniejszych, napotykając na rozliczne ataki i zarzuty, zwłaszcza ze strony ludzi wpływowych, postanowiła udać się do papieża z prośbą o zatwierdzenie ich sposobu życia. Franciszek i biegły w prawie kanonicznym Piotr z Cattanio zdawali sobie bardzo dobrze sprawę z faktu, że nie mogli stawić się przed obliczem papieża z pustymi rękami i żądać od niego zatwierdzenia ich trybu życia zgodnego z Ewangelią, nie sformułowawszy wcześniej na piśmie własnych założeń i celów. Należało zatem zredagować regułę, którą następnie można by wręczyć namiestnikowi Chrystusa na ziemi, aby ten poddał ją własnej ocenie i ewentualnie zatwierdził.

O pierwszej regule informuje nas sam „Testament”, w syntetycznej, ale jasnej i przejrzystej formie. Po krótkim opowiadaniu o tym, jak sam Pan objawił mu, że winien żyć wedle wskazań Ewangelii, Franciszek kontynuuje: „I ja kazałem spisać w niewielu prostych słowach, i Ojciec święty potwierdził mi”. Papieskie zatwierdzenie miało miejsce w 1209 r. w Rzymie. Papież Innocenty III, potwierdzając ustnie regułę życia Franciszka i braci, miał powiedzieć: „Bracia, idźcie z Bogiem, i jak was On raczy natchnąć, tak głoście wszystkim pokutę. A gdy wszechmocny Bóg pomnoży was w liczbę i łaskę, z radością donieście mi o tym, a ja wam udzielę więcej pozwoleń i bezpiecznie powierzę wam większe zadania”. Z Rzymu powrócili w okolice Asyżu, do Rivotorto, ale wypędzeni przez wieśniaka, który do chatki zamieszkiwanej przez braci wstawił swojego osła, przenieśli się w pobliże opuszczonego kościółka Matki Bożej Anielskiej – Porcjunkuli. Należał on do benedyktyńskiego opactwa z Subasio. Na prośbę św. Franciszka opat z Subasio wspaniałomyślnie mu go ofiarował.

Zarówno w Rivotorto, jak i w Porcjunkuli, daje się zauważyć pewną charakterystykę tego pierwszego franciszkanizmu, która bez wątpienia wywodzi się od św. Franciszka. Dostrzegamy ją u niego już w pierwszych chwilach po porzuceniu świata, a chodzi o wyjątkową współobecność: połączenie życia kontemplacyjnego z udziałem w codziennym życiu społeczeństwa. Mimo że Franciszek porzucił formę życia pustelniczego, to jednak nie straciło na wadze milczenie, skupienie i rozmyślanie o Chrystusie i Jego Pasji. Dzień był poświęcony w dużej mierze pracy, modlitwie i wzywaniu do pokuty i życia chrześcijańskiego. Pozostały czas przeznaczał Franciszek na kontemplację. Bracia, idąc przez świat,wybierali miejsca odosobnione i spokojne, często niewygodne i trudne do zagospodarowania, ale równocześnie znajdujące się nie dalej niż godzinę drogi od miasta.

Tak widział życie braci mniejszych sam św. Franciszek w swoim „Testamencie”: „ (…) i Ojciec święty potwierdził mi. A ci, którzy przychodzili przyjąć ten sposób życia, rozdawali ubogim wszystko, co mogli posiadać; i zadowalali się jedną tuniką połataną od spodu i z wierzchu, sznurem i spodniami. I nie chcieliśmy mieć więcej. Oficjum odmawialiśmy my, klerycy, jak i inni duchowni; nie-klerycy odmawiali: «Ojcze nasz»; i bardzo chętnie przebywaliśmy w kościołach. I byliśmy niewykształceni i ulegli wszystkim. I ja pracowałem własnymi rękami i pragnę pracować; i chcę stanowczo, aby wszyscy inni bracia oddawali się pracy, co jest wyrazem uczciwości. Ci, którzy nie umieją, niech się nauczą, nie z powodu chciwości, aby otrzymać wynagrodzenie za pracę, lecz dla przykładu i zwalczania lenistwa. A kiedy nie dadzą nam zapłaty za pracę, udajmy się do stołu Pańskiego i prośmy o jałmużnę od drzwi do drzwi. Pan objawił mi, abyśmy używali pozdrowienia: niech Pan obdarzy cię pokojem (por. Lb 6,26). Niech bracia strzegą się, aby wcale nie przyjmowali kościołów, ubogich mieszkań i wszystkiego, co się dla nich buduje, jeśli się to nie zgadza ze świętym ubóstwem, które ślubowaliśmy w regule, goszcząc w nich zawsze, jak obcy i pielgrzymi (por. 1P 2,11). Nakazuję stanowczo na mocy posłuszeństwa wszystkim braciom, gdziekolwiek są, aby nie ważyli się ani osobiście, ani przez pośredników prosić w kurii rzymskiej o jakiekolwiek pisma [polecające] ani dla kościoła, ani dla żadnego innego miejsca, ani pod pozorem kaznodziejstwa, ani z powodu prześladowania cielesnego; lecz jeśli ich gdzieś nie przyjmą, niech się schronią do innego kraju, aby tam z błogosławieństwem Bożym czynić pokutę”. W myśl Ewangelii o rozesłaniu uczniów, jaka olśniła św. Franciszka u początków jego nawrócenia, on i jego bracia głosili królestwo Boże przez nawoływanie do nawrócenia i pokuty. Potem Franciszek, ogarnięty duchem misyjnym, zapragnął udać się do Syrii (1211 r.), aby głosić tam słowo Boże. Jednakże przeciwne wiatry udaremniły jego wyprawę

W 1212 r. (18-19 marca) nocą, w Niedzielę Palmową, w Porcjunkuli, św. Franciszek zdecydował się w końcu na przyjęcie tej, która już od dawna pragnęła żyć, jak on. Była to Klara Favarone di Offreduccio. Na znak jej poświęcenia się Bogu, św. Franciszek dokonał jej postrzyżyn i przyodział w habit minorycki Tak powstał Zakon Ubogich Pań, zwanych potem – klaryskami. W kilka tygodni później Klara i jej pierwsze towarzyszki osiedliły się w klasztorze św. Damiana.

Franciszek, gdziekolwiek przebywał, wynajdował sobie odpowiednie miejsca na modlitwę: rozpadliny skalne albo groty na wzniesieniach lub górach, gdzie była cisza i odosobnienie. Jednym z takich miejsc, gdzie założył ulubioną pustelnię, była góra La Verna (Alwernia), którą otrzymał od hrabiego Chiusi – Orlando Cattaniego (8 maja 1213 r.).  Ciągle jednak jest aktywny i uczestniczy w życiu Kościoła. I tak na przykład, w czasie trwania Soboru Laterańskiego IV (1215), Franciszek przebywał w Rzymie. W 1216 r. uzyskał od papieża Honoriusza III wieczysty przywilej odpustu zupełnego dla kaplicy Porcjunkuli w rocznicę jej konsekracji.

Na kapitule generalnej podczas Uroczystości Zesłania Ducha Świętego w 1217 r. (5 maja), w Porcjunkuli, otworzono pierwsze misje po drugiej stronie Alp (Francja, Anglia, Niemcy i Węgry) oraz misje zamorskie. Wysyłając grupki braci do różnych krajów, dokonano także podziału Zakonu na prowincje.

W 1219 r. Franciszek odpłynął z Ankony do Akry w Palestynie i Damietty w Egipcie. Tam miało miejsce słynne spotkanie św. Franciszka z sułtanem Malik al-Kamilem, który odniósł się do Franciszka życzliwie.

Jednakże w 1220 r., przynaglony trudnościami, jakie wyłoniły się w łonie Zakonu, podczas jego nieobecności, powrócił do Italii w towarzystwie Piotra Cattani, Eliasza i Cezarego ze Spiry. Powierzył następnie zarząd Zakonu Piotrowi Cattani. „Odtąd jestem dla was umarły; miał rzec Franciszek, lecz oto brat Piotr z Cattanio, któremu ja i wy wszyscy będziemy posłuszni”. Poza tym, na prośbę Franciszka, papież wyznacza kard. Hugolina, biskupa Ostii na protektora Zakonu.

Sytuacja Zakonu domagała się norm, które byłyby spisane i regulowały życie braci rozproszonych w różnych częściach Europy, których liczba dochodziła już do 5 tys. Franciszek miał obawy w obliczu dokumentu, który w jakiś sposób groziłby zahamowaniem spontanicznej i świeżej żywiołowości wielu braci, ułatwiając u niektórych nasilenie się tendencji do pogrążania się w suchym wywiązywaniu się z reguł odczuwanych powierzchownie. Jednak na wyraźne żądania braci układa regułę (1221), która jednak nie zostaje zatwierdzona.

30 maja 1221 r. ma miejsce słynna kapituła generalna w Porcjunkuli, z udziałem wszystkich braci.

W 1223 r., w Fonte Colombo, Franciszek przygotował nową wersję reguły, którą potem zatwierdził papież Honoriusz III bullą „Solet annuere”,29 listopada 1223 r.

1.4. Stygmaty i śmierć

Podczas gdy – pośród licznych przeszkód i trudności – sytuacja formalna tego, co już nazywało się Zakonem Braci Mniejszych, zaczynała się stabilizować, a Franciszek zwracał się do wszystkich, którzy pragnęli go słuchać, już nie tylko poprzez przykłady własnego życia, ale również poprzez słowo pisane, zdrowie Świętego ulegało ciągłemu pogorszeniu, mimo opieki osób, które go otaczały i wysiłków lekarzy. Franciszek mimo słabości, przeżywał coraz częstsze stany mistyczne i dążył do serdeczniejszego uczestnictwa i podobieństwa z Ukrzyżowanym.

Latem 1224 r. z takimi uczuciami usunął się na górę La Verna, gdzie spędzał czas na długich modlitwach, rozważaniach i postach. Tam, w okolicach Uroczystości Podwyższenia Krzyża Świętego, ukazał mu się Chrystus ukrzyżowany w postaci ognistego Serafina, który wycisnął na jego ciele żywe stygmaty Męki Pańskiej: otwarte i krwawiące rany, z cielesnymi gwoźdźmi o długich i zakrzywionych ostrzach, na rękach i stopach oraz w boku.

Z La Verna Święty powrócił do Asyżu jako żywy obraz Jezusa ukrzyżowanego. Ostatnie 2 lata swojego życia przeżywał w przewlekłych męczarniach, dotknięty ponadto ciężką chorobą oczu, której nabawił się na Bliskim Wschodzie. Przyjmując pokornie nalegania protektora Zakonu, kard. Hugolina, Święty poddał się bolesnemu zabiegowi przypalania oczu u lekarzy dworu papieskiego w Rieti (1225), który jednak nie przyniósł pożądanego efektu. Przezwyciężywszy śmiertelny kryzys, w kwietniu następnego roku (1226) Franciszek podjął powolnymi etapami, przez Sienę i Kortonę, drogę do Asyżu. Przebywał najpierw w pałacu biskupa asyskiego. Przy końcu września przeniesiono go do Porcjunkuli. Tu też zakończył swoje życie w sobotę wieczorem, 3 października 1226 r., w wieku ok. 45 lat. Nazajutrz, w niedzielę rano, w uroczystej procesji, duchowieństwo i lud przeniosło jego ciało do kościoła św. Jerzego w obrębie murów miejskich. Tu przechowywano je przez ok. 4 lata i tu również 16 lipca 1228 r. Franciszek został kanonizowany. Następnie 25 maja 1230 r. jego ciało przeniesiono na Wzgórze Rajskie, do nowej wspaniałej bazyliki dedykowanej św. Franciszkowi, którą wzniesiono z woli papieża Grzegorza IX i dzięki zasługom br. Eliasza dla grobu Świętego. Bazylika jest pierwszą świątynią jego kultu i jego chwały na ziemi. Wraz z przyległym do niej Świętym Konwentem została ogłoszona głową i matką całego Zakonu Minorytów (Grzegorz IX, 22 kwietnia 1230).

2. Duchowa spuścizna św. Franciszka z Asyżu

Św. Franciszek z Asyżu jest niewątpliwie wyjątkową postacią wśród świętych w Kościele katolickim. Jest on przedmiotem czci, wielkiego szacunku i naśladowania ze strony ludzi różnych wyznań oraz przekonań religijnych i społecznych. Jest natchnieniem dla poetów, pisarzy i artystów. Pomimo że okres jego życia przypada na średniowiecze, to jednak w dalszym ciągu, nieprzerwanie, duchowość Świętego fascynuje kolejne pokolenia, które ciągle na nowo starają się zgłębić to, co po sobie pozostawił. Papież Jan Paweł II w liście z okazji 800-lecia urodzin św. Franciszka pisze: „Zainteresowanie tą postacią nie tylko nie osłabło z biegiem czasu, ale głębiej zapadło w umysły i jeszcze bardziej się rozprzestrzeniło. Ludzie dlatego tak podziwiają i miłują tego Świętego, że widzą w nim spełnienie – i to w sposób najdoskonalszy – tego, czego najbardziej pragną i czego we własnym życiu nie osiągają: radości, wolności, pokoju, zgody i pojednania między ludźmi, a także wśród rzeczy tego świata”.

Franciszek był człowiekiem prostym, otwarcie się do tego przyznawał. I chociaż nie można mu odmówić pewnego wykształcenia, to prawdą jest, że Święty bardziej myślał stylem mistyka, improwizującego pod natchnieniem łaski, niż według kategorii teologicznych. W jego życiu dominował woluntaryzm o wybitnie aktywnym, konkretnym i afektywnym charakterze oraz poetyckiej wrażliwości Mówiąc o nim, jako o twórcy nowego kierunku w teologii duchowości, nazwanego później jego imieniem, ma się na myśli jedynie inspirującą jego rolę, a nie jakiś naukowy i uporządkowany system teologicznych twierdzeń jego autorstwa. Bez niego jednak teologia szkoły franciszkańskiej, teologia św. Antoniego z Padwy, św. Bonawentury, bł. Jana Dunsa Szkota czy św. Bernardyna ze Sieny, nie miałaby miejsca. Dla tych wielkich teologów natchnieniem w studiowaniu, w ich teologicznych dociekaniach, była właśnie prosta pobożność pokornego brata mniejszego – Franciszka. Pod tą pokorną prostotą, pod, być może, pewną monotonią tematyki oraz słownictwa zawartego w pozostawionych przez Świętego pismach, kryje się prawdziwa głębia, nierzadko nowych i w pełni oryginalnych idei oraz ujęć dogmatyczno-moralnych

.

2.1. Trynitarne podstawy duchowości św. Franciszka

Mocno wyeksponowany w duchowości św. Franciszka chrystocentryzm jest osadzony na trynitarnym pojmowaniu i przeżywaniu rzeczywistości. Św. Bonawentura nazwał Franciszka cultor trinitatis (czciciel Trójcy Przenajświętszej).

W „Regule niezatwierdzonej”św. Franciszek mówi w rozdz. 16., jak bracia udający się do saracenów mają przepowiadać Boga w Trójcy Świętej: „ (…) gdyby widzieli, że tak się Panu podoba, niech głoszą słowo Boże, aby ci uwierzyli w Boga wszechmogącego, Ojca i Syna i Ducha Świętego, Stworzyciela wszystkich rzeczy, i w Syna Odkupiciela i Zbawiciela, i aby przyjęli chrzest i zostali chrześcijanami, ponieważ kto «nie odrodzi się z wody i Ducha Świętego, nie może wejść do Królestwa Bożego» (por. J 3,5)”. I jeśli Franciszek pałał wielkim pragnieniem śmierci męczeńskiej, to dlatego, iż chciał dać świadectwo wiary w Przenajświętszą Trójcę: „Płomień miłości pchał go do męczeństwa, tak że raz trzeci podjął jeszcze próbę, aby udać się do krajów niewiernych, aby przelaniem swojej krwi rozpowszechnić wiarę w Trójcę” Jak podają biografowie, Święty uzdrawia w imię Trójcy Przenajświętszej: „Pewnej dziewczynce z Bevagna, która była ślepa, przywrócił upragniony wzrok, pomazawszy jej oczy plwociną trzy razy, w imię Trójcy Przenajświętszej”91.

 Mówiąc o stworzeniu, Franciszek stwierdził, że Bóg stwarza przez Syna w Duchu Świętym. Radując się dziełem stwórczym, jak i odkupieńczym, Franciszek wyszczególnił działanie Osób Trójcy Świętej – Boga, który daje się poznać jako miłosierny i wspaniały.

2.1.1. Bóg-Ojciec

Centrum życia Biedaczyny jest zawsze Bóg. Jest On:wszechmocnym Stwórcą, dobrym Ojcem, jest samym najwyższym Dobrem i Miłością – tak brzmi jedna z fundamentalnych myśli teologicznych, prezentowanych przez franciszkańską szkołę duchowości, której twórcą jest św. Franciszek z Asyżu. Prawda o Bogu, jako o dobrym Ojcu i Stwórcy oraz o Jego wszechogarniającej miłości, jest głęboko zakorzeniona w Piśmie świętym, a w sposób szczególny podkreślana na kartach Nowego Testamentu, zwłaszcza w Ewangelii. Św. Franciszek na nowo odkrył tę prawdę dla świata.

Wszystkie byty stworzone, razem z człowiekiem, stanowią Bożą rodzinę, są braćmi i siostrami. Franciszek jako pierwszy, w sposób najbardziej otwarty i czytelny przeżył tę prawdę, traktując wszystkie bez wyjątku stworzenia z należnym im szacunkiem, czego wyraz dał w „Pieśni słonecznej”. Odnajdujemy tu pewną analogię rodziny stworzeń do rodziny ludzkiej – rodziny osób. Bóg jest Ojcem rodziny w wymiarze kosmicznym, jednak zachodzi tu tylko stosunek tworzenia(Bóg jest Stwórcą), a nie, jak ma to miejsce w przypadku rodziny ludzkiej – stosunek rodzenia. Franciszek wie o tym i daje temu świadectwo w swoich pismach, podkreślając, że człowiek został stworzony i uczyniony na podobieństwo Boże, jako obraz Boga. Dla przykładu, w „Regule niezatwierdzonej” używa następujących słów: „Wszechmogący, najświętszy i najwyższy Boże, (…) dzięki Ci składamy, [że] (…) nas uczyniłeś na obraz i podobieństwo Twoje i umieściłeś w raju”.  Wszystkich członków tej rodziny stworzeń należy kochać, jednak nie w tym samym stopniu co Boga. Należy też powiedzieć, że w większym stopniu przeżywał braterstwo z ludźmi niż z innymi stworzeniami. Tomasz z Celano zanotował w „Życiorysie drugim”: „Jeżeli miłość uczyniła go bratem do wszystkich stworzeń, to nic dziwnego, że miłość Chrystusowa czyniła go bardziej bratem ludzi, naznaczonych obrazem Stworzyciela”. Obok powszechnego braterstwa, naturalną konsekwencją Bożego Ojcostwa była w życiu Franciszka postawa ubóstwa, której jednym z motywów było bezgraniczne zaufanie Bożej Opatrzności. Posiadanie jakiejkolwiek rzeczy na własność albo jakiegokolwiek zabezpieczenia na przyszłość, byłoby brakiem zaufania wobec ojcowskiej dobroci Boga. Dla Franciszka bowiem dobroć i miłość Boga bardziej promieniowały niż Boża potęga. Z tego też względu w jego pobożności górowały radość, ufność i miłość, a w jego ascezie i życiu pokutnym – szczęście, że w ten sposób może służyć Dobremu Ojcu. Jednym słowem, całe jego życie głosi pochwałę Boga Ojca i Stwórcy.

Bóg i Jego miłość, w specyficzny sposób objawiająca się w rzeczach stworzonych, przenikał Franciszkową egzystencję, tak dalece, że całe jego jestestwo, przez ciągle powiększającą się miłość, skierowane było nieustannie ku Bogu Ojcu. Franciszek był świadom tego, iż życie wypełnione Bogiem stanowczo przyczynia się do skutecznego dążenia ku rzeczom nadprzyrodzonym. Dlatego też oddawanie Bogu chwały, wynagradzanie za zaniedbania i grzechy całym swym życiem, włączając w to również wszystkie stworzenia, było najważniejszą sprawą, jaka leżała Franciszkowi na sercu. Wyrazem Franciszkowej czci składanej Bożemu Ojcostwu był szacunek, jakim otaczał „Modlitwę Pańską”. Sam czyni ją przedmiotem rozmyślań, a w „Wykładzie modlitwy Ojcze nasz”, uczy innych kontemplować Boże Ojcostwo. Polecał nieustannie ją odmawiać wszystkim wiernym, a na braci nie-kleryków, nałożył obowiązek odmawiania pewnej liczby modlitwy „Ojcze nasz”, jako szczególny rodzaj Officium.

Najpiękniejszą jednak myśl teologiczną Świętego, wyrażoną w prostych, a jednocześnie pełnych ekspresji i wielkiego wyczucia słowach, streszczających jego relację do Boga Stwórcy, zawierają jego pouczenia z rozdz. 23 „Reguły niezatwierdzonej”, w których Biedaczyna zachęca do miłowania Boga, uzasadniając jednocześnie konieczność takiego postępowania.

2.1.2. Bóg-Syn Boży

Chrystocentryzm jest drugą fundamentalną ideą duchowości franciszkańskiej. Nie ulega wątpliwości, że Osoba Jezusa Chrystusa jest fundamentem każdej duchowości partykularnej w Kościele (por. 1Kor 3,11). Można jednak wyróżnić  tzw. chrystocentryzm praktyczny(nazywany również duchowymlub pastoralnym), czyli naśladowanie Chrystusa w konkretnym aspekcie Jego życia i nauczania. Stąd też mówimy o franciszkańskim stylu naśladowania Chrystusa, który charakteryzuje się naśladowaniem całego Jego życia, ukazanego w Ewangeliach synoptycznych, gdzie obok sfery nadprzyrodzonej, bardzo mocno akcentuje się ludzki aspekt życia Mistrza z Nazaretu.

Bardzo ciekawym u Franciszka jest, zarówno dogmatyczne rozumienie Osoby Jezusa, jak i praktyczne pojmowanie naśladowania Go. Jezus Chrystus jest dla Franciszka przede wszystkim Panem, Synem Bożym, prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem. W „Regule niezatwierdzonej”czytamy: „I dzięki Ci składamy, że jak stworzyłeś nas przez Syna Twego, tak przez świętą miłość Twoją, którą nas umiłowałeś, sprawiłeś, że On, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, narodził się z chwalebnej zawsze Dziewicy, błogosławionej świętej Maryi”.

Jako Syn Boży, Jezus jest jedną z Osób Trójcy Świętej i jest równy Ojcu. Stąd też Jego naśladowanie zgodne jest ze słowami św. Jana (por. J 14,6-7) i dla Franciszka jest bezpośrednią drogą do Ojca. Jako Syn Boży, Chrystus ma udział w akcie stwórczym, w sposób szczególny zaś w dziele stworzenia człowieka, wobec którego jest wzorem według ciała i według ducha. Jezus, jako Syn Boży, jest Słowem Ojca, które przyszło na świat, wszystko obdarzyło pokojem i pojednało z Bogiem oraz nieustannie pośredniczy wraz z Duchem Świętym w dialogu człowieka z Bogiem. W odniesieniu do Jezusa najchętniej używa Franciszek tytułu: Pan uważając Go za najwyższego Pana, Pana wszechświata, Tego, który mówi przez proroków i poprzez EwangelięChrystus jest Panem, który w swej łaskawości, codziennie oddaje się w nasze ręce, który jest nieustannie z nami obecny realnie w Eucharystii, jest Chlebem powszednim i jest Tym, przed którym trzeba będzie zdać rachunek w dzień sądu ostatecznego. Jest również wobec człowieka przewodnikiem, nauczycielem, oblubieńcem duszy, bratem. Głęboko w świadomości Franciszka wyrył się obraz Chrystusa jako Człowieka. Jest to obraz Człowieka konkretnego – z Betlejem, Nazaretu i Kalwarii. W „Życiorysie pierwszym”Tomasza z Celano znajdujemy następujące świadectwo: „Jego (Franciszka) największym zamiarem, głównym pragnieniem i najszczytniejszym postanowieniem było zachowanie we wszystkim i poprzez wszystko świętej Ewangelii oraz doskonałe naśladowanie nauki i postępowania Pana naszego Jezusa Chrystusa, z całą pilnością, całym staraniem, z całym pragnieniem ducha, z całym żarem serca. W pilnej medytacji rozważał Jego słowa i oddawał się mądremu rozpatrywaniu Jego czynów przede wszystkim tkwiła mu w pamięci pokora zawarta we wcieleniu i miłość ujawniona w męce, tak że ledwie mógł o czym innym myśleć”. Właśnie to niezwykle głębokie, charyzmatyczne przeżycie tych tajemnic, stawia Chrystusa, Boga-Człowieka w samym centrum życia Biedaczyny i jest głównym motywem jego chrystocentryzmu zewnętrznego.

Chrystologia Franciszka, stanowiąca rdzeń całej chrystologii franciszkańskiej szkoły teologicznej, nie może być oddzielona od chrystocentryzmupraktycznego Biedaczyny, który możemy nazwać chrystocentryczną duchowością franciszkańską. Praktyczna realizacja chrystocentryzmu w życiu Franciszka wyraża się poprzez heroiczne praktykowanie cnót, zwłaszcza tych, które, jak sądził Franciszek, najbardziej jaśniały w życiu i nauczaniu Chrystusa Zjawiskiem najbardziej zdumiewającym i najbardziej rzucającym się w oczy w życiu św. Franciszka jest naśladowanie Chrystusowej miłości, dzięki której Święty zasłużył sobie na miano Serafina. Wydaje się nawet, iż posiadał on zdolność miłowania większą niż inni ludzie. Jest to miłość radykalna, która wszystkich i wszystko widzi w Chrystusie, wszystkich i wszystko kocha w Nim i przez Niego, i upodabnia do Niego. Miłość jest największą z cnót (por. 1Kor 13,13). Inne cnoty, w swoich formach i sposobach ekspresji, mogą ulegać zmianie i adaptacji w zależności od zmian epok i upływu czasu. Tym, co nie może przeminąć lub ulec zmianie jest świadectwo miłości (por. 1Kor 13,8). Na Franciszkowe świadectwo miłości Chrystusowej składa się: dosłowne wypełnianie wskazań Ewangelii, jak gdyby dla niego jedynie została napisana: służba, która jest pierwszą zasadą współżycia braterstwa franciszkańskiego, ewangeliczne braterstwo i pokuta oraz radykalne zachowywanie ubóstwa i pokory oraz głoszenie swoim życiem pokoju i dobra poprzez pobożność i praktykowanie nabożeństw o charakterze wybitnie chrystocentrycznym: do Imienia i Dzieciątka Jezus, do Chrystusa eucharystycznego i Ukrzyżowanego, do umiłowanego Chrystusa Króla i Jego Najświętszego Serca.

Biedaczyna był świadom tego, że poprzez swoje przyjście Pan majestatu stał się bratem, nie tylko ludzi, ale w pewien sposób wszelkiego innego stworzenia. Dlatego też w specjalny sposób przeżywał dzień Bożego Narodzenia.

Ze względu na człowieczeństwo Chrystusa stosunek Franciszka do wszystkich ludzi wyrażał się w bezwarunkowym szacunku, braterstwie i pokoju. W każdym człowieku, a w kapłanach w sposób szczególny, dostrzegał swego Mistrza. Również Franciszkowe ubóstwo i pokora jest wyrazem jego chrystocentryzmu. Pragnął on służyć Chrystusowi w ubóstwie i pokorze. Cnoty te na podstawie Pisma świętego uważał za charakterystyczne dla Syna Bożego i Jego Matki. Wspomnienie ich ubóstwa w Betlejem, Nazarecie i na Golgocie często napełniało oczy Franciszka łzami. Dlatego też ubóstwo jest dla niego świętym, najświętszym, najwyższym. Bardzo wymownie o tym świadczy wypowiedź Tomasza z Celano: „Święty ojciec, przebywając na tym padole płaczu, gardził wszystkimi bogactwami synów ludzkich, jak błahostkami, a że nastawiał się na cel bardziej wzniosły, dlatego z całego serca pożądał ubóstwa. Wziąwszy pod uwagę, że było ono bliskie Synowi Bożemu, ale potem coraz bardziej wyganiane z całego świata, zapragnął go dozgonną miłością. Tak więc stał się miłośnikiem jego piękności. Aby przylgnąć do niego mocniej, niż do małżonki, i aby z nim we dwoje stanowić jednego ducha, nie tylko opuścił ojca i matkę, ale także wszystko odrzucił. Dlatego obejmował je czystymi uściskami i nawet na jedną godzinę nie przestał być jego małżonkiem. Synom swoim mówił, że jest ono drogą doskonałości, zadatkiem i zastawem bogactw wiecznych. Nikt nie był tak żądny złota, jak on ubóstwa, ani nikt nie dbał bardziej o strzeżenie skarbu, niż on o tę ewangeliczną perłę”.

Ubóstwo jest dla Franciszka „siostrą świętej pokory”, której wzorem jest również sam Chrystus: „Moi bracia dlatego zostali nazwani Mniejszymi, żeby nie śmieli stać się wielkimi. Powołanie ich uczy pozostawać na dole i kroczyć śladami pokory Chrystusowej”. Prawdziwa pokora dla Franciszka, nie jest tylko sztucznym gestem uniżenia lub wyrzeczenia, ale spojrzeniem na siebie w perspektywie prawdy, tak jak widzi nas Bóg: „Błogosławiony sługa, który nie uważa się za lepszego, gdy go ludzie chwalą i wywyższają, niż wówczas, gdy go uważają za słabego, prostego i godnego pogardy; ponieważ człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej”. Pewnym specyficznym rysem Franciszkowego chrystocentryzmu duchowego jest szczególne umiłowanie tych rzeczy, w których mógł odnaleźć podobieństwo lub alegorię do Chrystusa i Jego życia. Dlatego też darzył szacunkiem ogień, bo Jezus mówił o sobie, że jest Światłością świata(por. J 9,5) oraz że przyszedł na ziemię rzucić ogień (por. Łk 12,49); umiłował wodę, gdyż Chrystus Pan powiedział o sobie, iż jest Wodą żywą (por. J 4,10.14), która zmywa wszelki brud grzechu i daje życie wieczne; szczególnym uczuciem darzył kamienie i skały, bo Pismo święte nazywa Chrystusa Kamieniem węgielnym(por. Mk 12,10). Franciszek zakazał braciom zupełnego karczowania drzew, gdyż każde przypominało mu drzewo krzyża, na którym umarł Jezus. Podobnie jest z robaczkami, gdyż na kartach Pisma świętego możemy spotkać słowa: „Ja zaś jestem robak a nie człowiek”(Ps 22), które zostały odniesione do cierpiącego na krzyżu Mesjasza. Franciszek, zewszystkich rodzajów zwierząt, szczególną miłością kochał baranki, ponieważ Pismo święte bardzo często porównuje Chrystusa do baranka (por. J 1,35-36). Słusznym wydaje się twierdzenie, że poprzez posługiwanie się tą symboliką Franciszek, nie tylko potrafił sam poznać Chrystusa, ale i innym potrafił przybliżyć Osobę Syna Bożego.

2.1.3. Bóg-Duch Święty

Odnośnie do trzeciej Osoby Boskiej w „Pismach” Franciszka najczęściej powtarza się sformułowanie Spiritus Sanctus – według konkordancji J.F. Godeta i G. Mailleux aż 42 razy. Znajdujemy tam również charakterystyczne dla Świętego określenie Spiritus Domini  – 8 razy. Czterokrotnie używa Franciszek sformułowania Spiritus Paraclitus. Samo słowo Spiritus uważa się za jedno z głównych pojęć-kluczy duchowości franciszkańskiej. Tylko w pismach Świętego pojawia się ono aż 120 razy.

Najczęściej Franciszek mówi o Duchu Świętym w kontekście trynitarnym. Franciszek jako mistyk posiadał głęboką intuicję Boga w Trójcy Jedynego, który jest Duchem i daje Ducha. Bóg jest Duchem i Duch jest życiem to dwie prawdy mające wielkie znaczenie dla duchowości Świętego z Asyżu. Wyrażają one pierwszorzędną i fundamentalną rzeczywistość życia duchowego. Dla Biedaczyny życie i działanie Ducha Świętego ma takie samo znaczenie i wartość, jak życie i działanie pozostałych Osób w Trójcy Świętej. W jednym z pism poucza braci: „Syna w tym, w czym jest równy Ojcu, nikt nie może inaczej oglądać niż Ojca, ani inaczej niż Ducha Świętego”. Swoją wiarę we wspólne działanie Osób w Trójcy Świętej na zewnątrz wyraża Biedaczyna również w „Liście do całego Zakonu”: „Pan Jezus Chrystus (…) działa wszędzie jak mu się podoba, z Panem Bogiem Ojcem i z Duchem Świętym Pocieszycielem na wieki wieków. Amen”.

Niejednokrotnie Franciszek rozpoczyna swoje pisma od wezwania pomocy całej Trójcy Świętej: „W imię najwyższej Trójcy i Świętej Jedności, Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen”. W tym trynitarnym kontekście zadanie Ducha Świętego wyraźnie ukazuje się jako fundamentalne. Przede wszystkim jest On Tym, który sprawia zamieszkiwanie Boga Trójjedynego w człowieku: „O, jakże szczęśliwi i błogosławieni są oni i one, gdy takie rzeczy czynią i w nich trwają, bo spocznie na nich Duch Pański i uczyni u nich mieszkanie i miejsce pobytu, i są synami Ojca niebieskiego, którego dzieła czynią, i są oblubieńcami, braćmi i matkami Pana naszego Jezusa Chrystusa”. Sam też „Duch Pański przebywający w wiernych swoich, jest Tym, który przyjmuje Najświętsze Ciało i Krew Pana. Wszyscy inni, którzy nie mają udziału w tym Duchu, a ośmielają się przyjmować je, sąd sobie jedzą i piją”.

Franciszek wie, że Duch Święty czyni w człowieku swoją świątynię. Wie również i naucza tego, iż nikt nie może się zbawić, jeśli nie przyjmie chrztu z wody i Ducha Świętego, że Duch wewnętrznie oczyszcza człowieka, oświeca i udziela mu wszelkich cnót, których celem jest przemiana wewnętrzna. Dlatego też wzywa swoich współbraci, aby starali się pamiętać, „że nade wszystko powinni pragnąć posiąść Ducha Pańskiego wraz z Jego uświęcającym działaniem, modlić się zawsze do Niego czystym sercem”.

Franciszek całe swoje życie duchowe sprowadził do Boskiego Źródła, Ducha Świętego, Tego, który inspiruje i spełnia wszelkie dobro, każdą cnotę i każdy dar w swoich wiernych. Każdą cnotę sprowadzał do Ducha Ożywiciela, sprawcy cnót. Biedaczyna miał świadomość, że to właśnie Duch Święty jest w człowieku sprawcą dążenia do doskonałości. To On pobudza człowieka i domaga się, „aby ciało było umartwione i wzgardzone, liche i odrzucone. I stara się o pokorę i cierpliwość oraz czysty, szczery i prawdziwy pokój ducha. I zawsze ponad wszystko pragnie bojaźni Bożej i mądrości Bożej, i miłości Bożej Ojca i Syna i Ducha Świętego”.

Duch Święty jest sprawcą życia, jest Ożywicielem. Dynamizm relacji między człowiekiem a Bogiem, będącej owocem życia w Duchu, Franciszek wyraził przy pomocy tryptyku: Słowo-Duch-Życie. W jednym ze swoichnapomnieńFranciszek poucza: „Tych ożywia duch Pisma Bożego, którzy żadnej wiedzy, jaką posiadają i pragną posiąść, nie przypisują ciału, lecz słowem i przykładem odnoszą do Najwyższego Pana Boga, do którego należy wszelkie dobro” I jakkolwiek słowo „duch” użyte w tym miejscu przez Świętego nie jest określeniem trzeciej Osoby Boskiej, to jednak w kontekście całości idei, jaką posiadał Święty odnośnie do działania Bożego, możemy powiedzieć, że to właśnie Duch Święty jest Tym, który ożywia, który oświeca serce człowieka i daje poznanie tajemnic Bożych. On jest również Tym, który jako Duch Jedności łączy Słowo(Chrystusa) z Życiem (Dawcą wszelkiego życia – Ojcem), ale również w wymiarze ludzkim, jedna słowo z życiem, teorię z praktyką, teologię-naukę z moralnością, czyli pomaga człowiekowi realizować życie nadprzyrodzone w życiu codziennym.

***

Życie i duchowość św. Franciszka z Asyżu można zawrzeć w jednym stwierdzeniu św. Pawła: „nie żył on, lecz Chrystus w nim”, co zostało pod koniec jego życia unaocznione w znaku stygmatów. Jednak nie to stanowi o istocie duchowości świętego Patriarchy, lecz  jego  chrześcijańskie życie na wskroś przeniknięte Bogiem, dla którego poświęcił wszystko: ciało w ślubie anielskiej czystości, wolę w całkowitym posłuszeństwie oraz dobra ziemskie w ewangelicznym ubóstwie. Nie miał nic, lecz w owym nic, zamknął całego Boga w Trójcy Jedynego i wraz z Nim miał wszystko.

Zostaw komentarz