Niebo, piekło, Cudowny Medalik
W dziale „Świadectwa” przedstawiamy trzy krótsze teksty, odnoszące się do tematyki poruszanej w listopadowym „Rycerzu Niepokalanej”. Dotyczą one odpowiednio: nieba, piekła, Cudownego Medalika.
Kiedyś byłem w Szczecinie na kolędzie w rejonie VIP-owskich domów. Zadzwoniłem do jednego z nich, szedłem od bramy do domu prawie 10 minut – taka posiadłość. Nie wiedziałem, co tam spotkam, bo z reguły w takich domach nikt nie otwierał, a kolęda trwała najkrócej. Tam po prostu nikogo nie obchodziło przyjęcie kapłana z błogosławieństwem, a ci mi otworzyli. Poszedłem do nich, dzwonię do drzwi, wychodzi mężczyzna elegancko ubrany, patrzę: trzy luksusowe mercedesy zaparkowane, dom z ogrodem, basen…
Wchodzę do domu, patrzę: żona, dwójka dorosłych dzieci, stół zastawiony na biało, świece, otwarte Pismo Święte, woda święcona. Byłem w szoku, widząc, że są tak przygotowani. Rozpoczynam modlitwę i patrzę, jak oni się modlą – oczy zamknięte, trzymają się za ręce, skupienie. Pomyślałem – kto to jest? Skończyliśmy modlitwę, siadamy i zaczynamy rozmowę. Okazuje się, że gospodarz domu ma około 60 lat, już nie pracuje. Miał międzynarodowy biznes komputerowy, ale firmę przekazał dzieciom. Jego żona ma kilka salonów kosmetycznych w Szczecinie.
W pewnym momencie przerywa i mówi mi tak: „Proszę Księdza, chciałbym z Księdzem porozmawiać w cztery oczy, czy mogę?”. Żona wstała, dzieci wstały i wszyscy wyszli, ja zostałem z nim sam na sam. On patrzy na mnie i mówi: „Proszę Księdza, proszę mi pomóc, jestem człowiekiem nieszczęśliwym”. Odpowiedziałem: „Pan jest człowiekiem nieszczęśliwym? Ma Pan to, co jest pragnieniem 99% Polaków. Kasy w bród, nie pracuje Pan, wspaniała żona, wspaniałe dzieci, przecież to widać”. Na co on: „Ja dwa lata temu miałem wypadek samochodowy, ja nie powinienem żyć. Lekarze walczyli o mnie. Byłem w śpiączce kilka dni. Ja już byłem po tamtej stronie, proszę Księdza. Gdyby Ksiądz mógł zobaczyć to, co ja zobaczyłem… Ja nie chcę tu wracać, ja się nie mogę tutaj odnaleźć…”.
Odpowiedziałem: „Proszę Pana, co Pan mówi? Ma Pan kochającą żonę, wspaniałe dzieci, ma Pan dla kogo żyć”. „Proszę Księdza, ja bardzo kocham moją żonę i bardzo kocham moje dzieci, ale ja już nie potrafię się tu odnaleźć… Proszę mi pomóc. Proszę Księdza, ja codziennie jadę na cmentarz i chodzę tymi dróżkami, i zazdroszczę tym ludziom, że oni już tam są. Proszę mi pomóc, ja nie jestem w stanie się odnaleźć…”. Człowiek przez ułamek sekundy dotknął tamtego świata i już tutaj nie potrafił się odnaleźć.
Wszystko to, za czym świat biegnie od rana do wieczora, wszystko, co jest marzeniem ludzkich serc – mieć życie lekkie, łatwe, przyjemne, beztroskie, mieć pieniądze i pozwolić sobie na wszystko – to wszystko, jak doświadczysz przez ułamek sekundy tamtego świata, przestaje mieć jakąkolwiek wartość. Słuchałem go i przypominałem sobie [znane] słowa św. Pawła: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9). Trzeba żyć tak, jakby każdy dzień był dniem ostatnim, tak, jakby był on ostatnim dniem zaplanowanym przez Boga tutaj, na ziemi. Tak przeżyć Eucharystię, jakby to była ostatnia Eucharystia w moim życiu, tak przyjąć dzisiaj Pana Jezusa, jakbym dzisiaj wieczorem miał umrzeć.
ks. Dominik Chmielewski, Z katechezy INNY ŚWIAT –
opublikowanej na kanale YouTube: Dobre Media Nowej Ewangelizacji
Rozpoczynając moje świadectwo, chcę podkreślić, że wielka jest moc modlitwy kochającej mamy, nawet za syna, który pogubił się w życiu. Jako młody człowiek już w szkole zawodowej miałem kontakt z alkoholem, który, jak się okazało, trwał 20 lat. W 13. roku picia alkoholu wydarzyło się coś ważnego, a mianowicie miałem widzenie piekła. Było to coś takiego, jakbym miał zamknięte oczy i nie mogłem ich otworzyć, ale przez te zamknięte oczy widziałem siebie w kotle gotującej się smoły. Czułem, jakbym spadał w dół i runął, zobaczyłem tam palących się ludzi, pełno kości, wrzaski, diabły pośród tych ludzi.
Zaraz potem przyszły mi do głowy dwie myśli. Jedna, że jeśli to jest prawda, to nie życzę tego nawet najgorszemu wrogowi, a druga, że to mnie czeka, jeśli się nie zmienię, jeśli nie zrezygnuję z pijaństwa. Mój styl życia prowadził mnie szeroką aleją do piekła. Tak bardzo się wystraszyłem, że padłem na kolana i prosiłem Pana Boga o pomoc. Ta sytuacja pokazała mi, jak ważna jest spowiedź święta. Wszystko to działo się w nocy ok. godz. 1.30. Bojąc się, że bez pojednania z Panem Bogiem mogę trafić do miejsca, które widziałem, w środku nocy dosłownie pobiegłem do kościoła.
Kościół był oczywiście zamknięty, więc zacząłem dobijać się na plebanię. Proboszcz otworzył mi, a ja mówię, że chciałem się wyspowiadać, na co kapłan poprosił, by przyjść rano na Mszę świętą na godz. 7.00, to mnie wyspowiada. Bojąc się, że mogę do rana nie dożyć, nie odpuszczałem. Wobec tego proboszcz wyspowiadał mnie. Świadomość, że pojednałem się z Bogiem, sprawiła, że wracałem do domu, mając wielki pokój serca.
Od tego momentu zaczęła się wielka walka o moją duszę. Diabeł wiedział, że mnie traci, dlatego nie odpuszczał. Walka trwała siedem lat. Gdy wracałem do picia, to Zły dawał mi spokój. Jednak gdy przestawałem pić i wracałem do Pana Boga, to zaczynały się udręki i podszepty Złego. Miałem też pewne doświadczenie, gdy słyszałem, jak do ostatniej chwili życia toczy się walka o duszę ludzką. Gdy dusza szła do nieba, wielka radość panowała w niebie i wycie złości w piekle. Ale też, jak dusza szła do piekła, to wielki smutek w niebie i wycie radości w piekle. Moja historia pokazała, jak zło zapuszcza korzenie w duszy ludzkiej. Gdy zapuści dostatecznie mocno, to trudno jest człowiekowi wyrwać się z jego sideł. Uwolnienie od zła jest skutkiem łaski Bożej, ale też walki człowieka.
Za moje życie należało mi się piekło. Chociażby za IV przykazanie Boże: ,,Czcij ojca swego i matkę swoją”. Byłem przyczyną cierpienia i łez mojej mamy. Teraz jestem już 17 lat trzeźwy. Mama, która mi wymodliła tę łaskę, nie żyje 11 lat, ale doczekała jeszcze mojej trzeźwości. Już po śmierci taty, gdy się rozchorowała, to ja opiekowałem się mamą. Później dowiedziałem się, jak moja mama ze łzami modliła się za mnie w kościele przed obrazem Matki Bożej Różańcowej. Teraz ja modlę się za mamę przed tym samym obrazem, przed którym moja mama modliła się za mnie. Dziękuję jej za wymodloną łaskę. W 2020 r. oddałem się w niewolę Panu Jezusowi przez Matkę Bożą, Maryję.
Józef
Chciałabym podzielić się świadectwem cudu, który wydarzył się za przyczyną Maryi Niepokalanej i Jej Cudownego Medalika w 2024 r. W mojej miejscowości odbywały się rekolekcje wielkopostne, na które został zaproszony Ojciec z Niepokalanowa. Przywiózł on ze sobą Cudowne Medaliki. Zachęcał nas, abyśmy brali je ze sobą i rozdali swoim bliskim. Ja też wzięłam i dałam w prezencie mojemu bratu i jego żonie, którzy dziewięć lat po ślubie nie mogli doczekać się potomstwa.
Maryja zadziałała natychmiast i po przyjęciu prezentu poczęło się dzieciątko. W tym czasie były trudne chwile związane z badaniami, ale trwaliśmy na modlitwie i w ufności, iż Matka Boża ma to dzieciątko w swej opiece. 4 grudnia 2025 r. urodził się zdrowy chłopczyk – Miłosz Józef. Kochana Maryjo, z całego serca dziękujemy Ci za cudowny DAR, jakim obdarzyłaś to małżeństwo. Spraw, aby zło nie miało do nich dostępu. Maryjo, Tobie chwała!
Anna
