Camino Levante dzień 35

Camino Levante dzień 35

Ponferrada → Villafranca del Bierzo (24,7 km)

Poranek w Ponferradzie zaczął się mokro. Jeszcze zanim słońce zdążyło przebić się przez ciężkie, jesienne chmury, z dachu albergue spływały pierwsze krople deszczu. Jeden z pielgrzymów wstał o szóstej, potem drugi – jakby w rytmie dzwonów, które jeszcze spały. Ja ruszyłem chwilę później, uzbrojony w pelerynę i cierpliwość. Za mostem na rzece Sil zaczyna się nowy świat – galicyjski. Miasto szybko zostaje za plecami, a Camino przecina dzielnice i małe wsie: Columbrianos, Fuentes Nuevas, Camponaraya… Wszystkie w tonacji szaro-zielonej, z oparami mgły i deszczu zawieszonymi nad winnicami Bierzo. To kraina, która żyje winem – Mencía, ciemne i głębokie jak niebo po burzy, to tutaj król regionu.

W Camponaraya minąłem wielkie hale Cooperativa del Bierzo, gdzie dojrzewają setki beczek z winem. Dalej, między winoroślami, ścieżka wiedzie do Cacabelos – miasteczka znanego z guindas, wiśni, które w czerwcu barwią cały rynek. Przekroczyłem most nad rzeką Cúa, zatrzymując się na moment przy Sanktuarium Virgen de las Angustias, które dziś chroni także pielgrzymów – w dawnej kaplicy mieści się jedno z najpiękniejszych albergue na tej trasie. Droga dalej wspina się delikatnie przez Pieros i małe wioski. Deszcz nie ustępował – tylko raz pozwolił na krótki postój przy coca-coli, jakby chciał przypomnieć, że Camino to nie tylko suchy kurz Kastylijskiej Mesety, ale też błoto, wiatr i chłód. A jednak każdy krok był jak rozmowa z niebem – rytmiczna, spokojna, pełna sensu.

Gdy wreszcie zza zakrętu ukazała się Villafranca del Bierzo, wiedziałem, że dziś odpocznę naprawdę. Znalazłem schronienie w albergue mieszczącym się w dawnym klasztorze – kamienne mury, cisza, zapach drewna i wina. W powietrzu mieszała się historia i modlitwa. Villafranca del Bierzo nazywana jest „Małym Santiago” – dawniej pielgrzym, który z powodu choroby nie mógł dojść do Composteli, otrzymywał tu odpust równy temu z Katedry św. Jakuba. Wystarczyło przekroczyć próg Kościoła św. Jakuba (Iglesia de Santiago) i dotknąć Puerta del Perdón – Drzwi Przebaczenia. W dawnych klasztorach i alberge często zachowały się mury, które widziały pokolenia pielgrzymów – jedni szli z wiarą, inni z wątpliwościami, ale wszyscy z tym samym pragnieniem: dojść. „Każdy deszcz na Camino ma sens – bo po nim ziemia pachnie nowym początkiem.”

Zostaw komentarz