Chrześcijaństwo bez Chrystusa?

Chrześcijaństwo bez Chrystusa?

Komentując pierwsze miesiące pontyfikatu Leona XIV, watykaniści podkreślają, że wystąpienia nowego Papieża charakteryzuje cecha, którą określić można jednym słowem: chrystocentryzm. Chodzi o postawienie Chrystusa w centrum nauczania. Logicznie rzecz biorąc, nie powinno być w tym nic dziwnego. Jezus jest przecież Bogiem i jedynym Zbawicielem rodzaju ludzkiego, Kościół zaś został powołany po to, by głosić tę prawdę. A jednak dla wielu publicystów takie nastawienie Ojca Świętego nie było wcale oczywistością. Dlaczego?

Dlatego że od dłuższego czasu Jezus Chrystus był Wielkim Nieobecnym w nauczaniu Kościoła. Odniesienia do Niego zniknęły z wielu oficjalnych wystąpień, kazań i dokumentów. Został przyćmiony przez zagadnienia związane ze sprawiedliwością społeczną, środowiskiem naturalnym, zmianami klimatycznymi, polityką imigracyjną, opcją na rzecz ubogich, dążeniem do pokoju itd. Na dodatek wspomniane problemy opisywane i diagnozowane były w kategoriach docze­snych bez uwzględnienia wymiaru nadprzyrodzonego. Można powiedzieć, że pojawiła się wręcz koncepcja chrześcijaństwa bez Chrystusa jako zbędnego elementu, który musiał paść ofiarą brzytwy Ockhama.

W tej optyce Kościół przestaje być jednak Mistycznym Ciałem Chrystusa, a staje się jedną z wielu organizacji pozarządowych. Przed takim niebezpieczeństwem ostrzegał niemal cztery dekady temu założyciel Wspólnoty Comunione e Liberazione ks. Luigi Giussani, mówiąc: „Ci, którzy utrzymu­ją, że przed głoszeniem Chrystusa trzeba rozwiązać problemy polityczne i społeczne, moim zdaniem – świadomie lub nieświadomie – wydrążają samo sedno chrześcijańskiego orędzia, zgodnie z którym zbawieniem człowieka jest Chrystus i nic tylko Chrystus”. W efekcie, jak zauważał ks. Giussani, następu­je deformacja rzeczywistości: małe rzeczy stają się wielkimi, a wielkie małymi.

Dlatego istnieje konieczność przywrócenia właściwej hierarchii priorytetów i postawienia na nowo Osoby Jezusa w centrum samoświadomości, tożsamości, refleksji oraz praktyki działania Kościoła. W przeciwnym razie zostaje On zredukowany do roli jednego z wielkich nauczycieli ludzkości, zaś chrześcijaństwo stanie się kolejną propozycją rozwoju duchowego, filozofią lub ideologią. Leon XIV dostrzegł tę potrzebę, co udowadnia od pierwszego dnia swego pontyfikatu, gdy z loggii Bazyliki św. Piotra rozległy się krystalicznie czyste i dawno niesłyszane słowa kerygmatu o Jezusie jako odpowiedzi na wszystkie najważniejsze niepokoje, wątpliwości i problemy współczesnego człowieka. ■