W numerze 2/2021
Karolina Drężek
Agnieszka Bogucka-Abramowicz
Agnieszka Bogucka-Abramowicz
admin
admin
Ewangelia na antenie
Rycerz Niepokalanej audio
Do 15. roku życia miałem dość poważną astmę, która objawiała się kłopotami z oddychaniem i uniemożliwiała mi normalne funkcjonowanie. Było to dla mnie mocno uciążliwe,...
Restaurant with a European Cuisine
Restaurant is proud to be serving fine European dishes for more than 30 years!
Tak to widzą
Joanna swoje życie zawdzięcza heroicznej postawie matki Joanny...
Maryja została wywyższona ponad wszystkie stworzenia dzięki temu,...
Listy od Czytelników
Podziękowania Najświętszej Maryi Pannie, św. Maksymilianowi i naszym świętym Orędownikom
Szczęść Boże! Pragnę podziękować Matce Niepokalanej i Jezusowi Miłosiernemu za łaski, które otrzymałam. Gdy dwa lata temu dostałam nadciśnienia, lekarz skierował mnie do szpitala, w którym nie mogli od razu go obniżyć. Złożyłam wtedy przyrzeczenie, że jak nie dostanę wylewu, to złożę podziękowanie, i to właśnie czynię.
Dziękuję Bogu z całego serca za łaski, które otrzymałam, za sześcioro zdrowych dzieci. Mam 88 lat, staram się z pomocą Bożą i innych uczestniczyć co tydzień w Mszy świętej niedzielnej. Proszę o opiekę Bożą nad całą moją rodziną, nad wnukami i prawnukami.
Stała czytelniczka „Rycerza” Anna
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Chciałbym podziękować Matce Bożej Niepokalanej za uzdrowienie mnie ze złośliwego raka twarzy. Miałem dwie operacje, usunięto mi węzły chłonne i śliniankę. Po tomografii komputerowej otrzymałem dobre wyniki. Cały czas modlę się na różańcu. Do Rycerstwa zostałem przyjęty, gdy miałem siedem lat. Dzisiaj mam 77
i co dzień odmawiam modlitwę O Maryjo bez grzechu pierworodnego poczęta. Chciał-
bym również podziękować Panu Jezusowi za dar zdrowia. Jeszcze raz dziękuję.
Stanisław z Podkarpacia
Pragnę z całego serca podziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej za zdrowie moje, mojego męża i dzieci. Kiedy byłam cierpiąca, zawsze ofiarowywałam się Matce Najświętszej i u Niej odnajdywałam spokój i ratunek.
Dziękuję Ci, Maryjo, za całe moje życie, za dom, za męża, dzieci i wnuki. Wspieraj mnie, ukochana Matko, i prowadź moją rodzinę do Chrystusa. Wdzięczna czcicielka.
Wanda z Radomia
Szczęść Boże!
Wiosną ubiegłego roku dowiedziałam się, że wraz z mężem zostaniemy rodzicami po raz trzeci. Mieliśmy wówczas rocznego synka i jedno dzieciątko w niebie, utracone na wczesnym etapie ciąży. Oczekiwaliśmy kolejnego dziecka.
I po raz drugi będąc we wczesnej ciąży, zaczęłam delikatnie krwawić.
Ruszyliśmy do szpitala. Byłam przerażona, że straciliśmy dziecko. Przypomniała mi się sytuacja z pierwszą utraconą ciążą. Jeszcze przed dotarciem do szpitala zaczęłam z ogromną ufnością modlić się do Mateńki Bożej, prosząc o pozytywne wieści. Poczułam spokój.
Gdy przyszła moja kolej, weszłam do gabinetu na badania i okazało się, że nasze dzieciątko jest, że cały czas bije mu serduszko. Powiedziano mi, że muszę się oszczędzać.
Kilka dni później kolejna pani doktor powiedziała, że muszę przez pewien czas leżeć, przyjmować lek i że tak naprawdę nie wiadomo, czego możemy się spodziewać.
Usłyszałam, że mam pęknięte naczynko na macicy i że często takie sytuacje kończą się dobrze, ale trudno stwierdzić, czy nie jest to początek poronienia, i czas pokaże.
Każdego dnia modliłam się do Najświętszej Panienki z prośbą o szczęśliwą ciążę.
Za wskazówką mojej kochanej teściowej, kupiłam i zaczęłam nosić Cudowny Medalik.
Modliłam się. Krwawienie się zmniejszało. Dzieciątko rozwijało się. Nie musiałam już leżeć, przyjmować leku, a w połowie ciąży mogłam zacząć nosić starszego syna, Jakuba.
Okazało się, że oczekujemy drugiego chłopca. I tak 25 grudnia 2020 roku na świat przyszedł nasz drugi syn, Joachim. Nasz mały – wielki cud.
Dzięki Panu Bogu. Dzięki Najświętszej Panience.
Justyna
Od dzieciństwa żyję na Podlasiu. Ponad 20 lat w Białymstoku. Obecnie mam 81 lat. Tak jak umiem, od dzieciństwa czczę Matkę Bożą, jestem czytelniczką „Rycerza Niepokalanej” i tygodnika „Niedziela”. Mogę powiedzieć, że z różańcem prawie się nie rozstaję. Cztery lata temu doznałam szczególnej opieki Matki Bożej. 2 lutego 2016 roku, wracając z porannej Mszy świętej w moim kościele, wybrałam się, jak to często bywało, po codzienne zakupy. W rękach przesuwałam paciorki różańca. Była godzina około 7.50. Musiałam przejść po pasach na drugą stronę jezdni. Świateł w tym miejscu
nie było. Wielu mieszkańców również śpieszyło się na zakupy lub do pracy. Byłam mniej więcej na osi ulicy. Przed pasami stał samochód osobowy. Nagle, nieoczekiwanie samochód ruszył i potrącił mnie. Znalazłam się na asfalcie wyciągnięta wzdłuż samochodu, z głową przy tylnym kole. Podbiegła do mnie młoda sąsiadka (K. B.), idąca po swój samochód, aby jechać do pracy.
Z trudem podniosła mnie z asfaltu. Zbiegło się dużo ludzi, którzy obserwowali, co się stało. Wielu z nich spodziewało się wszystkiego, nawet tego, co najgorsze. Ktoś nawet krzyczał: „Bernadetta nie żyje!”. Wezwano pogotowie. W szpitalu zszyto mi ranę nad okiem, stwierdzono potłuczenie kolan i nóg, ale dzięki Bogu bez złamań. Dzisiaj niekiedy nogi mnie bolą, ale mogę chodzić, czasem przemierzając dwa do czterech kilometrów.
Jestem Bogu i Matce Najświętszej bardzo wdzięczna za to, jak jest. Uważam to za cud. Z całą ufnością polecam się Matce Najświętszej na dalsze lata.
Bernadetta G.
Zgodnie z obietnicą złożoną Maryi Niepokalanej, św. Antoniemu, Słudze Bożemu o. Wenantemu Katarzyńcowi i wszystkim Świętym, których prosiłam o pomoc w znalezieniu godnej pracy dla córki, składam serdeczne podziękowanie. W tej sprawie bardzo zaufałam Bogu, modliłam się, odmawiając Różaniec, koronki, nowenny, zamawiając intencje Mszy świętych. Czas mijał, ale ja nie traciłam nadziei, prosząc o. Wenantego Katarzyńca, przy jego grobie w Kalwarii Pacławskiej,
i św. Antoniego, nawiedzając jego sanktuarium w Radecznicy. Dwa dni po tym, jak byłam u św. Antoniego, córka otrzymała propozycję pracy, z której jest zadowolona, a ja z całego serca dziękuję Maryi, Świętym, Błogosławionym i Sługom Bożym, których prosiłam o pomoc.
Zofia z lubelskiego
Gdy przeszło dwa lata temu urodził się nam kolejny, 16. wnuczek, okazało się, że jest chory. Miał dużą wrodzoną niedokrwistość. Cały czas robiono mu badania, żeby wiedzieć, jakie podjąć leczenie. Mijały miesiące i lata, lecz poprawy nie było. Wyniki nie potwierdzały żadnej z chorób, które podejrzewali lekarze. Cała rodzina modliła się o jego zdrowie. Zamawiane były Msze święte. Ja obiecałam, że jak on wyzdrowieje, to podziękuję za to w „Rycerzu”. Trzy miesiące temu naszemu wnukowi, Mikołajowi, poprawiła się hemoglobina, a lekarka powiedziała, że to cud. Teraz wnuczek nie choruje i bardzo dobrze się rozwija.
Za tę wielką łaskę i wszystkie inne dziękuję Matce Najświętszej i św. Ojcu Maksymilianowi.
Jan z NienadówkiWdzięczny dziadek
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua.
Mary Scott
Founder & CEO
Thursday, August 31, 2017