Objawienia Niepokalanej w Gietrzwałdzie (3)
Świadkowie objawień gietrzwałdzkich
Od 27 czerwca do 16 września 1877 r. w Gietrzwałdzie, na przykościelnym klonie, miały miejsce objawienia Niepokalanej. Matka Boża ukazywała się Justynie Szafryńskiej (13 lat) i Barbarze Samulowskiej (12 lat). Justyna Szafryńska urodziła się 31 marca 1864 r. Była córką młynarza Wilhelma z Woryt i Anny Schlonga. Ojciec zmarł, kiedy miała trzy lata. Matka ponownie wyszła za mąż i zamieszkała w Nowym Młynie. Życie rodziny było trudne, naznaczone ciężką pracą i ubóstwem. Sens i wartość nadawały mu żywa wiara i spełniane praktyki religijne. Justyna chodziła do szkoły podstawowej w Gietrzwałdzie, a później w Worytach.
Była skromna, małomówna i szczera, lubiana przez rówieśników i dorosłych, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Miała trudności z nauką, nawet z przygotowaniem do Pierwszej spowiedzi i Komunii świętej, dlatego tak wielką radość sprawił jej zdany egzamin z katechizmu, dopuszczający do Pierwszej Komunii świętej w dniu pierwszego objawienia – 27 czerwca. Wieczorem wraz z matką wracała do domu i właśnie wtedy zobaczyła niezwykłą jasność i piękną Panią siedzącą na tronie. Po zakończeniu objawień wraz z Barbarą Samulowską – drugą widzącą – opuściła dom rodzinny i udała się do Lidzbarku Warmińskiego, gdzie zamieszkała w domu Sióstr Miłosierdzia (szarytek). Tutaj uzupełniła wykształcenie na poziomie podstawowym i pomagała w pracach domowych, aż do osiągnięcia pełnoletności.
Już po osiągnięciu wymaganego wieku, w 1883 r. wstąpiła do Zgromadzenia w Chełmnie. Następnie na skutek represji ze strony władz pruskich wyjechała do Paryża, do klasztoru, w którym Matka Boża w 1831 r. objawiła św. Katarzynie Labouré Cudowny Medalik. Śluby zakonne złożyła w 1889 r. W trzydziestym trzecim roku życia, po czternastu latach pobytu w Zgromadzeniu, nie odnowiła ślubów i odeszła. Najprawdopodobniej rok później wyszła za mąż, ale małżeństwo nie dało jej szczęścia. Dlatego tym bardziej jej wybór pozostaje tajemnicą i nie ma odpowiedzi na pytanie, dlaczego to uczyniła. Z listów, które pisała do swojej krewnej, s. Józefy Bilitewskiej, również szarytki, prosząc o pomoc materialną, wynika, że żyła w skrajnej nędzy. Kiedy i gdzie zmarła, nie wiadomo.
Barbara Samulowska urodziła się 21 stycznia 1865 r. w Worytach. Rodzice Barbary nie należeli do zamożnych. Byli pracowici i bardzo religijni, dbali o patriotyczne wychowanie i kształcenie dzieci. Z Justyną Szafryńską łączyły Barbarę więzi dalszego pokrewieństwa, ale też przyjaźni. Była od niej tylko o rok młodsza. Razem chodziły do szkoły, razem były świadkami objawień Matki Bożej i razem wstąpiły do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia – szarytek. Barbara była jednak bardziej inteligentna, uczyła się dobrze i łatwo, była bardzo pilna, radosna i kontaktowa. Po odbyciu nowicjatu pozostała w Paryżu i pracowała w żłobku. 2 lutego 1889 r. złożyła śluby zakonne i otrzymała imię Stanisława.
Siostry podziwiały jej gorliwość w służbie Bożej. Wyczuwało się, że żyje wyłącznie dla Boga, a miłość do Maryi Niepokalanej przenika każdy jej czyn. W 1895 r. wyjechała na misje do Gwatemali. Była tam wychowawczynią kandydatek do Zgromadzenia, którym wpajała ducha ewangelicznej miłości, gorliwości apostolskiej i miłości do Niepokalanej. Powtarzała często: „Kochajmy Ją, pokładajmy w Niej całą naszą ufność. Ona nas uchroni i przez całe życie będzie się nami opiekować”. W 1907 r. z powodu problemów zdrowotnych została wysłana do stolicy kraju, Antigui, i tam podjęła pracę w szpitalu, który był stary i ubogi. Łącząc roztropność i poświęcenie z wielką ufnością w Bożą Opatrzność potrafiła zaradzić wszystkim naglącym potrzebom. Pomocy szukała przede wszystkim przed Najświętszym Sakramentem. W czasie pobytu w Antigui, w 1909 r. zachorowała na febrę, wróciła więc do Paryża, aby się leczyć.
Po kilku latach, w 1917 r. powróciła do Gwatemali, gdzie przeżyła silne trzęsienie ziemi, a trzy lata później tragedię wojny domowej, która wyniszczyła kraj pod każdym względem zarówno materialnym, jak i moralnym. S. Stanisława, która była w tym czasie przełożoną, wraz ze współsiostrami niosła pomoc w sposób heroiczny. W 1923 r. przybyła do Europy, tym razem do Chełmna, i pracowała w sierocińcu. Jednak do Gietrzwałdu nie pojechała – z obawy przed Niemcami. W roku 1940 wróciła do Gwatemali i tu zaczął się dla niej bardzo trudny czas. Podobnie jak w okupowanej Polsce, władze w Gwatemali objęli ludzie wrogo usposobieni do Kościoła, musiała więc znieść wiele podejrzeń, zarzutów, a nawet oszczerstw. Rok przed śmiercią zachorowała na raka twarzy. Bardzo cierpiała, ale nie przyjmowała środków przeciwbólowych. Łzy płynęły po jej twarzy, a serce nieustannie wołało do Pana Jezusa. Myślała o śmierci i do niej się przygotowywała. Zmarła 6 grudnia 1950 r. w Gwatemali.
S. Stanisława poświęciła życie Bogu i odnalazła szczęście w wiernym pełnieniu Jego woli. Kochała Maryję i zaszczepiała miłość do Niej w sercach innych. W każdym człowieku widziała bliźniego, okazując mu bezinteresowną miłość i pomoc w potrzebie. Jedna z sióstr napisała: „Każdy moment spędzony z nią był dla nas świętem, największą radością był dla nas czas, jaki nam poświęcała. Wszystko w niej było dobrocią, pokorą i prostotą (…). Wierzę, że ona jest świętą, i powinniśmy prosić za jej przyczyną”. W 2005 r. w Gietrzwałdzie rozpoczął się jej proces beatyfikacyjny. Innym szczególnym świadkiem objawień był proboszcz gietrzwałdzki, ks. Augustyn Weichsel (1820-1909). Miał niemieckie pochodzenie, ale znał język polski i ofiarnie duszpasterzował wśród Polaków. ■

Zostaw komentarz
Musisz być zalogowany by dodawać komentarze.