Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: «Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić». A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony!». Zaraz trąd go opuścił i został oczyszczony.
Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: «Bacz, abyś nikomu nic nie mówił, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich».
Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Oto słowo Pańskie.
Komentarz do Ewangelii
Ewangelia VI niedzieli zwykłej zachęca do zastanowienia się nad wolnością. Trędowaty, który przychodzi do Jezusa i pokornie prosi o uzdrowienie, otrzymuje tę niesamowitą łaskę. Ale wraz ze zdrowiem Jezus daje temu człowiekowi coś jeszcze: nakaz, by nie opowiadał o tym, co się stało. Słyszałem kiedyś pewnego kapłana, który mówił, że polecenie Jezusa było zupełnie niezrozumiałe. Bo trudno się dziwić – mówił – że człowiek, który właśnie zyskał nowe życie, a przez to mógł wreszcie wrócić do swej rodziny, do domu, do miasta, nie umiał się powstrzymać i wiele opowiadał o tym, co zrobił Jezus. To prawda, wydaje się to oczywiste. A jednak Jezus
to polecenie daje.
Zwróćmy uwagę, że św. Marek zapisał: „Jezus nakazał «surowo»”. Greckie słowo tu użyte (dziwnie dla nas brzmiące embrimáomai) określa: „wzburzenie, łajanie, zdecydowane upomnienie lub głębokie, trudne do opanowania emocje”. Tym słowem św. Jan ukazuje wzruszenie Jezusa przed wskrzeszeniem Łazarza (J 11,33.38). Nie do końca rozumiemy powód czy nawet formę tej mocnej reakcji Pana w dzisiejszej Ewangelii, ale jedno jest pewne: zakaz dany uzdrowionemu nie był żartem; ani nie był alternatywą: „jeśli chcesz, to rozgłaszaj,
jeśli nie chcesz, to nic nie mów”. Jeżeli przypomnimy sobie scenę sprzed dwóch tygodni, kiedy Jezus wyrzucał złego ducha w synagodze, to i jemu daje nakaz milczenia, gdy demon zaczął rozgłaszać, kim Jezus jest.
Poza oczywistymi różnicami jest jednak pewne podobieństwo w tych dwóch fragmentach: zły duch zachował milczenie,
uzdrowiony z trądu – nie. Diabeł nie ma mocy, by nie być posłusznym słowu Jezusa, człowiek zaś może użyć swej wolności, aby zrobić to, co sam uzna za stosowne. Oczywiście, nie mówię, że to, co zrobił trędowaty, jest zbrodnią. A jednak nie zachował polecenia Tego, który niejako zwrócił mu życie (czy wzruszenie Jezusa przed grobem Łazarza możemy jakoś porównać do embrimáomai z fragmentu św. Marka?). Uznał, że rozgłaszanie tego, co się stało, jest lepsze. I nie chodzi nawet o ocenę skutków: jego opowiadanie wzbudziło w mieście taką sensację, że ludzie pewnie stracili ochotę na słuchanie Jezusa, a oczekiwali natychmiastowych cudów. Nie o efekt rozgłaszania uzdrowienia tu idzie, a o wagę posłuszeństwa Słowu Bożemu.
Może to dobry moment, by zastanowić się nad własną wolnością i nad tym, jak mocno to, co mówi Bóg, wpływa na twe codzienne decyzje.