O ślubie ubóstwa

O ślubie ubóstwa

Z Konferencji  św. Maksymiliana

Na ogół wielu ludzi światowych stroni od ubóstwa. Każdy chciałby mieć, chce posiadać. Jakby miał pół świata – to i to mało, chciałby mieć cały świat. Stąd też rodzi się skąpstwo. Zajmując się gromadzeniem bogactw, ludzie zapominają o właściwym celu.
Przed przyjściem Pana Jezusa ludzkość dążyła do bogactw. Pan Jezus przyszedł pouczyć ludzi, że nie przez bogactwo, tylko przez ubóstwo dochodzi się do wielkości, do ubóstwienia. Pan Jezus mógł przyjść jako syn możnego cesarza, gdzieś w złoconym pałacu królewskim, ale tego nie uczynił. W kraju podbitym, z rodziny ubogiej, choć królewskiej, rzemieślniczej przyszedł na świat.
Z pracy rąk żył. Gdy było zamówienie, było lepiej, a gdy nie było – to zapewne różnie bywało. Było to życie rzeczywiście ubogie – życie pracy. Przez całe życie nic nie posiadał. Mawiał nieraz do Apostołów: „Lisy mają jamy, a ptaki gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił” [por. Łk 9,58]. Podczas życia apostolskiego przyjmował jałmużny, z nich się utrzymywał. Umierał nagi, bo zdarli z Niego szaty i los o nie rzucili.
Grobu własnego również nie posiadał.
Pokazał drogę zupełnie inną aniżeli tę, którą ludzie chodzili. I to jest Bóg-Czło­wiek, który tę drogę pokazuje – ona jest nieomylna.
Pierwsi chrześcijanie, idąc w ślady Pana Jezusa, też oddawali swoje bogactwa w ręce Apostołów [por. Dz 2,45]. Zakonnicy, pustelnicy porzucali rzeczy doczesne i szli na puszczę, aby tam żyć pobożnie. Zakony też zaprowadziły u siebie ubóstwo, lecz zachowywały wspólne dobra. Te wspólne dobra bywały nieraz dość duże i chociaż nie miał żaden zakonnik nic osobiście – to jednak wszyscy mieli za dużo.
Św. Franciszek, gdy przyszedł na świat i zakon założył, chciał, aby ubóstwo, tak zapomniane, było jak najściślej zachowane. Wydawało się to podówczas dziwne, że nawet sam Ojciec Święty nie wierzył w możliwość życia, gdzie by zakonnicy i cały zakon nic nie posiadał.
I my jesteśmy szczęśliwi, bo naprawdę nic nie mamy. Otrzymujemy ofiary na szerzenie czci Niepokalanej – dla siebie nie zostawiamy, kapitałów nie mamy, mamy długi. Szczęśliwi jesteśmy, że tak jest, i nie daj Boże, aby kiedyś był jakiś zapas w kasie i może nawet dochód z procentów. Z pracy rąk żyć, a tam niech będzie dług, żeby go pokryły inwestycje, jakie posiadamy. One też nie nasze
i nie możemy ot tak sobie nimi rozporządzać. Prawda, że nigdy nie byliśmy głodni, że Niepokalana opiekuje się nami czule.
Ale byłoby to szczęście, gdybyśmy przyszli do refektarza i tu niczego nie zastali lub tylko kawałek czarnego chleba, a później znów do pracy. Może się to zdarzyć, zwłaszcza w czasie zawieruchy wojennej lub zamieszek wewnętrznych – rewolucji. To byłoby szczęście duże. Nie w tym kierunku nasza wielkość, żeby gromadzić materię, ale żeby się z niej wyzwalać. Świat mówi: błogosławieni bogaci, a Pan Jezus: błogosławieni ubodzy [por. Mt 5,3].
Za kilka dni składać będziecie trzy śluby, a między nimi i ślub ubóstwa. Gdy Niepokalana zechce, chociażby z głodu przyszło umrzeć, sprawy Jej nie puścimy. Dla Niej życie oddać lub kulkę w łeb dostać to najwyższy szczyt – heroizm miłości.
Porzuciliśmy świat, mieszkamy w klasztorze, ale jedzenia i mieszkania nigdy nam jeszcze nie zabrakło. Gdybyśmy się znaleźli w takim położeniu, żebyśmy odczuwali różne braki życiowe, wówczas winniśmy się cieszyć, bo to by nas więcej zbliżało do naszego ideału.
Ubóstwo święte czyni nas błogosławionymi.
Szczęściem człowieka nie jest gromadzić, ale używać tego, co konieczne do celu, do spełnienia codziennych obowiązków. Gdyby o tym ludzie pamiętali, nie byłoby na świecie [błędnych systemów…] – byłby na ziemi raj. Ale cóż, kiedy brak jest zrozumienia właściwego celu życia. Żeby kupić cnoty – pieniędzy nie potrzeba.
Prośmy Matkę Bożą, żebyśmy pokochali ubóstwo i zrozumieli je dokładnie. ■

Konferencje św. Maksymiliana – 95, Niepokalanów,
29 sierpnia 1937 roku, przemówienie do braci rekolektantów przed ślubami wieczystymi

Zajrzyj do nas na FB