Abyśmy przyjmując przesłanie Męczennika z Auschwitz, starali się być światłem w ciemnościach naszego świata,
który potrzebuje nadziei.
Pismo Święte zaczyna się od opisu stworzenia. A stworzenie zaczyna się od światła: „Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!». I stała się światłość” (Rdz 1,3).
Pan Jezus mówi o sobie: „Ja jestem światłością świata” (J 8,12). Światło wielokrotnie jest tematem Jego nauczania. „Nikt nie zapala światła i nie stawia go w ukryciu ani pod korcem, lecz na świeczniku, aby jego blask widzieli ci, którzy wchodzą” (Łk 11,33) – mówi. „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki
i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,16) – dodaje.
Ciekawy wątek światła pojawia się w Dziejach Apostolskich (Dz 12,7 nn). Do celi, w której uwięziono Piotra, przybywa nocą anioł. Towarzyszy mu światłość, która wypełnia pomieszczenie. Anioł budzi Piotra, z którego rąk natychmiast opadają kajdany. Następnie poleca, aby przepasał się i włożył sandały, po czym wyprowadza go na wolność.
Trudno oprzeć się skojarzeniu tych faktów z pobytem św. Maksymiliana w KL Auschwitz. Najpierw z tym jego światłem – nie wiem: w oczach? w twarzy? Współwięźniowie wspominali, że esesmani nie mogli znieść jego spojrzenia. Niejednokrotnie rozkazywali mu, by nie patrzył na nich, żeby odwrócił twarz.
Po drugie – z celą jego śmierci w podziemiach Bloku 11. Więzień czeskiego pochodzenia, Bruno Borgowiec, spisujący wtedy numery tych, którzy tam umarli, i wynoszący ich ciała na zewnątrz, dał świadectwo, że ciało Ojca Maksymiliana po śmierci „było czyściutkie i promieniowało”. Może to aniołowie przybyli, by jego duszę zaprowadzić do raju? Borgowiec nie widział ich, samą tylko światłość. Ale czy ktoś widział kiedy anioła, który jest przecież duchem?
Św. Maksymilian uczy, jak być światłem w ciemnościach. „Światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” – pisze
św. Jan (J 1,5). O tej światłości nie trzeba mówić, nauczać, przekonywać. Należy ją mieć wypisaną na twarzy, nie rozstawać się z nią. Światłość ma być naszą tożsamością, znakiem rozpoznawczym.
Co dzisiaj Kościół, czyli my, każdy z nas, powinien dać światu? Wartości? Moralność? Naukę? Dogmaty? To wszystko też. Ale tym, czego świat oczekuje od nas w pierwszej kolejności, jest światło nadziei.
Nadzieję mamy dawać światu. ■