Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim.
A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony».
I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Oto słowo Pańskie.
Komentarz do Ewangelii
Wiele lat temu (chyba prawie 20?), kiedy jeszcze uczyłem w szkole, denerwowało mnie, gdy uczeń zadawał pytanie, a ja zaczynałem na nie odpowiadać, ale w tym czasie on już stracił zainteresowanie moją odpowiedzią i – najwyraźniej – również swym pytaniem, i zaczynał zajmować się czymś innym (zwykle rozmawianiem z którymś z kolegów).
Coś z tego chyba dzieje się dziś w Ewangelii. Nauczanie Jezusa w synagodze w rodzinnym Nazarecie rodzi masę pytań (Lekcjonarz wylicza nam ich aż cztery, ale ponieważ greka nie zna znaków interpunkcyjnych, moglibyśmy uznać za pytanie zdanie: i takie cuda dzieją się przez Jego ręce?). Tym, co zawsze wydaje mi się zdumiewające, jest to, że słuchacze zadają pytania, ale nie czekają na odpowiedzi. Marek bowiem bezpośrednio po kanonadzie znaków zapytania informuje nas, że mieszkańcy Nazaretu „powątpiewali”. Mieć wątpliwości, zastanawiać się, pytać – to nic strasznego. Przysłowie powie nawet: „Kto pyta – nie błądzi”.
Ale ktoś, kto pyta, lecz nie czeka na odpowiedź, ten, zdaje się, błądzi podwójnie. Kto ma wątpliwości i nie szuka nikogo, kto pomógłby je rozwiązać, wyjaśnić, ten będzie zdany na łaskę i niełaskę własnych powątpiewań. A przecież Jezus w Nazarecie był – dosłownie! – na wyciągnięcie ręki.
Dlaczego słuchacze nie zwrócili się do Niego ze swymi pytaniami? Dlaczego od razu zdecydowali się na odrzucenie Jezusa (greckie skandalizō można tłumaczyć tu jako „czuć się zgorszonym”, „traktować coś jak skandal”)?
A może to podobna sytuacja, kiedy ja czuję się zdenerwowany czyimś zachowaniem lub słowami i zanim się zastanowię, zanim się pomodlę, żeby rozeznać, co się tak naprawdę stało, już robię w myślach aferę, już jestem źle nastawiony, naburmuszony i rozżalony? Jeśli tak, to pora wziąć się w garść i zacząć zadawać pytania Jezusowi. I czekać na Jego odpowiedź.