Jakiś czas temu usłyszałam o niezwykłej postaci ,holenderskiej więźniarce Corrie ten Boom, która w czasie II wojny światowej za ratowanie Żydów wraz z całą rodziną uwięziona została w obozie koncentracyjnym w Ravensbrük . Cała jej rodzina za tą pomoc zapłaciła najwyższą cenę – cenę życia. W obozie została tylko ona – numer obozowy 66729. Błąd w dokumentacji więziennej sprawił , że została z niego zwolniona. Miesiąc po tym wydarzeniu, jej współtowarzyszki więźniarki zostały zamordowane .
Corrie ten Boom po tych dramatycznych doświadczeniach wojennych nie straciła wiary i do końca życia jeździła po świecie opowiadając o Bożej Miłości i przebaczeniu.
Jak ono może być trudne przekonała się sama…
Monachium, lata osiemdziesiąte, Coriie ten Boom właśnie skończyła swój wykład o przebaczaniu wrogom. Nagle podszedł do niej mężczyzna, w którym rozpoznała niemieckiego żołnierza SS z obozu w Ravensbrük . Był on dozorcą w łaźni z prysznicami, gdzie trafiali mowo przybyli więźniowie. Ku jej zaskoczeniu podziękował jej za wiarę i przebaczenie. „Byłam sparaliżowana wspominała „ .
W ciągu kilku sekund zrozumiała , że to o czym mówiła powinna zrealizować a tymczasem nie była w stanie podać mu ręki !