Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu
UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEJ TRÓJCY
26 maja, 2024
Mt 28,16-20

Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza

Jedenastu uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy Jednak wątpili.
Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem.
A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata».

Oto słowo Pańskie.

Komentarz do Ewangelii

Chrzest w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego

Od wielu lat czytam i rozważam Słowo Boże. Nauczyłem się przez ten czas, że nie wolno zatrzymywać się na swoich odczuciach dotyczących wydarzeń, jeśli chce się zrozumieć Boże działanie, Boże plany. Trzeba raczej zacząć od tego, co mówi Bóg, i w ten sposób odczytywać Jego zamiary (oczywiście na tyle, na ile jest to dla człowieka możliwe). Mam z tym jednak niekiedy problemy; bywa bowiem, że słucham swoich strachów, które bardzo zwinnie przekonują mnie, że jestem pozostawiony sam sobie, że Pan Bóg o mnie zapomniał, że nie kocha. Takie pokusy są zawsze gotowe, by zaatakować. Dlatego bardzo pociesza mnie dzisiejsza Ewangelia.
Jedenastu uczniów Jezusa oddaje Mu pokłon (nie jest to jedynie gest szacunku czy powitania, ale coś głębszego – oddanie chwały); są jednak tacy, którzy wątpią. Bibliści wciąż spierają się co do tego, czy wątpiący są spośród Jedenastu, czy są to inni uczniowie, którzy tam byli (gramatycznie możliwe są obie możliwości). Różnie też próbuje się tłumaczyć powód wątpienia: być może niektórzy nie poznali Jezusa, jak Maria Magdalena czy uczniowie idący do Emaus; być może, podobnie jak Tomasz, chcieli jeszcze jakichś znaków; może Mateusz chce nam ukazać, że samo zobaczenie Jezusa nie daje jeszcze
wiary, ale dopiero przyjęcie Jego słowa?
Pewną wskazówką może być to, że greckie słowo distazō można tłumaczyć właśnie jako „wątpić”, ale też „wahać się”. Pojawia się ono w Nowym Testamencie jeszcze tylko raz, w scenie, kiedy kroczący po wodzie Piotr uląkł się i zaczął tonąć. Jezus pyta go wówczas: „Dlaczego zwątpiłeś (distazō)?”. Słowo to zatem nie oznaczałoby pewnie trudności z przyjęciem samego istnienia Jezusa czy faktu, że zmartwychwstał, ale może jakąś słabość, ociąganie się, wahanie się z praktycznym zobaczeniem, uznaniem, że Jego Pascha naprawdę wszystko zmienia, sprawiając,
że moje życie nie jest już takie samo, że faktycznie jest nadzieja, że nie trzeba zamykać się w smutku i strachu, płynących z trudnych wydarzeń.
Jest to też dla mnie przypomnienie, iż sam fakt powstania z martwych nie sprawia, że wszystko idzie już jak z płatka, a na dodatek automatycznie, bez mojego udziału. Zmartwychwstanie domaga się wiary, a tym samym uczestnictwa w tym największym dziele Boga. Nie chcę więc wątpić, wahać się, stać z boku, zastanawiać się bez końca, jaką decyzję podjąć – chcę od