Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Jezus powiedział do Żydów:
«Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało, wydane za życie świata».
Sprzeczali się więc między sobą Żydzi, mówiąc: «Jak On może nam dać swoje ciało do jedzenia?»
Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim.
Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki».
Oto słowo Pańskie.
Komentarz do Ewangelii
Choć Jezus mówi o zbawieniu, o życiu wiecznym, które przyszedł nam dać, jednak stawia dość twarde warunki: mówi, że trzeba jeść Jego Ciało i pić Jego Krew, by owo życie bez końca otrzymać.
Dla słuchających Go Żydów stanowiło to niemały problem. Nie dość, że trzeba było przyjąć słowa Jezusa, który mówił, że Jego własne Ciało jest prawdziwym Chlebem, to na dodatek ten chleb nie jest czymś teoretycznym, to nie eksponat w muzeum, to nie jakaś abstrakcyjna idea, ale to coś, co trzeba będzie zjeść. I tu naprawdę robi się ciężko, bo jak można sobie wyobrazić jedzenie ciała kogoś, kto właśnie z tobą rozmawia?
Sądzę, że my dziś nie przeżywamy tego aż tak dramatycznie: jesteśmy już „oswojeni” z Eucharystią, nie gorszy nas fakt, że jest to Ciało Jezusa, a my je spożywamy. Ale gorszy nas za to coś innego, choć podobnego.
Trudno, czasem bardzo trudno jest nam przyjąć, że Pan Jezus jest obecny we wszystkich wydarzeniach naszego życia. Że On wszystkim kieruje. Jeśli nie widzimy, nie umiemy sobie wyobrazić dobrego zakończenia jakiejś sprawy, to uznajemy, że nie może się ona zakończyć inaczej, jak tylko źle.
A fakt, że Pan Jezus nas kocha i kieruje naszym życiem, niespecjalnie nas przekonuje, a już na pewno nie daje siły, by w aktualnym doświadczeniu widzieć Jego działanie.
Zgoda, przejście od mowy eucharystycznej z dzisiejszej Ewangelii do rozważań o trudnych wydarzeniach w naszym życiu jest może trochę naciągane, ale sam dla siebie widzę tu ewidentne odniesienie. W dużym stopniu nasza realna wiara w obecność Jezusa w Eucharystii przekłada się na życie codzienne.
Pozwól mi, Panie, wierzyć każdego dnia, że jesteś ze mną cały czas.