Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On, usiadłszy, nauczał ich.
Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?» Mówili to, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.
Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi.
Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku.
Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz».
Oto słowo Pańskie.
Komentarz do Ewangelii
A kogo dzisiaj przyprowadziliby faryzeusze do Jezusa? Gdyby to w centrum jakiegoś Miasta Polskiego było? Kierowcę, który śmiga 250 km/h po autostradzie? Sąsiada, który pali jakimiś śmieciami w piecu, bo na inny opał go nie stać? Zakonnicę, która zioło rozśmieszające zapaliła? Może przyprowadziliby ich do Jezusa i powiedzieliby: „Nauczycielu, prawo mówi, że dla tego pierwszego kolegi mandat karny i utrata prawa jazdy, dla drugiego kolegi grzywna za zanieczyszczanie środowiska, a dla siostry zakaz opuszczania miejsca zamieszkania, bo konstytucje jej zgromadzenia mówią, że za zioło rozśmieszające grozi surowa kara. A Ty, co mówisz?”.
On pewnie schyliłby się i pisał palcem po ziemi (i to byłby pierwszy z cudów – piasek znaleźć, ziemię znaleźć, w centrum wybetonowanego Miasta Polskiego). A oni zapewne powiedzieliby: „Dlaczego nic nie odpowiadasz? No, powiedz coś, zajmij jakieś stanowisko!”. Boć przecież, jeśli powie, że mandat
się nie należy, że grzywna się nie należy, że kara się nie należy, to będą Go mogli oskarżyć, że wichrzyciel, podjudzacz, że na porządek społeczny czyha i przyzwolenie na frywolność – choć nie wprost – daje. A jak powie, że się należy kara, to Mu powiedzą: „A jednak nie jesteś taki miłosierny, jak mówisz! Surowy jesteś! Miłości nie znasz!”. Tak sobie to umyślili!
Śmiem przypuszczać, że On podniósłby się i powiedział: „Kto z was jest bez grzechu, jest perfekcyjny, jest bez zarzutu i nieskalany, niech pierwszy wymierzy karę”. Zaczęliby odchodzić, poczynając od starszych.
A do oskarżonych powiedziałby: „Ty, kolego, zwolnij, ty, kolego, dbaj o środowisko, a ty, siostro, przestrzegaj przepisów zgromadzenia. Idź i nie grzesz więcej”.
Ta historia to po to, aby sobie łatwiej w głowie poukładać dzisiejszą Ewangelię i łatwiej zobaczyć pewien znaczący szczegół.
A mianowicie taki, że i dla faryzeuszów, i dla Jezusa cudzołóstwo to cudzołóstwo. Grzech to grzech. Jezus nie mówi dziewczynie z dzisiejszej Ewangelii: „Czego oni od ciebie chcieli, przecież nic takiego się nie stało”. Mówi: „Idź i nie grzesz więcej”. Czym różni się reakcja Jezusa od reakcji faryzeuszów? Tym, że faryzeusze traktują złapaną dziewczynę przedmiotowo, jak narzędzie, jak kawałek blachy, z którego można zbudować wnyki, sidła i pułapkę, aby pochwycić Jezusa. Nie interesuje ich prawda i zachowywanie Prawa (świadczy o tym choćby fakt, że nie przyprowadzono kochanka dziewczyny). Interesuje ich zadanie krzywdy Jezusowi przy pomocy… ewentualnego rozbicia głowy złapanej dziewczyny kamieniami. I to dlatego mierzi nas czyn faryzeuszów. W geście Jezusa, uwalniającym dziewczynę, przywracającym jej godność, wyczuwamy natomiast jakieś piękno.
Za każdym razem, gdy w człowieku człowieka dostrzegamy, aniołowie w niebie intonują Alleluja. Nawet w Wielkim Poście.