Uroczystość Wszystkich Świętych proponuje Ewangelię św. Mateusza i Błogosławieństwa. Błogosławieństwa… osiem bardzo dziwnych konstatacji. Osiem twierdzeń, które niezmiernie trudno przyjąć… Cóż szczęśliwego może być bowiem w ubóstwie, cóż
w płaczu, w cichości? Dlaczego doświadczenie niesprawiedliwości i zamieszek miałoby być błogosławione?
Czy Błogosławieństwa nakazują, abyśmy szukali krytycznych okoliczności, wchodzili w trudne sytuacje? Czy może raczej dają receptę, jak z podobnych opresji wybrnąć? Gdzie jest w nich ukryta Dobra Nowina, Ewangelia?
Niezmiernie istotne jest
podkreślenie, że ktoś, kto jest
błogosławiony, nie jest
błogosławiony dlatego,
że znajduje się w jakiejś
określonej sytuacji.
Jest błogosławiony dlatego,
że na horyzoncie jest jakaś
obietnica. Ubodzy w duchu
nie są błogosławieni dlatego,
że są ubodzy w duchu,
ale dlatego, że do nich należy królestwo niebieskie. Jeśli płaczę, to nie płacz jest powodem mojego szczęścia, błogosławieństwa.
Jeśli płaczę, to mogę doświadczać błogosławieństwa, bo na
horyzoncie pojawia się
pocieszenie.
Nie są błogosławieństwem: płacz, prześladowania, zamieszki, brak sprawiedliwości. To nie są żadne powody do bycia szczęśliwym. To są tylko jakieś warunki, to są jakieś okoliczności. Ale mogą być trampoliną do szczęścia, jeśli z horyzontu mojego myślenia nie wymażę obietnicy.
Jaka jest ta obietnica? „Posiądą królestwo”, „będą pocieszeni”, „posiądą ziemię”, „otrzymają miłosierdzie”. Wiele z tych obietnic jest w formie biernej. „Będą pocieszeni”. No dobrze, ale przez kogo? Często, kiedy Biblia używa strony biernej, to po to, aby powiedzieć, że działać będzie sam Bóg. Moglibyśmy zatem przetłumaczyć niektóre Błogosławieństwa tak: Nawet ci, którzy odkryli, że są ubodzy do szpiku kości, mogą być szczęśliwi, jeśli uwierzą, że i dla nich jest królestwo niebieskie. Nawet ci, którzy płaczą, mogą być szczęśliwi, jeśli wierzą, że Bóg ich pocieszy.
Świętość to zdolność dostrzegania, że nawet w najtrudniejszych sytuacjach Bóg jest po naszej stronie.