Przyjąć królestwo jak dziecko. Czyli jak?

W Markowym fragmencie Ewangelii na 27. Niedzielę zwykłą czytamy o tym, że kto nie przyjmie królestwa Bożego „jak dziecko” (hos paidion, ὡς παιδίον – Mk 10,15), nie wejdzie do niego. Co to właściwie znaczy – przyjąć coś jak dziecko? Zrozumienie tej wypowiedzi Pana Jezusa jest kluczowe, od tego zależy, czy się do królestwa wejdzie, czy nie.
Wypowiedź Jezusa, zapisana przez Marka po grecku, zawiera pewną niejasność, pewne niedopowiedzenie: Czy dziecko jest podmiotem zdania i to ono „przyjmuje królestwo”, czy może dziecko jest dopełnieniem i to „ono jest przyjmowane”? Kontekst zdaje się
sugerować to drugie znaczenie – uczniowie nie przyjmują dzieci, warczą na nie, nie pozwalają im zbliżyć się do Pana Jezusa, ale On je przyjmuje: bierze je w objęcia, kładzie na nie ręce, błogosławi.
Znakomita większość dzieci, opisanych w Markowej Ewangelii, nie jest zdolna do bycia aktywną stroną „przyjmowania” – są uznane za: martwe (Mk 5,39), opętane (Mk 7,30), poważnie chore i zniewolone przez złego ducha (Mk 9,24). Nie mogą być chyba zatem dobrym przykładem tego, jak należy przyjmować królestwo Boże… chyba że uznamy, iż podstawowym warunkiem przyjęcia królestwa jest uznanie własnej bezsilności, słabości i potrzeby pomocy!
Jeśli zaś modelem do naśladowania jest Pan Jezus – który przyjmuje dzieci z życzliwością i zaangażowaniem, wówczas „przyjąć królestwo jak dziecko” oznaczałoby przyjąć je z życzliwością, z otwartością. Tu pojawi się pytanie: Co to jest królestwo? Choć może lepiej zapytać: Kto to jest królestwo?
Uznać, że sami sobie nieba nie otworzymy, a potem objąć i przytulić, i nie wypuścić z ramion Tego, który może to zrobić, Pana Jezusa, w którym „kondensuje się” króle­stwo Boże – oto jak można byłoby rozwiązać tę gramatyczną zagadkę zadaną przez św. Marka. „Przyjąć jak dziecko” – uznając się słabym i niewystarczającym i „przyjąć jak dziecko się przyjmuje” – z otwartymi ramionami i życzliwością.