Zamach na wolność
Dzwony kościołów odmierzają życie, odznaczając na osi czasu kolejne jego etapy. Wieże kościołów odmierzają odległości, pomagając ustalić, czy do Starego Miasta to jeszcze daleko czy już całkiem blisko. W moim rodzinnym mieście sylwetka budynku bazyliki wskazuje centrum i zapewnia bezpieczeństwo myślenia o świecie, jakąś stabilność. Sklepy spożywcze usytuowane w pobliżu tej bazyliki zdążyły naście razy zamienić się w banki, banki stały się znowu sklepami, a potem sklepy stały się cukierniami, i tak bez końca. A bazylika jak stała, tak od siedmiu wieków stoi.
Świątynie, mimo że tak stabilne i nieruchome, mówią miastom i wioskom o naszej wolności. To w nich jesteśmy prawdziwie wolni, ponieważ to w nich deklarujemy, że nie będziemy się kłaniać niczemu, co nie jest Bogiem. Dlatego zamach na świątynię jest zamachem na wolność. I prawdopodobnie dlatego Jezus nie był w stanie znieść zamachu na świątynię w Jerozolimie, mimo tego (a może tym bardziej dlatego), że był on przeprowadzony od wewnątrz, w białych rękawiczkach.
Św. Augustyn mówi, że ofiary z wołów były po to, żeby trzymać lud z dala od bałwochwalstwa, żeby nie kłaniał się bożkom. Niestety, lud uczynił bożkiem i to – instytucję składania ofiar. Wokół tej instytucji zaczęto robić business, popadając znowu w niewolę, innego bożka.
Św. Augustyn mówi, że porządki są do zrobienia w świątyni zawsze wtedy, gdy zaczynamy w niej szukać swego, a nie tego, co jest Jezusa Chrystusa. Bo tylko szukając tego, co Boże, ocalamy naszą ludzką wolność.