Ja: Lubię zaglądać do słowników, zwłaszcza etymologicznych. W jednym z nich, napisanym przed wojną przez Aleksandra Brücknera, znalazłem, że nasze słowo „rycerz” pochodzi
od niemieckiego „Ritter”. Znaczyłoby więc tyle, co „jeździec” (wszak „Ritter” jest związane z „reiten” – „jeździć wierzchem”). Stąd zrodziło mi się głupawe pytanie: Na czym jeździ rycerz? Jakoś trudno mi wyobrazić go sobie na osiołku. Jeszcze śmieszniej wyglądałby okuty w zbroję i przemierzający drogę na piechotę. W starej i ludowej łacinie „rycerz” to „caballarius”, czyli ten, który jeździ na koniu.
Rycerz: Oj, głupiutki, choć tyle mądrych słów wypowiadasz… Zawsze ci mówiłem, że ciekawość – zwłaszcza niezdrowa – to pierwszy stopień do piekła: okrada z cennego czasu, odciąga od istoty, zatraca w szczegółach (a w nich tkwi diabeł), a czasami wprowadza wątpliwości – chyba że jest wyrazem pragnienia zrozumienia sensu. Dlatego skoncentruj się na znaczeniu. Zapytaj się nie o jazdę, ale o środek, który sprawia, że rycerz może osiągnąć jak najpewniej i najszybciej swój cel.
Ja: Wiem już, że cel jest wzniosły i wyjątkowy – być niezwykłym rycerzem i być największym świętym. Potrzeba znaleźć tylko rączego „rumaka”, równie szlachetnego i niezwykłego, na którym można byłoby pognać do owej świętości…
Rycerz: Jesteś na dobrej drodze. Ale nie szukałbym zaraz szlachetnie wyglądających koni: caballus – jak już przywołujesz łacinę – to nie equus. U Boga dzięki małym zwyczajnym rzeczom można osiągnąć niezwykłe cele i wiele zwykłych działań przynosi nadzwyczajne owoce.
Ja: Coś zaczynam rozumieć. Młody Maksymilian, będąc jeszcze w Rzymie, napisał dyplomik Rycerstwa – takie małe vademecum rycerza Niepokalanej. I tam była mowa o środkach, które pozwalały Mu zrealizować Jego niezwykłe powołanie.
Rycerz: Właśnie: „wszelkie środki, byle godziwe, na jakie pozwalają stan, warunki i okoliczności, co zostawia się gorliwości i roztropności każdego”.
Ja: Czyżby to miało znaczyć, że każda rzecz (oczywiście z zastrzeżeniem: właściwa, przyzwoita, uczciwa) może doprowadzić mnie do bycia niezwykłym rycerzem?
Rycerz: Z pewnością. Zauważ jednak, że trzeba ją wybrać roztropnie (czytaj: mądrze) i używać jej z całą gorliwością, czyli sumiennie, bez ociągania, z dużym nakładem pracy. Rycerz wszak troszczy się o swojego konia.
Ja: Jakie to mogą być środki? Znane jest, że św. Ojciec Maksymilian zaleca przede wszystkim dwa: „akt strzelisty dany przez samą
Maryję Niepokalaną” i „Jej medalik”.
Rycerz: Trzeba jednak dodać, że nie chodzi tu o jakieś magiczne słowa i talizmany, ale o przywiązanie myśli i uczuć do wyznaczonego celu (abyś go nie zatracił) i o to, byś nie zapominał, że nie wszystko od ciebie zależy.
A wreszcie, żebyś pamiętał, pod jakim znakiem służysz, pod czyim jesteś dowództwem.
Ja: Ale mówi też o innych środkach, choćby ten wzmiankowany w liście do definitorium generalnego: „organizacja jest środkiem odpowiednim i godziwym” (Pisma, 587).
Rycerz: Wymienia ich całe spektrum (oczywiście takie, jakie znał): „więc również prasa periodyczna i nieperiodyczna, radio, literatura, sztuka, teatr, kino, ustawodawstwo, izby poselskie, senaty i najróżniejsze organizacje” (Pisma, 168, por. n. 868). Ten ostatni to piękny przykład, który ukazuje, że rycerz powinien zadbać o stosowne towarzystwo i wraz z innymi wspólnie podążać do celu. Samemu nic nie zdziała. Organizacja może się okazać „czarnym koniem” dla twojej wygranej. Zapamiętaj jednak, są to tylko przykłady. Od twoich możliwości, sytuacji, kondycji, wieku, gorliwości zależy wybór wielu, wielu innych. Nasz caballus, jak widać, niejedno ma imię.