Ludzie świeccy, którzy chcą świadomie żyć swoją wiarą, angażują się w różne inicjatywy ewangelizacyjne, studiują teologię, należą do wspólnot, powołują stowarzyszenia będące wsparciem dla Kościoła. Na swojej drodze spotykają wielu, bardzo różnych, kapłanów. Te doświadczenia składają się na bardziej skomplikowany obraz duchowieństwa, niż posiadają go wierni ograniczający się jedynie do uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii lub świątecznych nabożeństwach.
Myślenie o księżach kształtują nazbyt często różne stereotypy. Z jednej strony jest to nadmierne ich wywyższanie, widzenie w nich niemalże aniołów, z drugiej wyolbrzymianie ich wad, publiczne piętnowanie grzechów i błędów, rosnąca nieufność. Swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami na temat kapłanów zechciało się ze mną podzielić pięć kobiet, które na co dzień są bardzo zaangażowane w życie Kościoła.
Magdalena w trakcie swojej 20-letniej pracy w Kościele poznała wielu duszpasterzy. Jak twierdzi, niewielu wzbudziło w niej zaufanie. Byli tacy, którzy potrafili głosić piękne kazania, ale nie umieli przekładać ich na swoje codzienne życie. Zdarzył się także ksiądz, który był bardzo mądry, lecz brakowało mu odwagi do rozmów z ludźmi.
‒ Ale jest także kapłan, któremu zawdzięczam życie ‒ opowiada ‒ który bardzo mi pomaga właśnie przez poświęcenie czasu, słuchanie, mówienie o Bogu, przypominanie o niebie i o tym, że życie ziemskie to nie koniec, że mamy większy cel. Nazywam go Ojcem, bo nikt w życiu nie pomógł mi tak bardzo jak ten kapłan. I jestem mu ogromnie wdzięczna.
Jednym z darów Soboru Watykańskie-
go II jest podkreślenie apostolstwa świeckich. Poza apostolstwem indywidualnym docenił on apostolstwo zespołowe realizowane w ramach stowarzyszeń. Do osób, które odpowiedziały na to wezwanie Kościoła należy Sandra, która założyła dziesięć lat temu Dzieło Duchowej Adopcji Kapłanów. Zapytana
o zdanie na ich temat, przytacza wspomnienie braci kapucynów:
‒ Bracia kapucyni, wśród których kształtowała się moja duchowość, podarowali mi wiele dobra, które do dnia dzisiejszego wydaje owoc. Oni tworzyli te okazje, by rozwijać młodych ludzi duchowo oraz intelektualnie. Wpoili mi wiele szacunku do sakramentów oraz do świętej matki Kościoła. Podejście św. Franciszka z Asyżu, który widząc rozpad duchowieństwa, nie odszedł, lecz walczył o Kościół (będąc mu wiernym!), jest dla mnie wzorem
i stanowi jeden z filarów DDAK. Pamiętam poszczególnych braci, którzy wyciągali do mnie ręce, gdy odgradzałam się murem strachu lub obojętności. Jeden człowiek potrafi naprawdę wiele. I w tych przypadkach to byli nie tylko bracia jako wspólnota, ale także pojedynczy bracia, którzy – pod natchnieniem Ducha – zawołali mnie po imieniu, wtedy gdy byłam daleko od siebie, innych i Boga.
W życiu Sandry nie brakowało trudnych doświadczeń, gdy czuła się traktowana przez księży jako osoba z „gorszego” stanu. Bywały jednak i takie osoby duchowne, które zaskakiwały ją swoją skromnością i pokorą.
‒ Znam kapłana, który jeździł dość zdezelowanym autem po to tylko, by nie zniechęcać ludzi do kapłanów i stanowić przykład dla innych. Mówił: „Więcej mi nie potrzeba, wystarczy, że jeździ. To bardzo ważne, by nie gorszyć nadmiarem. Tylko tyle, ile trzeba” – cytuje Sandra.
Kierowani dobrymi intencjami, chcielibyśmy widzieć Kościół pięknym i nieskalanym. Jednak każdy z nas, tworząc go, wnosi do niego swoją grzeszność i słabość. Dotyczy to zarówno osób świeckich, konsekrowanych, jak i duchownych.