na podstawie książki opowieść o świętym Maksymilianie
Jednym z najważniejszych tekstów mówiących o duchowości św. Ojca Maksymiliana Marii Kolbego jest Jego Regulamin życia. Odkrywamy w nim motywy, jakimi kierował się przez całe życie.
Motywy, o jakich tam czytamy, nie zaskakują. Znajdujemy je wszystkie w licznych wypowiedziach powtarzanych w różnych okresach życia; formułuje je w listach, w konferencjach wygłaszanych do braci w Niepokalanowie, a także w rozmowach. W Regulaminie życia zebrał je razem. Całą treść tego regulaminu możemy ująć w trzy zdania: Chciał być świętym, aby spełnić podstawowe powołanie chrześcijańskie. Chciał pomagać wszystkim w osiągnięciu zbawienia. Chciał to wszystko czynić pod opieką i za pośrednictwem Matki Bożej Niepokalanej. Żadne inne motywy się nie liczyły, ani ambicja, ani pragnienie wielkości, ani żadne względy ludzkie. Czasem mówił o współzawodnictwie, ale miał na myśli współzawodnictwo w dobrem. Jeśli ktoś
pragnął być większym świętym, to On chciał mieć jeszcze czystsze motywy, aby pobudzić do jeszcze większego współzawodnictwa
w dobrem.
Język, jakim się w życiu posługiwał, może budzić czasem zdziwienie, bo mówił o walce, ale chodziło Mu o walkę dobra ze złem. Nikogo jednak nie chciał zniszczyć, a wszystkich pragnął zdobyć dla Boga i dla ich własnego dobra najwyższego, dla zbawienia,
a nie dla swojej wygranej; nie dla swego zwycięstwa, lecz dla zwycięstwa Boga.
Jednym z narzędzi w walce o dobro
i zbawienie człowieka stał się „Rycerz Niepokalanej”. Św. Ojciec Maksymilian dobrze rozumiał potrzebę wydawania tego i innych czasopism i dzienników katolickich. Dowodem na to jest tekst referatu, zachowanego
w rękopisie, który przygotował i prawdopodobnie wygłosił w okresie pomiędzy jesienią 1919 a 1922 roku. Tekst nosi tytuł: Akcja katolicka. Nie chodzi w nim o katolicką organizację znaną pod tą nazwą, ponieważ ta organizacja w tym okresie dopiero się rodziła. Aby uniknąć pomieszania z organizacją, ten tekst można by było zatytułować: Robota katolicka. Wskazuje w nim potrzebę rozwoju katolickiej prasy, wydawnictw
i organizacji czytelnictwa, aby można się było przeciwstawić złej propagandzie, zwłaszcza tej walczącej z Kościołem, a nawet z Bogiem.
Zwraca w tym referacie uwagę na to, że cała prasa pozostawała wówczas w rękach masońskich i często była wymierzona przeciwko Kościołowi, propagowała postawy często sprzeczne z chrześcijańskim światopoglądem i zalecaną przez Kościół moralnością. Zastrzega się na początku, że najważniejszym katolickim działaniem jest modlitwa, cierpienie i pokuta, ale ten temat w referacie pomija, chcąc się skoncentrować na wyraźnych działaniach apostolskich.
Najpierw przypomina słowa Napoleona, że prasa jest piątą potęgą świata, uważając, że dobrze pojęli je przeciwnicy Kościoła, którzy wypowiadali się na temat ogromnego znaczenia prasy w walce o ludzkie umysły, jak na przykład: Miejcie sobie wszystko za nic, za nic pieniądze, za nic poważanie, prasa jest wszystkim. Mając prasę, będziemy mieli wszystko. Zapanujmy nad prasą, a wnet będziemy rządzić i kierować losami całej Europy. Przytaczał informacje o stanie prasy walczącej z Kościołem. W takiej „katolickiej” Austrii już w początku bieżącego stulecia [czyli tuż przed pierwszą wojną światową] w samym języku niemieckim 360 czasopism walczyło przeciw Kościołowi, a 83 z nich wychodziło nawet codziennie. Nakład złej prasy wynosił 2 000 000 egzemplarzy, z czego 1 200 000 przypadało na dzienniki. W Niemczech […] ⅔ – jeżeli nie 3/4 – pism i czasopism należy do Żydów; na Węgrzech – na 1000 czasopism – 800 znajduje się w rękach Żydów. Następnie opanowali oni prawie wszystkie agencje telegraficzne i przez nie kierują i innymi pismami. Sama agencja Reutera w Londynie zaopatruje 5 000 dzienników… Podawał ilustracje zgubnych dla katolickiego sumienia skutków czytania prasy przeciwnej Kościołowi. Przytaczał – pamiętajmy, że było to około 1920 roku – refleksje katolickiego pisarza: W kilku większych miastach Europy cały szereg przepłaconych pismaków wylewa codziennie całą swą żółć na wszystko, co katolickie. Setki gazet
i dzienników powtarzają to samo i w ten sposób jad ten wciska się z dnia na dzień w setki tysięcy rodzin, zatruwając miliony dusz. Tak pracuje olbrzymia maszyna codziennej prasy, stoją-
ca na usługach niewiary i złych obyczajów.
Za tym samym pisarzem ubolewa, że bezbożna prasa nigdy by nie była doszła do takiego rozwoju, gdyby miliony katolików nie popierało wrogich Kościołowi i tak zwanych bezbarwnych pism i dzienników, czy to abonowaniem, czy też współpracą, i przypomina słowa jednego z Austriaków: Cóż powiedzieć o narodzie, który płaci za własne poniżenie? Nie znajduję na to nazwy! A ta hańba ciąży na katolikach, obrażanych ciągle przez tysiące dzienników. Te pisma, które katolików bezwstydnie wyszydzają, drukują się dla nas, katolików! Nie posyła się ich jednakże
anonimowo w rodzaju paszkwilów, ale my sami je zamawiamy i za nie płacimy. Czyż można być bardziej ślepym wobec tak groźnego niebezpieczeństwa! A ta ślepota nasza staje się wprost zbrodnią, skoro się nie tylko przeciw temu niebezpieczeństwu nie bronimy, ale trzymając i czytając złe pisma, za obrazę i wyszydzanie wiary płacimy!
Po tych apelach, by nie popierać w żaden sposób złej prasy, przechodzi do apelu zachęcającego do popierania dobrej prasy. Przytacza zdanie jednego z biskupów, który na kongresie dziennikarzy katolickich w 1910 roku mówił: „Dużo jest bogatych katolików, co swych bogactw używają na to, by fundować nowe kościoły i klasztory, albo je przyozdabiać w obrazy świętych. Bezsprzecznie bardzo to piękna rzecz! Ale, niestety, jeden nieszczęśliwy wypadek może to wszystko zniszczyć, podczas gdy owoce dobrego dziennika są wprost niezniszczalne. Czyby zatem nie było lepszą rzeczą zakładać wielkie dzienniki dla dobra ludu? Dziennik jest w dzisiejszych czasach szybko strzelającym działem. Bóg tak chce!”. Przypominał między innymi podobne zdanie papieża św. Piusa X z 1908 roku: Ani lud, ani duchowieństwo nie rozumie znaczenia prasy. Powiadają, że przedtem prasy nie było, nie rozumiejąc, że czasy się zmieniły. Dobrze jest budować kościoły, mówić kazania, zakładać misje i szkoły, ale ten wszelki trud próżny będzie, jeżeli zaniedbamy najważniejszą broń dzisiejszych czasów, to jest prasę. Cytuje także pewnego włoskiego kardynała: Wy głosicie kazania w niedziele, a dzienniki je głoszą co dzień, co godzinę. Wy mówicie do wiernych w kościele, a dziennik idzie za nimi do mieszkania. Wy mówicie pół godziny, albo godzinę,
a dziennik nie przestaje nigdy mówić.
Zwracał wreszcie uwagę na to, że sprawa prasy katolickiej [w Polsce] pozostawia bardzo wiele do życzenia. Wylicza kilka wydawnictw i wskazuje, że brak nam jeszcze ogólnego porozumienia się w tej pracy
i wzajemnej pomocy. Ze strony zaś społeczeństwa wielkie jeszcze panuje niezrozumienie doniosłości tej pracy, a ofiarność okazuje się niedostateczna, by prasę katolicką w Polsce postawić na silne nogi […] Mało też mamy świeckich ludzi dostatecznie wyrobionych, by mogli pracować piórem na katolickiej niwie; stąd też dorobek prasy katolickiej u nas jest bardzo, a bardzo jeszcze skromny. – Przygotować i świeckich pracowników i zapewnić wydawnictwom byt materialny – to najbardziej może piekąca sprawa w akcji prasowej.
Dalej i kolportaż za słaby. Mało jest bowiem takich, którzy by uważali za swój obowiązek rozszerzanie dobrej prasy.
Zwraca wreszcie uwagę na brak prawdziwie katolickich bibliotek, czytelni, wypożyczalni, księgarni, które powinny być w każdej wiosce.
Działalność w dziedzinie mediów uważał za najważniejszy środek apostolstwa. Zatem Jego organizacja wydawnictw, usiłowanie założenia radia, nie były jakąś działalnością przypadkową. On przez całe życie realizował to, co uważał za sprawę najważniejszą już w pierwszych latach kapłaństwa.
I jakże aktualne nadal są te Jego refleksje! ■