Jeden wspólny cel – Bóg

Z Konferencji  św. Maksymiliana (Konferencja nr 77)

Wiecie: na świecie wciąż trwa jakaś walka, współzawodnictwo. Po co to wszystko właściwie jest?
Jak się zapytać kogoś o wyjaśnienie – każdy mówi, że chce dobra. Z tego znów wyłania się takie zagadnienie: co to jest dobro? a co jest zło?
To jest dobre, co jest wygodne i przyjemne – usłyszymy. Jedni powiedzą: wola ludu – jest dobrem. Hitler na przykład powiedział, że on decyduje, co jest dobre, a co złe.
Do tego schodzi to zamieszanie pojęć. […]
I stąd te wszystkie walki. Każdy jest egoistą.
Kiedy może być naprawdę zgoda, pokój?
Aby to było – musi być wspólny cel – jeden cel. Bo jeżeli każdy weźmie siebie za cel, to wtedy każdy starał się będzie podporządkować sobie innych i nigdy nie będzie zgody.
Weźmy na przykład maszynę. Gdy była rozebrana – nie przedstawiała wcale równości […], bo części są różnej wielkości i różnego kształtu. Ale gdy poszczególne części zostaną złożone – tworzą harmonię w całości
i wszystkie służą do jednego celu, aby maszyna dobrze funkcjonowała.
Żeby ten spokój przyszedł, wolność, równość i braterstwo – to trzeba, aby był jeden cel.
I celem tym nie może być naród ani państwo, bo jest więcej państw i narodów, nie ludzkość nawet, bo ona jest przemijająca
i zmienna. I nie będzie pokoju na ziemi, dopóki wszyscy ludzie i wszystkie narody nie będą miały celu, jakim powinien być Bóg. Będzie tylko wówczas jeden cel, kiedy nim będzie Pan Bóg. On Panem wszystkich ludów i narodów.
My wojujemy i różne
będziemy prowadzili wojny.
I wchodzimy w nie
w charakterze dewocyjnym.
Ale to ma jednocześnie
znaczenie społeczne. […]
Ma to znaczenie wszędzie,
bo Pan Bóg ma być wszędzie:
i w organizacjach, i w państwie.

Gdy tego nie będzie, będą się wszyscy oszukiwać i gryźć wzajemnie, a na zewnątrz ładne i piękne słówka prawić. Co zrobiliśmy w tej sprawie?
Możemy powiedzieć, że nie wiemy, cośmy zrobili, bo skutki modlitwy są nieznane.
Ale tyle tysięcy dusz powtarza codziennie akt: „O Maryjo bez grzechu poczęta” itd. – jest to rzecz duża, a modlitwa nie może być bez skutku.
Niektóre rzeczy słyszymy z listów z administracji i na propagandzie przy bezpośrednim zetknięciu się z czytelnikami.
Widać jednak, że ten skutek jest, kiedy nam nie dają spokoju.
Nawet na zewnątrz są skutki duże. […]
I 5 000 000 nakładu „Rycerza” nie byłoby za dużo.
Papier nie gnije – więc ten bakcyl szczęśliwy żyje i działać może, gdy go ktoś naruszy. Już Wam kiedyś mówiłem, że pisał do mnie pewien człowiek, który się nawrócił, przeglądając między książkami żony stare egzemplarze „Rycerza”.
Jest przysłowie, że kropla wody wydrąża kamień nie przez siłę, lecz przez to, że często spływa.
Jakie są skutki, to się dowiemy na drugim świecie.
Prawdą jest, że tego sami nie robimy – to działa łaska Boża. Im będziemy więcej pokorni i oddani Niepokalanej – to tym większy będzie skutek.
Gdy z Grodna przyjechałem do Niepokalanowa, nie było ani jednego profesa. Byli sami nowicjusze. A teraz profesów jest tylu. Nie wszyscy są solemni, ale po profesji symplicznej – to już bliżej niż z nowicjatu. Jako profesi o zdrowie nie mamy zbytnio się troszczyć. Nowicjusz musi przejść próbę życia zakonnego i zdrowia – my zaś już nie potrzebujemy o to zdrowie dbać wielce. Starać się trzeba, żeby go nie utracić, bo Pan Bóg chce, byśmy byli zdrowi, ale z drugiej strony nie być zanadto czułym na punkcie zdrowia, bo ono też do Pana Boga należy.
I gdzie będą wyjątkowe miejsca ze względu na zdrowie, będziemy się starali dawać tam profesa. Zdrowie dla nas już nie gra roli i nie wchodzi w rachubę. Pan Bóg potrafi
i zdrowie zachować.
My przyszliśmy do zakonu, aby cel osiągnąć, a nie zdrowie konserwować. Na ołtarzu miłości trzeba złożyć wszystko – tylko żeby się powoli paliło. Może więc być poświęcenie całkowite i zupełne. A jeżeli komuś się zdarzy, że życiem zapłaci za sprawę Niepokalanej – to możemy tylko pozazdrościć.
Tutaj pracować możemy najwyżej jedną ręką – po śmierci zaś będziemy pracowali obydwoma.
Mamy sobie przypominać, że na ołtarzu mamy złożyć duszę i ciało. Raz się żyje, a nie dwa razy. Ale musi to być roztropnie, nie za prędko; zdrowie nie jest naszą własnością, ale Niepokalanej – dlatego musimy go używać z roztropnością, aby jak najwięcej dla Jej sprawy zrobić.
My wiemy, że wola Boża to jest dobro.
Musimy cały świat zdobyć i przyspieszyć nastanie tego dobra. Pozwólmy Niepokalanej działać w nas i przez nas, a najwięcej zrobimy.

Niepokalanów,
środa, 19 V 1937,
konferencja południowa
do braci profesów.
Notował br. Witalian Miłosz. ■

Ten i inne teksty czytaj dzięki prenumeracie

Zajrzyj do nas na FB