Ewangelista Mateusz przekazał nam w swojej Ewangelii rodowód Jezusa oraz Jego narodziny, połączone z szybko następującym
po nich pokłonem Mędrców, którzy uznali w Nim Króla. Od samego początku te narodziny są naznaczone głębokim dramatem. Najpierw Józef nie wie, jak zareagować na wiadomość o tym, że Maryja spodziewa się Dziecka. Spotyka się Ona więc z podejrzeniami z jego strony: chciał Ją potajemnie oddalić (Mt 1,19). Potem Herod,
po spotkaniu z Mędrcami, czyha na Nowo narodzonego Jezusa, aby Go zgładzić, i podejmuje złowrogie działania, zakończone rzezią niemowląt (Mt 2,16-18). W ciąg tych dramatycznych wydarzeń wpisuje się także konieczność ucieczki do Egiptu (Mt 2,13-15).
Na głos Boży, przekazany przez anioła, Józef „wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu” (Mt 2,14). Nie było chwili do stracenia, gdyż trzeba było ochronić Jezusa przed Herodem, ponieważ miał być zagrożeniem dla jego wyłącznej władzy, o którą był niezwykle zazdrosny. Ta zazdrość kazała mu skutecznie eliminować wszelkich przeciwników. Zagrożenie, na które został wystawiony Jezus i Jego Rodzice, nie było więc pozorne ani tylko przewidywane. Było to zagrożenie w pełni realne, dlatego sam Bóg podjął interwencję, aby Ich przed nim ochronić. Nie była to jednak ochrona łatwa, czysto Boska. Bóg podpowiedział, co Oni, jako ludzie, mieli uczynić, to znaczy uciekać do obcej ziemi.
Żydzi w swoich doświadczeniach, o których wielokrotnie przypomina Stary Testament, dobrze wiedzieli, czym jest pobyt w obcej ziemi, czym jest wrogość „innych”, łącznie z tym, że grozi ona zniewoleniem, czym jest nawet przejściowa konieczność opuszczenia domu i rodzinnej ziemi. Sięgnięcie do tych wspomnień pozwala zrozumieć, na czym polega ból z powodu ucieczki do obcej ziemi. Dochodzi do tego niewątpliwie jak najbardziej osobisty ból Matki, która wkrótce po narodzinach Dziecka, biorąc Je na ręce, musi uciekać, czuć się jak przestępca, wystawić się na niepewność drogi i całą nieprzychylność pobytu w obcej ziemi, nawet jeśli uciekinierzy mogli liczyć na wsparcie obecnych w Egipcie rodaków.
To wszystko pokazuje, że wspomnienie boleści Maryi jest czymś jak najbardziej rzeczywistym. Nie jest tylko efektem wzruszania się, także uzasadnionego, losem Jezusa, Maryi i Józefa, ale jak najbardziej realistycznego wejścia w sferę Ich duchowych odczuć, związanych z tym wydarzeniem. Los wygnańca jest zawsze trudny. Nie należy zapominać, że karanie wygnaniem już w starożytności należało do najbardziej dotkliwych kar, które władze nakładały na przestępców. Warto więc na odczucia Świętej Rodziny uciekającej
do Egiptu zwracać uwagę. I może warto zwrócić na nie uwagę także z tego powodu, że nie wiemy, co nas jeszcze czeka…
Owszem, obecność Jezusa w Egipcie, jak opiewa bizantyński hymn Akathistos, mogła okazać się także zbawienna dla jego mieszkańców, ponieważ Zbawiciel przyniósł im światło prawdy:
Krąg światła prawdy
zapaliłeś w Egipcie,
pędząc przez ciemność błędu.
Nie mogąc znieść
Twej siły, Zbawco, bożyszcza padły.
Dlatego też autor hymnu przechodzi tu
do chwalenia Maryi, dzięki której mogło
to się stać:
Zdrowaś, Ty wznosisz ludzi ku górze.
Zdrowaś, Ty strącasz w przepaść czarty.
Zdrowaś, Ty podeptałaś fałsz oszustwa.
Zdrowaś, Ty odkryłaś ułudę bałwanów…
Zdrowaś, nieskalana Matko.
Nie zmienia to wszystko jednak podstawowego faktu, że Maryja w swoim Sercu doświadczyła boleści, która związana jest z ucieczką do obcego kraju, z niepewnością drogi, z pobytem w obcej i wrogiej ziemi, boleści ze spotkania się z egipskim bałwochwalstwem. Na pewno warto próbować odczytywać tę boleść Maryi, w czym może nam wydatnie pomóc sięgnięcie do wrogiej i mrocznej wizji Egiptu, którą znajdujemy w Starym Testamencie. To kraj, z którego trzeba uciekać, a nie chronić się w nim. ■