Przykazanie o niezabijaniu jest krótkie w treści, ale jakże „długie” w swej wymowie. Ciekawa rzecz, Bóg – jak się wydaje – nie odnosi swego przykazania wyłącznie do ludzi. Mówi dość ogólnie: Nie zabijaj! Zakaz dotyczy wszystkich stworzeń, ma swój wymiar ekologiczny. Niemniej jednak życie człowieka ceni szczególnie, mówiąc: „Upomnę się o waszą krew przez wzgląd na wasze życie; upomnę się o nią u każdego zwierzęcia. Upomnę się też u człowieka o życie człowieka i u każdego – o życie brata. Jeśli kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego, bo człowiek został stworzony na wyobrażenie Boga” (Rdz 9,5-6).
Słowa te dla współczesnego człowieka brzmią dość „niedemokratycznie”, wszak już od pewnego czasu w większości krajów na świecie nie wykonuje się kary śmierci na mordercach. Uważa się za Albertem Camusem, że „Kara śmierci to morderstwo popełnione z największą premedytacją”.
Surowość Starego Testamentu bynajmniej nie została złagodzona w Nowym Przymierzu. Jezus bowiem mówi: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi (…)” (Mt 5,21-22).
Jak wobec tego wyjaśnić kategoryczny zakaz zabijania zapisany w Dekalogu? Odpowiedzi udziela sam Bóg przez usta proroka Ezechiela: „Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił
ze swej drogi i żył” (Ez 33,11). Bóg nie pragnie niczyjej śmierci, nawet grzesznika. Dlatego
w swoim Prawie stwierdza kategorycznie: „Nie będziesz zabijał”.
Warto zwrócić uwagę, że na długo przed „oficjalnym” ogłoszeniem Prawa przez Boga na Synaju, po zabójstwie dokonanym przez Kaina na Ablu, Bóg skazuje mordercę na tułaczkę. Świadomy swego losu Kain jest bliski rozpaczy: „Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść. Skoro mnie teraz wypędzasz z tej roli i mam się ukrywać przed Tobą, i być tułaczem i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić!” (Rdz 4,13-14). Otóż nie! Bóg staje
w obronie Kaina. „Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie!” (Rdz 3,15) – mówi. I co więcej, wyposaża Kaina w specjalny znak (znamię), który go chronił, „aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka” (Rdz 3,15). To znamię nie było piętnem, lecz swoistym „sakramentem” (widzialnym znakiem łaski Bożej), chroniącym grzesznika przed zemstą.
Praktyki kary śmierci nie da się teologicznie uzasadnić Słowem Bożym. Pan Bóg nie stworzył śmierci, ani jej nie zatwierdził – „Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było (…) Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą” (Mdr 1,13-14; 2,23-24).
Żeby lepiej to zrozumieć, należy przypomnieć fragment rozmowy Jezusa z Apostołami o nierozerwalności małżeństwa i staro-
testamentalnej praktyki wręczania listu rozwodowego żonie, i oddalania jej z domu.
Jezus wyraźnie wtedy stwierdził, że Mojżesz: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie” (Mk 10,5); lecz na początku tak nie było.
Podobnie rzecz ma się z praktyką pomsty i zabijania: na początku tak nie było. Na początku było: „Nie będziesz zabijał!”. Kaina do haniebnego czynu nie zainspirował Bóg, lecz diabeł. Bóg natomiast dał tarczę ochronną zabójcy przez wzgląd na własną wieczność. Bóg stworzył człowieka dla nieśmiertelności – podkreślmy to raz jeszcze. W Raju śmierci
nie było. Nie ma jej też w królestwie Bożym. Nikt też nie ma prawa do zabijania.
Przykazanie: Nie zabijaj – odnosi się nie tylko do wymiaru fizycznego unicestwienia. Zabić można przecież nie tylko mieczem, nożem, kulą karabinową czy rakietą. Zabić można słowem. I ten rodzaj zabójstw jest najczęstszą praktyką ludzi na tym świecie. Wystarczy włączyć telewizor, radio, Internet. Wystarczy wyjść na ulice i zapoznać się z treścią transparentów niesionych w różnego rodzaju pochodach, marszach, paradach…
Mowa nienawiści, nietolerancji, jest współczesnym najszerzej stosowanym w przestrzeni publicznej orężem, przynoszącym „śmierć” naszym przeciwnikom. Pierwszy cios powoduje głębokie zranienie; bywa nawet, że jest śmiertelny. Słowa zabijają. A powinny przecież stwarzać, wszak: „Wszystko przez Nie
się stało (…) W Nim było życie (…)” (J 1,3-4).
W kontekście powyższych rozważań, należy się zastanowić nad problemem – Czym w naszym małżeńskim, rodzinnym życiu jest słowo? Aktem twórczym, czy narzędziem zbrodni?
Dobre słowo potrafi działać cuda. Przez Słowo stał się świat. Przez Słowo stał się człowiek. Przez słowo stało się małżeństwo.
Ale słowa mogą też niszczyć związek, ranić serca, zabijać umysły. Owszem, czasami trzeba zamilknąć, mocno zacisnąć zęby i wytrzymać. Inaczej się pozabijamy − słowami…
Złe słowa. Destrukcyjne. Obrażają, przeklinają, złorzeczą. Zabijają. Są wypowiedzeniem wojny – nierzadko „wojny trzydziestoletniej”. Trzeba jak najszybciej zawrzeć pokój i przystąpić do Stołu Słowa. Na początku było Słowo. Dobre Słowo. Słowo, które nikogo
nie raniło, nie zabijało. Słowo to zrodziło miłość i życie. Jest Ono dla małżeństwa, rodziny (w kontekście omawianego przykazania) niczym krew dla organizmu, niczym powietrze dla płuc. Nie da się bez Niego żyć.
Św. Jakub Apostoł radzi: „Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jeżeli bowiem ktoś przysłuchuje się tylko słowu, a nie wypełnia go, podobny jest do człowieka oglądającego w lustrze swe naturalne odbicie. (…) Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw” (Jk 1,23.26).
Nie zabijaj! Nie zabijaj słowem. Twórz słowem przestrzeń dobra – w swoim domu, miejscu pracy, w parafii, społeczeństwie,
na ulicy. Nie czyń ze swego słowa miecza,
bo będzie to miecz obosieczny; „wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną”
(Mt 26,52). Zachowywanie tego przykazania –
i wszystkich przykazań Bożych – jest w naszym własnym interesie.
Zachowanie szeroko rozumianego przykazania: „Nie zabijaj” – niesie ze sobą przywilej godnego dostępu do ołtarza Bożego. Pan Jezus uczy nas: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz, i tam wspomnisz,
że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź…” (Mt 5,23-24). ■